Porozumienie w sprawie pogłębienia toru wodnego. Dyrektor elbląskiego portu zdradza szczegóły rozmów z rządem

2024-01-18, 21:00

Porozumienie w sprawie pogłębienia toru wodnego. Dyrektor elbląskiego portu zdradza szczegóły rozmów z rządem
Port w Elblągu. Foto: PAP/Adam Warżawa

- Dokończenie projektu będzie kosztować około 30 mln zł. Te środki trafią z budżetu państwa (...). Pierwsze statki z towarami powinny przez kanał wpłynąć do Elbląga w 2025 roku - mówił w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Arkadiusz Zgliński, dyrektor spółki Zarządu Portu Morskiego w Elblągu, którego zapytaliśmy o dokończenie inwestycji związanej z przekopem Mierzei Wiślanej. Jednym z ostatnich etapów jest m.in. pogłębienie toru wodnego do portu.

16 stycznia władze Elbląga spotkały się w Warszawie z wiceministrem infrastruktury Arkadiuszem Marchewką, aby omówić kwestię dokończenia jednego z ostatnich etapów inwestycji związanej z budową kanału na Mierzei Wiślanej, czyli pogłębienia na odcinku 900 m toru wodnego do Elbląga i modernizacji portu. - Rozpoczynamy przygotowanie wspólnego harmonogramu prac, jak też i niezbędnej dokumentacji. Mamy w rządzie partnera, z którym możemy rozmawiać, będziemy więc pracować nad dokończeniem tej inwestycji, w pierwszej kolejności nad pogłębieniem toru wodnego do elbląskiego terminala - mówił dziś (18.01) podczas konferencji prasowej prezydent Elbląga Witold Wróblewski.

Przypomnijmy, że samorząd i spółka zarządzająca portem uważają, że pogłębieniem rzeki Elbląg powinien się zająć Skarb Państwa i inwestor - Urząd Morski w Gdyni. Przeciwnego zdania był pomysłodawca i realizator budowy kanału na Mierzei Wiślanej, czyli rząd Zjednoczonej Prawicy. Wskazywano w poprzednich latach, że to zadanie zarządu portu, który obecnie jest spółką komunalną.

ZOBACZ: Ekonomista: koncepcja budowy przekopu jest kluczowa dla rozwoju dużych portów w Gdańsku i Gdyni

Spór o port

Miasto i port nie miały jednak wystarczających środków na sfinansowanie tej inwestycji, dlatego rząd zaproponował dokapitalizowanie portu kwotą 100 mln zł w zamian za większościowy udział w przedsiębiorstwie i jego przejęcie. Argumentowano, że port w Elblągu - tak jak porty w Gdańsku, Gdyni, Szczecinie i Świnoujściu - stałby się portem morskim o podstawowym znaczeniu dla gospodarki narodowej, co dałoby mu większe szanse rozwoju dzięki m.in. możliwości ubiegania się o unijne środki. To z kolei przełożyłoby się na rozwój regionu. 

Miasto nie chciało się zgodzić na takie rozwiązanie. Prezydent Elbląga podnosił, że "nie chodzi o zabieranie portu, a o zabranie dochodów, jakie port może zacząć generować dzięki kanałowi przez Mierzeję". - Dziś, kiedy rysują się duże szanse na to, żeby spółka przynosiła dochody i te pieniądze wpływały do miasta, żeby miasto się rozwijało, to dziś mówicie, że my [państwo - red.] przejmiemy spółkę i będziemy czerpać korzyści - tłumaczył.

W wyniku sporu jedna z kluczowych inwestycji dla powodzenia całego projektu, czyli pogłębienie toru i budowa obrotnicy w porcie elbląskim, pozostawała w sferze planów. Impas został przełamany po wyborach parlamentarnych. W połowie stycznia doszło do spotkania władz samorządowych i przedstawicieli władzy centralnej. - Było to dobre spotkanie, jestem z niego zadowolony. Minione osiem lat niestety takie nie było. Jako samorząd dowiadywaliśmy się, że warunkiem wstępnym do rozpoczęcia rozmów i dalszych prac jest oddanie portu. Z obecnych rozmów wyłania się podejście partnerskie, tak więc rozmawialiśmy, jak tę rozpoczętą, a wciąż niezakończoną inwestycję doprowadzić do finału - mówił prezydent Elbląga.

Samorządowcy podczas spotkania w Ministerstwie Infrastruktury usłyszeli, że port pozostanie w zarządzie spółki miejskiej. Miała też paść deklaracja przeznaczenia z budżetu państwa ok. 30-35 mln zł na pogłębienie toru wodnego i modernizację portu.

Wstępne deklaracje

O szczegóły uzgodnień zapytaliśmy Arkadiusza Zglińskiego, dyrektora spółki Zarządu Portu Morskiego w Elblągu, który brał udział w rozmowach. - Było to pierwsze spotkanie z nowym ministrem Arkadiuszem Marchewką. Wreszcie ministerstwo słucha samorządu elbląskiego i zarządu portu, dzięki czemu próbuje się znaleźć konstruktywne rozwiązania - zaznaczył. Przyznał jednocześnie, że na razie trudno mówić konkretach. - Były jednak wstępne deklaracje, że ministerstwo na pewno dokończy tę inwestycję - dodał.

Zgliński wyliczał, że "tory wodne w elbląskim porcie zostaną pogłębione bez przejmowania udziałów spółki, bo ministerstwo zgadza się, że jest to obowiązek państwa będącego właścicielem rzeki". Przyznał też, że Urząd Morski w Gdyni, jako inwestor z ramienia Skarbu Państwa, będzie dalej kontynuował realizację projektu.

Zapytany o deklarowaną kwotę wsparcia z budżetu państwa, czyli około 30 mln zł, potwierdził, że padły takie propozycje. - Faktycznie rozmawialiśmy o tym, że możemy w tej kwocie się zamknąć, uwzględniając modernizację obrotnicy dla statków - mówił.

Poproszony natomiast o skomentowanie słów byłego ministra gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marka Gróbarczyka - który zapytany przez stację TVN o te zapowiedzi, stwierdził, że "zakończenie inwestycji to jest rząd około 200 mln zł, więc zapowiedź, że za 20-30 mln zł da się to zrealizować, jest nieprawdą" - dyrektor Zgliński odparł, że "minister Gróbarczyk doskonale wiedział, za jakie kwoty można to zrealizować".

- Zresztą umocnienia brzegów rzeki, które zostały wykonane w drugim etapie, zostały mocno przesadzone, bo można było wykonać to o wiele mniej kosztochłonnie, a środki przeznaczyć na dalszą część realizacji tej inwestycji - podsumował wypowiedź ministra w rządzie PiS.

ZOBACZ: Dyrektor portu w Elblągu: potencjał przeładunkowy elbląskiego portu może wzrosnąć trzy-, czterokrotnie

Umocnienie brzegów

Nasz rozmówca tłumaczył ponadto, że "umocnienie brzegów jest najbardziej kosztowne i należy pamiętać, że nie wszystkie brzegi możemy umocnić, bo część terenów, część terminali portowych jest w posiadaniu prywatnych właścicieli". - Tutaj nie możemy robić prywatnym właścicielom prezentu w postaci umocnienia brzegów czy budowy nowych nabrzeży - dodał.

Natomiast, jak podkreślał, Skarb Państwa może pogłębić tor wodny. - A o nabrzeża dbają właściciele i zarządcy tych nabrzeży - argumentował.

Zgliński podkreślił ponadto, że kwoty, o których wspomniał wiceminister Arkadiusz Marchewka, są realną pomocą. - Można za te pieniądze uruchomić żeglugę i dostęp do elbląskiego portu - stwierdził.

Jak tłumaczył, według wstępnych deklaracji prace rozpoczną się już w tym roku. - Równolegle do tego będziemy musieli pozyskać decyzje środowiskowe odnośnie pogłębienia toru, jak również modernizacji obrotnicy. Będziemy też musieli opracować projekt modernizacji obrotnicy. Także prace dotyczące pogłębienia 900 metrów i modernizacji obrotnicy pewnie rozpoczną się już w tym roku, a zostaną zakończone w przyszłym - zapewniał.

Dopytywany, kiedy do portu wpłyną pierwsze statki z towarami, mówił, że "w 2025 roku". - Może nie na początku sezonu, ale pewnie gdzieś w okresie jesiennym możemy się spodziewać pierwszych jednostek - ocenił.

Czytaj także:

Państwowy port

Dyrektora spółki zapytaliśmy też o argumenty podnoszone przez polityków Zjednoczonej Prawicy i część ekspertów, że dla portu byłoby bardziej opłacalne, aby - tak jak porty w Gdańsku, Gdyni czy Szczecinie - przeszedł pod zarząd państwa i stał się portem morskim o podstawowym znaczeniu dla gospodarki narodowej, co ma ułatwić pozyskiwanie środków z UE na jego rozwój. 

- Oczywiście duże porty, jako porty o podstawowym znaczeniu dla gospodarki państwa, mają dostępność do środków unijnych w szerszym zakresie. Natomiast nie wyklucza to tej możliwości. Jeżeli środki unijne zostaną odblokowane, a wszystko na to wskazuje, to będziemy mogli się ubiegać o środki regionalne z Funduszy Europejskich dla Warmii i Mazur - mówił. Jak tłumaczył, ta kwota to ponad 40 mln euro. - Te środki wystarczą na określone inwestycje w strategii rozwoju elbląskiego portu - zapewnił.

Jak mówił, "poprzedni rząd starał się wszystko centralizować i chciał przejąć udziały spółki, aby to realizować". - Na świecie istnieją różne małe porty, również w Skandynawii, które doskonale sobie radzą i funkcjonują na rynku - dodał.

Kontrargument

O spotkanie władz samorządowych z wiceministrem infrastruktury w sprawie dokończenia inwestycji na Zalewie Wiślanym zapytaliśmy też radnego Prawa i Sprawiedliwości z Elbląga Marka Pruszaka, który od lat zajmuje się tą sztandarową inwestycją swojego obozu politycznego. - To porozumienie już dawno powinno być zawarte z poprzednim rządem i byłoby to zdecydowanie korzystniejsze dla Elbląga, dla mieszkańców i dla całego regionu - tłumaczył. - Oczywiście dobrze, że teraz jest jakaś forma porozumienia - dodał.

Dopytywany o przyjęte rozwiązania, które wskazują na to, że port pozostanie w zarządzie miasta, samorządowiec stwierdził, że "to jest poważny błąd". - Port nie będzie mógł się rozwijać, nie będzie mógł inwestować, pozyskiwać środków. Jeśli to byłby port o podstawowym znaczeniu dla gospodarki narodowej, to wtedy może się rozwijać i pozyskiwać środki na bardzo wiele inwestycji, na całą infrastrukturę, na nabrzeża - wyliczał.

Jak mówił, fakt pogłębienia rzeki Elbląg do portu jest dobrym rozwiązaniem i dobrze, że znaleziono tu porozumienie, ale "można było się dawno porozumieć w tym zakresie i byłoby to korzystniejsze, ponieważ port należałby do Skarbu Państwa". - Miałby szansę takiego rozwoju jak porty w Gdańsku, Gdyni czy Szczecinie - tłumaczył.

ZOBACZ: Radny Elbląga o przekopie: ma bardzo duży wpływ na przyciąganie inwestorów

Finansowanie inwestycji

Zapytany natomiast o prognozowane terminu zakończenia prac do 2025 r., ocenił, że "wątpliwe jest, aby to się udało zrobić do końca przyszłego roku". - Ja myślę, że to powinno być dawno zrobione. Gdyby władze miasta pochodzące z PSL, Lewicy czy z Platformy Obywatelskiej dogadały się z poprzednim rządem, można było takie porozumienie uzyskać już we wrześniu poprzedniego roku - mówił.

Jednak, jak przyznał, inwestycję trzeba na pewno dokończyć, żeby port mógł się rozwijać. - Ale będzie się rozwijał o wiele gorzej, jeżeli to będzie port miejski - podkreślił.

Radny PiS, dopytywany o wysokość kwoty dofinansowania inwestycji z budżetu państwa, stwierdził, że "30 mln może wystarczy na jakiś fragment pogłębienia". - My szacowaliśmy, że samo pogłębienie toru do końca portu wyniesie 60-80 mln - przypomniał.

- Rząd będzie musiał szukać środków w przyszłym budżecie, żeby dokończyć te inwestycje. Tak to można planować jakieś niewielkie działania, ale tylko propagandowo - skwitował Marek Pruszak.

Paweł Kurek

mp

Polecane

Wróć do strony głównej