Strategia na przemilczenie? Ludzie Tuska w ogóle nie odnoszą się do faktów ujawnionych w "Resecie"
Film dokumentalny "Reset" ujawnia wiele informacji na temat prorosyjskiej polityki prowadzonej przez rząd PO-PSL w czasie jego pierwszej kadencji. Politycy tej formacji w swoich wystąpieniach medialnych praktycznie jednak... nie odnoszą się do tych materiałów. Wiele wskazuje na to, że wobec braku kontrargumentów wolą te sprawy przemilczeć.
2023-07-19, 14:45
Serial dokumentalny "Reset" autorstwa Michała Rachonia i Sławomira Cenckiewicza stawia ważne pytania, jeśli chodzi o polską politykę za rządów gabinetu PO-PSL, a przy tym wywołuje szeroką dyskusję medialną. Wzbudza zainteresowanie widzów, jest chętnie komentowany przez polityków i dziennikarzy. Jednak nie dzieje się tak we wszystkich przypadkach. Politycy tzw. totalnej opozycji nie są w ogóle zainteresowani udziałem w tej dyskusji, nie mają ochoty przedstawiać własnego zdania ani prezentować oddzielnego punktu widzenia.
Najświeższym przykładem może być postawa posła Platformy Obywatelskiej Sławomira Neumana. Parlamentarzysta w rozmowie z Polskim Radiem został poproszony o skomentowanie odnalezionej w archiwach notki, z której wynika, że rosyjska dyplomacja nie życzyła sobie na obchodach rocznicy zbrodni katyńskiej obecności Lecha Kaczyńskiego. Poseł PO zignorował pytanie o dokument i odparł jedynie, że w jego ocenie "Reset" jest zwykłą "propagandą". - To nie jest film, który daje jakąkolwiek wiedzę - uciął.
Skonfrontowany zaś z innymi dokumentami wytworzonymi przez rząd Donalda Tuska, także nie odniósł się do ich zawartości i równie błyskawicznie jak poprzednio zmienił temat. - Nie do końca wierzę panu Cenckiewiczowi i jego kwerendzie (...), jego analizy są robione pod tezę - stwierdził Neumann.
Tusk milczy już sześć tygodni
Nawet jednak tak krótki komentarz to dużo więcej niż przez sześć tygodni od publikacji pierwszego odcinka "Resetu", w tej sprawie powiedział Donald Tusk. Taka postawa dla byłego premiera, który jak każdy polityk lubi błyszczeć w świetle reflektorów i popisywać się erudycją, jest mimo wszystko czymś nietypowym.
REKLAMA
Choć więcej niż to milczenie, może mówić to, kto już jako jeden z pierwszych pospieszył w obronie szefa PO. Sam zainteresowany milczy do dziś, a tymczasem już w kilka godzin po publikacji pierwszego odcinka filmu prorosyjski portal EuroaAsia Daily przekonywał, że film to dzieło "rusofobów".
"Przez całą noc rusofobiczne elity Polski szalały, delektując się »tezami o filozofii stosunków polsko-rosyjskich«" - napisał w dniu premiery zaprzyjaźniony z Kremlem portal. "Ogólna prognoza pisowców: jeśli »Platforma Obywatelska« dojdzie do władzy w jesiennych wyborach, to zwrot Polski w kierunku Rosji stanie się nieunikniony" - dodawał.
Po prostu nie są w stanie dyskutować
O milczenie Donalda Tuska był zapytany m.in. poseł Jarosław Sachajko z Kukiz'15. W rozmowie z TVP info parlamentarzysta dał do zrozumienia, że ta postawa szefa PO go nie dziwi. - Z tymi dokumentami po prostu nie da się dyskutować. One są tak bezpośrednie i jednoznaczne, że trudno się z nimi nie zgodzić - mówił.
Dodawał, że ta cisza może wynikać z tego, że "Platforma Obywatelska zdaje sobie sprawę, jak narozrabiała. Wie też, że jest to nie do obronienia." Dodał, że właśnie dlatego powinna w Polsce powstać komisja ds. zbadania rosyjskich wpływów.
REKLAMA
To paszkwil, ale go nie oglądałem
Kolejny z ważnych "bohaterów" filmu Cenckiewicza i Rachonia - Radosław Sikorski był nieco bardziej wylewny na ten temat. Rozmawiając z mediami, on jednak również nie odnosił się do stawianych w filmie tez, lecz wyłącznie krytykował całość dokumentu, stwierdzając, że jest to "paszkwil". - Jakieś podtezy, robione paszkwile. Dość żałosne. Używa się wyrwanych z kontekstów skrawków zdań po to, żeby powielić nieprawdę - mówił Sikorski podczas spotkania z wyborcami w Lesznie.
Także i Sikorski jednak przemilcza fakty i nie odnosi się do prezentowanych dokumentów. Poza inwektywami w stronę serialu czy jego autorów nie prezentuje nic więcej. Ostatecznie jednak sam obala wszystkie swoje wcześniejsze wypowiedzi, stwierdzając, że... "serialu nie oglądał".
Media pomocne w przemilczaniu
W przemilczaniu niewygodnych faktów polityków opozycji wspomagają zaprzyjaźnione media. Kiedy po jednym z odcinków "Resetu", media w Polsce "huczały" komentując udział Sikorskiego w doprowadzeniu do rezygnacji z budowy tarczy antyrakietowej w Polsce, ten gościł w jednej z prywatnych stacji telewizyjnych. W kilkunastominutowej rozmowie prowadzący program nie znalazł jednak czasu, aby zapytać byłego szefa dyplomacji o tę właśnie sprawę.
We wspomnianym odcinku "Resetu" autorzy ujawnili dyplomatyczne notatki, polskie i amerykańskie, z których wynika, że Tusk i Sikorski już od 2008 r. podejmowali działania w kierunku tego, aby amerykańska instalacja przeciwlotnicza w Polsce nie powstała.
REKLAMA
Zbytnia wylewność szkodzi
Mimo wszystko kierownictwo PO miało być wzburzone zbytnią wylewnością Sikorskiego w sprawie "Resetu". Tygodnik "Wprost" dotarł do osób w partii, które miały powiedzieć, że Sikorski zaczął być niewygodny, a kierownictwu partii "nie spodobały się jego ostatnie wypowiedzi o Rosji".
Według tygodnika szefostwu partii szczególnie nie przypadły do gustu stwierdzenia Sikorskiego, który stwierdził, że resetu w relacjach z Rosją w 2008 roku wcale nie rozpoczął ówczesny prezydent USA Barack Obama. - Myśmy byli przed Barackiem Obamą - stwierdził. Takie deklaracje miały wzbudzić w kierownictwie Platformy Obywatelskiej poważne zaniepokojenie. Oceniono, że wyjątkowo szkodzą one wizerunkowi partii, zaś Sikorskiemu rzekomo zabroniono wystąpień medialnych.
Co ciekawe od tego czasu, byłego szefa MSZ, którego liczne stacje zapraszały do siebie w roli znawcy polityki międzynarodowej, możemy oglądać na szklanym ekranie już znacznie rzadziej.
Prawda niewygodna także dla innych
Co ciekawe, podobną postawę przyjmują przedstawiciele Lewicy. W rozmowie z Polskim Radiem 24 poseł tej formacji Dariusz Wieczorek na pytanie dotyczące "Resetu" oraz udziału Radosława Sikorskiego w rozdzieleniu wizyt w Katyniu w 2010 roku odpowiedział jedynie: "Nie oglądałem serialu".
REKLAMA
Z kolei Małgorzata Prokop-Paczkowska, także z Lewicy, wypowiadała się na antenie TVP Info w wyjątkowo kpiącym tonie na temat serialu Rachonia i Cenckiewicza. - Wracając do tego pseudofilmu, to proszę zauważyć, że nie ma w nim historyków z żadnych instytutów badawczych ani żadnego polskiego uniwersytetu - twierdziła. Na uwagę prowadzącego, że jednym z autorów tej produkcji jest historyk, i zapytana, czy podważa kompetencje prof. Cenckiewicza - poseł Lewicy odpowiedziała: "Tak, podważam, gdyż jest to człowiek związany z IPN-em".
Prokop-Paczkowska stwierdziła także, że w filmie nie wypowiadają się żadni "normalni historycy".
Wykpić i zbagatelizować
Wszystko wskazuje więc na to, że przedstawiciele opozycji zamierzają konsekwentnie przemilczać, wykpiwać lub bagatelizować kwestie zawarte w serialu "Reset". Liczą najprawdopodobniej na to, że sprawa "rozejdzie się po kościach", bądź też mają nadzieję, że po ewentualnym przejęciu władzy jesienią, narzucą nową narrację w tej sprawie.
O tym, że póki co będą stosować tę właśnie strategię, świadczy głównie postawa jej lidera. W czasie jednej z konferencji prasowych Donald Tusk został zapytany, czy zamierza oglądać serial "Reset". - Pan żartuje teraz. Ale gratuluję poczucia humoru - odparł wówczas szef PO. Jak widzimy, taką postawę przyjmuje do dziś cały jego obóz.
REKLAMA
- Jarosław Kaczyński: wydarzenia w Gruzji były pierwszym aktem agresji nowej, pokomunistycznej Rosji
- "Mamy dowody, że rząd PO-PSL podjął grę z Kremlem przeciwko polskiemu prezydentowi". Andrzej Śliwka o filmie "Reset"
Zobacz także: europoseł Beata Kempa o Donaldzie Tusku
PR24/twitter.com/łs
REKLAMA