Prezydent odwiedził powodzian. Wyjaśnił, dlaczego nie przyjechał wcześniej
Prezydent Andrzej Duda wyjaśnił, dlaczego dopiero w piątek pojawił się na terenach objętych powodzią. - Od początku byli tu premier i ministrowie. To im podlegają służby. Moja obecność zakłóciłaby proces ratowania mienia i życia - oświadczył w rozmowie z dziennikarzami.
2024-09-20, 15:20
Relacja na bieżąco z sytuacji powodziowej na południu kraju cały czas na antenach Polskiego Radia. Przekazujemy także informacje minuta po minucie na naszej stronie polskieradio24.pl.
Andrzej Duda w piątek przybył na południe Polski, na obszar najmocniej dotknięty przejściem fali powodziowej. Odwiedził m.in. Lądek-Zdrój, był także w Głuchołazach. Tam dziennikarze zapytali prezydenta, dlaczego przyjechał na miejsce dopiero sześć dni po rozpoczęciu kryzysu powodziowego.
Andrzej Duda: obecność prezydenta mogłaby zaszkodzić
Prezydent wyjaśnił, że to naturalna sytuacja w czasie pokoju. - Sprawa jest bardzo prosta. Od samego początku był tu premier i ministrowie. To w gestii premiera i ministrów są bezpośrednio wszystkie służby. Prezydent konstytucyjnie jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo Rzeczpospolitej Polskiej, jest zwierzchnikiem Sił Zbrojnych - ale swoje zwierzchnictwo wykonuje poprzez ministra obrony. Takie są rozwiązania na czas pokoju - wskazał Andrzej Duda.
Prezydent dodał, że w tych okolicznościach za komunikację z wojskiem i decyzje podejmowane wobec wojska odpowiadał przede wszystkim minister obrony narodowej. - Minister był cały czas na posterunku, ja byłem w kontakcie z ministrem obrony narodowej. Premier był tu cały czas, w zasadzie od samego początku. Minister spraw wewnętrznych i administracji był obecny od samego początku. Z mojej strony koordynatorem był szef BBN Jacek Siewiera. Pan Siewiera od kilku dni jest na tym terenie - zauważył prezydent.
REKLAMA
Zwrócił także uwagę, że swoją obecnością - zamiast pomóc - mógłby bardziej zaszkodzić, gdyby pojawił się na miejscu w chwili, kiedy przez miasta przetaczała się fala powodziowa. - Natychmiast ludzie by powiedzieli - i słusznie - że policja, straż pożarna, zamiast zajmować się ratowaniem mienia i nas, zajmuje się pilnowaniem bezpieczeństwa prezydenta - tłumaczył Duda.
Prezydent: czeka nas trudna odbudowa
Jak dodał, chciałby realnie pomagać na miejscu, ale "wymagania jego funkcji i związane z nią obostrzenia" spowodowałyby, że zamiast pomóc, "jego obecność tutaj zakłócałaby proces ratowania mienia i życia ludzkiego". Prezydent wyjaśnił także, że na miejsce wysłał swojego przedstawiciela, który jest żołnierzem i lekarzem, "więc ma większe kompetencje do niesienia pomocy".
- Jestem dzisiaj, bo dzisiaj, w sytuacji spokoju, gdy nic nie zagraża bezpośrednio życiu i zdrowiu ludzi, czeka nas niezwykle ciężka i kosztowna praca związana z przywróceniem ludziom normalnego życia. I tutaj jestem dzisiaj, by z jednej strony doglądnąć tego i przyjąć zobowiązania, które zostały zrealizowane i po to, by wysłuchać, co mieszkańcy mają do powiedzenia na ten temat - mówił prezydent.
Posłuchaj
Czoło fali powodziowej na Odrze dotarło do Brzegu Dolnego na Dolnym Śląsku. Tam stan rzeki wynosi prawie dziewięć i pół metra. Mieszkańcy miasta i służby umacniają wały przeciwpowodziowe. Z kolei we Wrocławiu poziom Odry zaczyna powoli opadać.
REKLAMA
- Uwaga na osuwiska po powodziach. Główny geolog kraju ostrzega
- Policja ostrzega: uwaga na oszustów. Wykryto dziesiątki fałszywych zbiórek dla powodzian
wp.pl/IAR/jmo
REKLAMA