Tysiące hektarów lasów zalanych. Dramatyczne obrazki po powodzi
6 tys. ha zalanych lasów w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach, ponad 5 tys. w RDLP w Zielonej Górze, 330 ha w obszarze dyrekcji poznańskiej – to skutki powodzi w lasach. Leśnicy szacują straty i tłumaczą, co może się stać z lasami, przez które przetoczyła się fala powodziowa.
2024-09-26, 18:30
Trwa także liczenie strat w infrastrukturze leśnej: zniszczone są drogi, mosty, przepusty, zbiorniki i urządzenia retencyjne, które służyły nie tylko leśnikom, ale i lokalnym społecznościom. Regionalne dyrekcje Lasów Państwowych dopiero zaczynają liczyć straty, ale już teraz jasno widać, że będą one ogromne. Największe są w lasach, na terenach, przez które przeszła powódź i woda stała przez kilka dni.
Odporniejsze i słabsze gatunki
- Straty w drzewostanach zależą od tego jak długo woda będzie stała lesie i od tego, które gatunki drzew zostały podtopione. Np. olsza w wodzie poradzi sobie znakomicie i nic jej nie będzie, ale jeżeli korzenie sosen, dębów czy buków zbyt długo będą w wodzie, te drzewa uduszą się i umrą - mówi Witold Koss, dyrektor generalny Lasów Państwowych. - Zmarłe drzewa trzeba będzie usunąć i w ich miejsce posadzić nowe. To zadanie leśników - dodaje.
Od wielu lat przy usuwaniu skutków zdarzeń klęskowych: powodzi, huraganów i pożarów, leśnicy, odnawiając las, wykorzystują takie gatunki drzew, aby w przyszłości ograniczyć do minimum ryzyko powstania kolejnej klęski.
- Warszawskie uczelnie pomagają powodzianom
- Spór wokół powodzi. Prof. Rychard: reakcja rządu była ryzykowna, ale opłacalna
Działania na dziesięciolecia
Od dziesięcioleci przebudowują także monokultury leśne na drzewostany wielopiętrowe i wielogatunkowe, które będą bardziej odporne na zmiany klimatu. Przebudowa ma również na celu wykorzystanie potencjału gleb, na których jest odnawiany las. Dzięki temu przyszłe lasy będą rosły w optymalnych dla siebie warunkach i odwdzięczą się większą odpornością na choroby i szkodniki. Tak jest np. z monokulturami sosnowymi na nizinach czy świerkowymi w górach, posadzonymi ręką człowieka po 1945 roku. Na nizinach leśnicy wzbogacają lasy sosnowe dębem, bukiem i brzozą, a w górach lasy świerkowe bukiem, jodłą i jaworem. Takie mieszane lasy dają największą gwarancję przetrwania zmian klimatu.
- Przebudowa lasu to długotrwały proces. Może trwać dziesięciolecia. Czasem zamienia się to w proces ciągły. Często jeden leśniczy zaczyna taki proces, a dopiero jego następca może go ukończyć. Wszystko jest rozciągnięte w czasie i przestrzeni, by zmiana przebiegała najłagodniej- dodaje dyrektor.
Przebudowa trwa od kilkudziesięciu lat także w lasach na Dolnym Śląsku, o których ostatnio było bardzo głośno w kontekście ochrony przed powodzią.
REKLAMA
Lasy zatrzymują wodę
Oprócz tych działań Lasy Państwowe od przeszło 30 lat zajmują się retencją wodną, budując w lesie urządzenia, które spowalniają spływ wody i rozprowadzają ją po lesie. W samej dyrekcji wrocławskiej jest ich prawie 400.
Leśnicy wyjaśniają także, że na Dolnym Śląsku, ale i w całym regionie Europy Środkowej przyczyny powodzi były tożsame. Jak pokazują wyniki badań przeprowadzonych pod nazwą "Climate change and high exposure increased costs and disruption to lives and livelihoods from flooding associated with exceptionally heavy rainfall in Central Europe" przez międzynarodowy zespół naukowców World Weather Attribution, mieliśmy do czynienia z katastrofą.
Zjawisko rzadkie, ale intensywne
Naukowcy podkreślają, że obfite opady deszczu spowodowane zostały przez depresję Vb, która powstała, gdy zimne powietrze polarne przepływające znad Alp napotkało bardzo ciepłe powietrze południowej Europy. Depresje Vb są rzadkie, ale zwykle wiążą się z ulewnymi opadami deszczu w Europie Środkowej. Analiza analogicznych układów pogodowych z lat ubiegłych sugeruje, że nie ma znaczącej zmiany w liczbie występowania tego typu depresji (Vb) od lat 50. XX wieku.
REKLAMA
Obszary dotknięte powodzią, zwłaszcza rozległe ośrodki miejskie wzdłuż głównych rzek, już dawno zostały zidentyfikowane jako wysoce podatne na powodzie. Regiony te obejmują Nysę i Wrocław w Polsce, Bratysławę na Słowacji, wschodnie regiony Galati i Vaslu w Rumunii, dolną Austrię i Wiedeń, a także Ostrawę, Opawę, Krnov, Jeseník i Litovel w Czechach.
Deszczu tyle, co w pół roku
"Żaden las, nawet z najlepszym systemem retencyjnym, nie zatrzymałby takiej ilości wody, jaka spadła przed tygodniem na Dolnym Śląsku. Bez względu czy to park narodowy, czy las gospodarczy. W wielu miejscach w ciągu 3 dni spadło nawet 400 litrów wody na m2 - to tyle, ile zazwyczaj spada tam przez pół roku. W normalnych warunkach rozwiązania stosowane przez leśników związane z retencjonowaniem wody i spowalnianiem jej spływu doskonale działają. W przypadku wystąpienia katastrofy - już niestety nie. Nawalnych deszczy, które pojawiły się na Dolnym Śląsku, nie można nazwać "normalnymi warunkami", ani też przewidywalną wielkością opadów" - czytamy w komunikacie Lasów Państwowych.
Mat. prasowe/łp
REKLAMA