Wildstein podważa tezy Łazarewicza: "Wyborcza" wciąż powiela narrację komuny ws. śmierci Pyjasa

Publicysta "Gazety Wyborczej" Cezary Łazarewicz w swojej najnowszej książce stawia tezę, że za śmiercią Stanisława Pyjasa w 1977 roku wcale nie stała Służba Bezpieczeństwa. Dziennikarz uważa, że młody opozycjonista zwyczajnie spadł ze schodów. - To powielanie wersji komuny - odpowiada przyjaciel Pyjasa Bronisław Wildstein.

2023-06-19, 15:37

Wildstein podważa tezy Łazarewicza: "Wyborcza" wciąż powiela narrację komuny ws. śmierci Pyjasa
Stanisław Pyjas z Bronisławem Wildsteinem. Fot. IPN . Foto: Archiwum IPN

To jedna z najbardziej zagadkowych śmierci komunistycznej Polski. 7 maja 1977 roku w Krakowie w bramie na ul. Szewskiej znaleziono ciało Stanisława Pyjasa, 23-letniego studenta, jednego z liderów studenckiej opozycji w Krakowie.

W komunikacie wydanym po śmierci Stanisława Pyjasa komunistyczne władze twierdziły, iż młody opozycjonista spadł ze schodów, bo był pijany. Śledztwo zostało umorzone. Dziś taką samą narrację powiela w swojej książce dziennikarz "Gazety Wyborczej" Cezary Łazarewicz. Według niego nie ma dowodów, na to, że za śmiercią Stanisława Pyjasa stała bezpieka. - "To są dywagacje medyków sądowych, ekspertów, naukowców" - ocenia Łazarewicz.

Wypchnięty przez balustradę

Tymczasem Instytut Pamięci Narodowej w swoim najnowszym komunikacie poinformował, że Stanisław Pyjas został najprawdopodobniej wypchnięty przez balustradę klatki schodowej z wysokości II piętra. Prokurator IPN w 2019 roku umorzył w śledztwo ws. zabójstwa przez funkcjonariuszy SB z powodu niewykrycia sprawców. Postępowanie może być jednak podjęte na nowo.

IPN podkreślił, że do wznowienia śledztwa mogłoby dojść w razie ujawnienia nowych dowodów w tej sprawie. "Przyjęte w tej sprawie rozstrzygnięcie nie stoi na przeszkodzie podjęciu postępowania na nowo, w sytuacji ewentualnego ujawnienia dowodów mogących doprowadzić do wykrycia sprawców przestępstwa" - podała Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej.

REKLAMA

Po niemal pół wieku powraca narracja SB-cji

Do tej zadziwiającej obrony komunistycznych zbrodniarzy, których po niemal 50 latach ponownie podejmuje się Łazarewicz, odnosi się Bronisław Wildstein, działacz antykomunistycznego podziemia, i bliski przyjaciel Pyjasa. 

Na łamach "Sieci" Wildstein stwierdza: "Byłem w prosektorium, widziałem twarz Stanisława Pyjasa - to była twarz ciężko pobitego człowieka". Wildstein jednocześnie podkreśla, że gdyby Stanisław Pyjas spadł ze schodów, nie mógłby leżeć w tym miejscu, w którym został znaleziony.

Wildstein do prosektorium wszedł, podając się za brata zmarłego. "Twarz Stanisława Pyjasa, którą widziałem w prosektorium, to była twarz pobitego człowieka.(...) I ja, i moja narzeczona, która była ze mną, i mój przyjaciel – wszyscy troje odnieśli identyczne wrażenie - mówi Wildstein. Jest interpretacja, że przepełzł, tylko że obrażenia wskazują, że w momencie ich poniesienia musiał utracić świadomość (...), więc jakim cudem się przemieścił"- pyta na łamach tygodnika Wildstein.

Szminkowanie PRL-u

Zdaniem Wildsteina jedną z kluczowych przesłanek wskazujących na udział osób trzecich w śmierci Pyjasa jest wytarcie śladów palców na poręczy, ścianie i w całej klatce schodowej. Zostało tam jedynie kilka odcisków zatartych tak, aby nie można ich było zidentyfikować. Wildstein podkreśla, że książka Łazarewicza ma służyć temu, żeby przedstawić tę śmierć jako wypadek i w ogóle służy temu, żeby właściwie "szminkować PRL".

REKLAMA

Prokurator Krzysztof Urbaniak, który już w wolnej Polsce wznowił śledztwo, ustalił, że śmierć Pyjasa była następstwem pobicia. Sprawców nie udało się ustalić. Trudno się dziwić, bo tuż po zdarzeniu zadbano, by tak szukać, aby nic nie znaleźć. - Tak kierować śledztwo, żeby ten wątek do końca wyglądał jak nieszczęśliwy wypadek - wskazuje prokurator.

Wszyscy się wtedy bali

Bronisław Wildstein przypomina wątek okularów Stanisław Pyjasa, których nie odnaleziono przy ciele. Znalazła je pracownica kawiarni w piwnicy należącej do zakładu niedaleko miejsca, gdzie leżało ciało Pyjasa.

"Właścicielka (kawiarni - przyp. red.) zeznała już w latach 90., że pracownica opowiedziała jej o znalezieniu okularów w tej piwnicy. Właścicielka obawiała się poruszać sprawę. Nie wiemy, czy po prostu bała się SB jak wszyscy w tamtym czasie, czy była straszona. W każdym razie bardzo szybko po śmierci Pyjasa dostała zgodę na przeniesienie swojej działalności gdzie indziej, o co bezskutecznie zabiegała długi czas" – czytamy w "Sieci".

Czytaj także:

tvp.info/"Sieci"/łs


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej