Sowieckie naloty na Warszawę. Historyk: to były działania terrorystyczne wymierzone w Polaków

2023-09-01, 15:02

Sowieckie naloty na Warszawę. Historyk: to były działania terrorystyczne wymierzone w Polaków
Sowieckie naloty na Warszawę. Zemsta za Armię Andersa i dochodzenie prawdy o zbrodni katyńskiej?. Foto: Żdżarski Wacław / Narodowe Archiwum Cyfrowe

- O ile bombardowania w 1941 i w 1944 r. miały charakter taktyczny, o tyle naloty z lat 1942-1943 były działaniami wyłącznie terrorystycznymi wymierzonymi w Polaków - mówi portalowi PolskieRadio24.pl dr Tymoteusz Pawłowski, historyk, opowiadając o jednej z zapomnianych kart II wojny światowej, jaką były - w latach 1941-1944 - sowieckie naloty na Warszawę.

Nad ranem 1 września 1939 r. pierwsze niemieckie bomby spadły na Warszawę. W kolejnych dniach miasto było wielokrotnie bombardowane przez Luftwaffe. Był to pierwszy etap niszczenia stolicy przez Niemców - kontynuowanego potem w 1943 r. (na terenie getta), a następnie w czasie Powstania Warszawskiego i po jego upadku. Jej mieszkańcy w czasie II wojny światowej byli jednak terroryzowani z powietrza nie tylko przez Luftwaffe, ale również - co wciąż jest nieco zapomnianą kartą historii - lotnictwo Armii Czerwonej.

To właśnie o nalotach sowieckich jest mowa w najpopularniejszej piosence okupowanej Warszawy, opisującej koszmarną rzeczywistość dnia codziennego: "Siekiera, motyka, bimber, szklanka. W nocy nalot, w dzień łapanka".

Tekst piosenki został napisany przez Annę Jachninę (reporterkę radiową, która służyła w Armii Krajowej; następnie więźniarkę Pawiaka, Auschwitz i Ravensbrück) w roku 1942, kiedy Niemcy - od trzech lat - sprawowali militarną kontrolę nad stolicą, a więc nie mogło być wtedy mowy o nalotach Luftwaffe.

Bomba spadła na zatłoczony tramwaj

Pierwszy nalot na Warszawę Sowieci przeprowadzili 23 czerwca 1941 roku - nazajutrz po rozpoczęciu operacji "Barbarossa", czyli niemieckiej inwazji na ZSRS. Stolica stanowiła dla wojsk Adolfa Hitlera ważny węzeł komunikacyjny, stąd zapadła decyzja o jego zbombardowaniu. "Dalsze masy wojsk niemieckich idą bez przerwy na wschód. Przez węzeł warszawski co dziesięć minut przechodzi pociąg za pociągiem..." - napisano na początku lipca w podziemnym "Biuletynie Informacyjnym".

Z kolei historyk i varsavianista Krzysztof Jaszczyński w artykule naukowym "»Barbarzyństwo czy nieudolność« - o nalotach lotnictwa radzieckiego na Warszawę w latach 1941-1943" przywołał fragment książki Kandyszewa, sowieckiego pilota biorącego udział w bombardowaniu stolicy: "W tym czasie była ona [Warszawa] jedną z ważniejszych baz zaopatrzenia hitlerowskiej armii, miejscem koncentracji i rozbudowy armii i przeformowania oddziałów. Był to też węzeł sześciu linii kolejowych, przez które szły na front wschodni wagony z wojskiem, techniką, amunicją i aprowizacją. Tu też na wypoczynek przyjeżdżali faszystowscy żołnierze i oficerowie".

Wracając do nalotów, Władysław Bartoszewski w "1859 dniach Warszawy" opisywał, że 23 czerwca 1941 r. "bomby trafiły w hangar na Okęciu, w okolice stadionu na Służewcu, w spalony gmach Teatru Narodowego na placu Teatralnym, w dom przy ul. Focha 6". Ponadto w budynek przy Krakowskim Przedmieściu 55, gdzie mieściła się "Deutsche Apotheke (dawna apteka K. Wendy) oraz w tramwaj na ul. Zygmuntowskiej w pobliżu mostu Kierbedzia".

Według jego ustaleń zginęło 34 cywilów, kilkudziesięciu zostało rannych, a "Niemcy ponieśli straty na Okęciu, na Służewcu i na ul. Focha".

Zobacz również w i.pl: Rosja prawdopodobnie odwołała doroczne manewry Zapad. Decyzja ma związek z wojną na Ukrainie

Historyk i varsavianista Krzysztof Dunin-Wąsowicz relacjonował w książce "Warszawa w latach 1939-1945", że do nalotu doszło również kolejnego dnia, zaś podczas bombardowań 23 i 24 czerwca - według jego szacunków - zginęło 42 cywilów i 6 żołnierzy niemieckich, do tego ponad 50 osób zostało rannych (głównie ludność cywilna).

- Po rozpoczęciu operacji "Barbarossa" dowództwo Armii Czerwonej, zamiast wydać rozkaz, aby się bronić, wydało rozkaz o podjęciu ataku. Sowieckie siły lądowe, które przeszły do ataku, zostały rozbite, natomiast siły powietrzne wykonały kilka agresywnych uderzeń na tyłach przeciwnika. W czerwcu 1941 r. bombardowane były polskie miasta, m.in. przeprowadzono nalot na Warszawę. Próbowano np. trafić bombami Dworzec Wileński. Jedna z nich spadła 300 metrów dalej, nieszczęśliwie trafiając w zatłoczony tramwaj linii numer 5. Zginęło kilkunastu pasażerów - opowiada w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl dr Tymoteusz Pawłowski, historyk.

"Nalot zrobił w mieście ogromne wrażenie"

Kolejny nalot Sowieci przeprowadzili 13 listopada 1941 r. "Około godz. 11 przy dobrej widoczności i bezchmurnym niebie - nieznany samolot zrzucił na Warszawę ok. 8 bomb. Bomby, choć rzucone z dużej wysokości (samolot nie był widziany ani słyszany), były celne, gdyż część z nich uszkodziła główny tor kolejowy przy ul. Towarowej, ponadto rampę, tory boczne i budkę dróżnika" - relacjonował "Biuletyn Informacyjny", dodając, że ruch kolejowy został wstrzymany w tym miejscu na prawie dobę.

Dodano, że "część pocisków spadła w rejonie ulic Srebrnej i Miedzianej - uszkadzając trzy domy, zabijając ok. 50 ludzi i raniąc powyżej stu" i że "nalot zrobił w mieście ogromne wrażenie, a niemieckie władze kolejowe wydały szereg nowych zarządzeń ochronnych".

W "Nowym Kurierze Warszawskim" - niemieckiej gadzinówce nazywanej przez mieszkańców potocznie "kurwarem" - regularnie zaczęły się pojawiać wezwania do zaciemniania mieszkań w godzinach wieczornych i nocnych, aby utrudnić nawigację lotnikom Armii Czerwonej.

"Na cały obszar miasta zrzucono bomby kruszące i zapalające"

Do kolejnych bombardowań stolicy doszło w sierpniu 1942 r. "Biuletyn Informacyjny" relacjonował: "Bombowce rosyjskie nadlatujące w kilku falach, zrzuciły ok. 200 bomb kruszących i liczne zapalające na cały obszar miasta. Teren bombardowania był oświetlony rakietami. Liczba zabitych narod. polskiej wynosi ok. 200, rannych ok. 800. Liczbę zabitych Niemców, żołnierzy i cywilnych, oblicza się na około 60, rannych na 300. Około 50 budynków trafiono bombami burzącymi, wzniecono ok. 40 pożarów".

Z kolei w nocy z 1 na 2 września bombardowano intensywnie Wolę, Powiśle i Pragę - ok. 300 pocisków burzących spadło na osiedla mieszkaniowe. Zniszczony został również Kercelak, czyli największe targowisko przedwojennej Warszawy. Prasa podziemna liczbę ofiar szacowała na ok. 200.

Zobacz również w tvp.info: Polska żąda reparacji. Ich wartość to 1/3 PKB Niemiec w 2021 r.

Należy zwrócić uwagę na słabość niemieckiej obrony przeciwlotniczej, która w rejonie Warszawy nie była rozbudowana. Po wrześniowym nalocie nadmieniono o tym w "Biuletynie": "W czasie nalotu drobną ilość strzału oddały nieliczne działa przeciwlotnicze, nie czyniąc krzywdy nadlatującym. Zachowanie Niemców tak jak i w czasie pierwszego nalotu - tchórzliwe. Większość rodzin dygnitarzy niemieckich mieszka już poza Warszawą".

"Takiego nalotu od września 1939 roku Warszawa nie miała"

Największy nalot sowiecki na Warszawę miał miejsce w nocy z 12 na 13 maja 1943 r. Rozpoczął się ok. godz. 23 i trwał dwie godziny. "Pewne uszkodzenia w sieci kolejowej nastąpiły - ale wydaje się, że dość niewielkie, niewspółmierne z rozmiarami nalotu, który był ogromny - takiego jeszcze od pamiętnych dni września 1939 r. Warszawa nie miała" - pisał w "Kronice lat wojny i okupacji" Ludwik Landau, ekonomista, statystyk związany także z Armią Krajową.

Kronikarz okupowanej stolicy wspominał: "Niektóre ulice, jak Grójecka, Marszałkowska koło placu Zbawiciela - wyglądem swym przypominały obraz z dni wrześniowych: porwane przewody tramwajowe, od czasu do czasu nieuporządkowane gruzy i pogorzeliska, wszystko pokryte pyłem, jadące ulicą w zastępstwie tramwajów doraźnie uruchomione furki z pasażerami, czasem i wózki z rzeczami pozbawionych nagle domu".

Pojawiły się rozbieżne informacje co do liczby ofiar. "Biuletyn Informacyjny" szacował, że w majowym nalocie zginęło "do 300" Polaków, a "do 1000" zostało rannych. Ale na przykład w "Kronice..." Ludwika Landaua mowa jest o 1000 ofiar śmiertelnych.

Na marginesie: Sowieci zrzucali tej nocy nie tylko bomby, ale również ulotki propagandowe, np. próbujące zachęcić Polaków do walki z Niemcami albo zapewniające o rzekomych dobrych intencjach wobec narodu polskiego. 

Terrorystyczny charakter bombardowań

Sowieckie bombardowania stolicy powtórzyły się jeszcze w październiku 1943 r., a następnie w lipcu 1944 r. Nalot miał miejsce także w noc poprzedzającą wybuch Powstania Warszawskiego, o czym można przeczytać w dziennikach czy wspomnieniach z tamtego okresu.

Kwestią wartą rozważenia jest charakter bombardowań. Część historyków i varsavianistów zwraca uwagę, że rozkazy wydane sowieckim lotnikom niekoniecznie były motywowane chęcią zneutralizowania celów wojskowych. A na pewno piloci sowieckich bombowców nie liczyli się z życiem ludności cywilnej.

Co więcej, było tego świadome dowództwo Armii Krajowej oraz rząd emigracyjny w Londynie. "Bombardowanie wykonane nocą z nadmiernej wysokości mimo braku OPL robiło wrażenie bezładnego, terrorystycznego, zadając o wiele większe straty ludności polskiej niż okupantowi" - raportował do Londynu po nalocie z sierpnia 1942 r. gen. Stefan Rowecki "Grot", cytowany przez Krzysztofa Jaszczyńskiego.

Po bombardowaniu z 1 na 2 września 1942 r. gen. Rowecki pisał: "Nalot był jeszcze bardziej chaotyczny niż poprzedni i ugodził niemal wyłącznie w ludność polską. Ogromne zniszczenia materialne, m.in. zbombardowano szpitale cywilne Dzieciątka Jezus i św. Łazarza. Znaczne straty w ludności polskiej. Mimo kompletnego braku OPL czynnej bombardowanie ze znacznej wysokości wykluczającej celność. Wśród społeczeństwa depresja".

Zobacz również w PAP: Ekspert: Rosja coraz bardziej przypomina Związek Sowiecki. Napaść na Ukrainę przyspieszyła przemianę

- O ile bombardowania w 1941 oraz w 1944 r. miały charakter taktyczny - były związane z sytuacją na froncie i wymierzone w infrastrukturę niemiecką, cele wojskowe - o tyle naloty z lat 1942-1943 miały charakter wyłącznie terrorystyczny i były wymierzone w ludność cywilną - wyjaśnia dr Tymoteusz Pawłowski.

Historyk nie ma wątpliwości, że przyczyny nalotów w 1942 i 1943 r. były polityczne. Przypomina, że bombardowania z 1942 r. zbiegają się z ewakuacją Armii Andersa ze Związku Sowieckiego. - Wyraźnie był to powód bombardowań. Nie miały one wówczas żadnego wpływu na przebieg wojny niemiecko-sowieckiej. Były to działania terrorystyczne, wymierzone w Polaków - zaznacza badacz. 

Dodaje, że nocny nalot z maja 1943 r. był natomiast związany z "ujawnieniem zbrodni katyńskiej" oraz "reakcją strony polskiej". - Bomby spadły wówczas na zaciemnione miasto. Nie ma co mówić o jakiejkolwiek skuteczności [w przypadku celów wojskowych] takich bombardowań - podkreśla dr Tymoteusz Pawłowski.

Czytaj także:

Łukasz Lubański

Polecane

Wróć do strony głównej