Coraz więcej młodych w kryzysie bezdomności. Mówią wprost: muszę stracić wszystko, by otrzymać pomoc
- Do ośrodków wsparcia dla bezdomnych zgłasza się coraz więcej osób młodych, których nie stać na mieszkanie - mówi Adriana Porowska z Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej. Przyznała, że badanie liczby osób dotkniętych bezdomnością jest istotne, ale nie pokazuje pełnej skali zjawiska.
2024-02-28, 08:24
W nocy z 28 na 29 lutego w całej Polsce zostanie przeprowadzone liczenie osób w kryzysie bezdomności. Badanie odbywa się zwykle co dwa lata, zimą, jednak od 2019 r. nie było realizowane ze względu na pandemię COVID-19 i na związany z wojną w Ukrainie masowy przyjazd uchodźców.
W akcji wezmą udział m.in. pracownicy policji, straży gminnej lub miejskiej, ośrodków pomocy społecznej, placówek noclegowych dla osób bezdomnych, organizacji pozarządowych i wolontariusze. Wśród nich będą także pracownicy Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej.
Prezeska zarządu fundacji Adriana Porowska wyjaśniła, że badanie ma pokazać m.in., kim są ludzie doświadczający bezdomności. - Do nas zgłasza się coraz więcej osób młodych, które potrzebują pomocy mieszkaniowej. Są to osoby, które wcześniej pracowały, wynajmowały mieszkanie, prowadziły też jednoosobową działalność gospodarczą, a teraz potrzebują wsparcia w pisaniu wniosków o upadłość konsumencką, bo pandemia i inflacja spowodowały, że sobie nie radzą – powiedziała Porowska.
Do Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej zgłaszają się także osoby, które co prawda jeszcze mają mieszkanie, ale zmagają się z coraz większym zadłużeniem i potrzebują żywności oraz informacji, gdzie mogą zwrócić się o pomoc. Zdaniem Adriany Porowskiej, polski system nie jest na to przygotowany.
REKLAMA
- Widełki uprawniające do pomocy społecznej powodują, że ci ludzie mówią wprost: muszę stracić wszystko, żeby otrzymać jakąkolwiek pomoc i wsparcie – podkreśliła.
Bezdomni z zagranicy
Zauważyła, że na dworcach w Warszawie, wśród osób doświadczających bezdomności, blisko połowę stanowią osoby z zagranicznym paszportem, w zdecydowanej większości ukraińskim.
- To są ludzie, którzy mają takie same problemy jak Polacy, a dodatkowo mówią w innym języku i nie mają ubezpieczenia. To są osoby, które przyjechały do Polski jeszcze przed wybuchem wojny i nie są objęte pakietem wsparcia, dlatego np. nie mają dostępu do lekarza, nie mają takich samych uprawnień do wejścia na rynek pracy, a tak samo jak uchodźcy przybyli po 24 lutego 2022 r. nie mają dokąd wrócić – zaznaczyła Porowska.
Podała, że na samym Dworcu Zachodnim w Warszawie przebywa 36 osób w kryzysie bezdomności – połowa z nich to obcokrajowcy. - Organizacje pozarządowe obserwują, że mamy do czynienia z dosyć dużą skalą bezdomności wśród cudzoziemców – przyznała prezeska fundacji.
REKLAMA
Według niej należy zorganizować system wsparcia, by osoby te nie spały na ulicach, tak jak dzieje się to w innych europejskich miastach – w Paryżu czy w Berlinie.
- Jeśli chcemy, by ludzie nie spali na ulicach, to musimy zrobić wszystko, żeby wejście do systemu pomocy było łatwe. Oznacza to, że pomoc niskoprogowa, czyli dostęp do noclegowni na jedną noc, do jadłodajni i łaźni, musi być bezwarunkowa. Poza tym musimy udrożnić system pomocy mieszkaniowej. Schroniska dla osób bezdomnych, takie jak nasze, mają też charakter aktywizujący. Pomagamy ludziom odnaleźć równowagę, znaleźć pracę i mieszkanie – podkreśliła Porowska.
Zaznaczyła, że uchodźcy doświadczający bezdomności przebywają głównie na ulicach i dworcach, ale nie w schroniskach. - Dlatego przez źle skonstruowany system będziemy mieli coraz więcej ludzi wykluczonych z systemu pomocy, a zwykły obywatel będzie widział to na ulicy – podała Porowska.
Szansa na samodzielność
Prezeska fundacji poinformowała też, że coraz więcej osób w kryzysie bezdomności usamodzielnia się po otrzymaniu wsparcia. - W zeszłym tygodniu rozmawiałam z człowiekiem, który po zakończonych, bardzo skomplikowanych, sprawach majątkowych, które trwały ponad 10 lat, dostał jakąś pulę pieniędzy i kupił sobie mieszanie, choć wcześniej potrzebował bardzo dużo pomocy i wsparcia – zaznaczyła.
REKLAMA
- Kolejny mężczyzna, który do nas trafił, otrzymał właśnie pracę, bo miał wyższe wykształcenie prawnicze i teraz zarabia 12 tys. brutto. Kiedy podpisał umowę o pracę, podziękowaliśmy sobie i on poszedł wynająć mieszkanie – dodała Porowska.
Zauważyła przy tym, że nadal pozostaje część osób, która żyje w wykluczeniu społecznym od wielu lat i potrzebuję więcej wsparcia w dojściu do zdrowia psychicznego i fizycznego. - Niektórym się to nigdy nie udaje i jedyne, co mogę zrobić, to się nimi opiekować. Bo jak mogę kogoś usamodzielnić, kto ma 70 lat, z czego 15 lat mieszka na ulicy? Nie jesteśmy czarodziejami – przyznała.
Prawdziwa skala problemu bezdomności
Prezeska Misji wątpi jednak, że dzięki badaniu osób dotkniętych bezdomnością poznamy rzeczywistą skalę tego zjawiska. - W 2019 r. liczby trochę się rozjechały. Dowiedzieliśmy się wtedy, że w Warszawie w ciągu doby było 2,5 tys. osób bezdomnych, z kolei ośrodki pomocy społecznej informowały, że w ciągu roku wsparły 4,5 tys. osób. Te szacunki się różnią – zaznaczyła Porowska.
W badaniu z 2019 r. zdiagnozowano 30 330 osób w kryzysie bezdomności, z czego ponad 83 proc. stanowili mężczyźni. W stosunku do badania z 2017 r. zanotowano spadek bezdomności o 9 proc. Z danych MRPiPS wynika, że najwięcej osób w kryzysie bezdomności przebywało w woj. mazowieckim (4278), śląskim (4255) i w pomorskim (3014). Najmniej w woj. podlaskim (646), świętokrzyskim (794) i w lubuskim (812).
REKLAMA
Kamiliańska Misja Pomocy Społecznej działa w ramach i strukturach zakonu ojców kamilianów. Założył ją o. Bogusław Paleczny w 1991 r. Misja prowadzi działalność skierowaną do osób w kryzysie bezdomności; prowadzi pensjonat socjalny św. Łazarz - schronisko dla bezdomnych mężczyzn, mieszkania treningowe, streetworking i spółdzielnię socjalną.
Czytaj także:
pg,pap
REKLAMA