Poród na oddziale kardiochirurgii. Lekarze uratowali dwa życia

2024-12-12, 21:12

Niezwykła historia ze Śląska. W jednym ze szpitali przeprowadzono cesarskie cięcie na bloku kardiochirurgicznym. Doskonale skoordynowana współpraca medyków pozwoliła uratować dwa życia - 27-letniej pacjentki oraz jej nowonarodzonego dziecka.

27-letnia kobieta, pani Anna, była w ciąży i cierpiała na zespół Marfana - rzadką genetyczną chorobę, powodującą m.in. osłabienie aorty. Do placówki medycznej trafiła w 34. tygodniu ciąży. Skarżyła się na silny ból w klatce piersiowej.

O szczegółach opowiedział dr hab. Radosław Gocoł, kierujący oddziałem kardiochirurgii w Górnośląskim Centrum Medycznym w Katowicach. Jak podkreślił, od razu zdał sobie sprawę z powagi sytuacji.

- Pacjentka, która była w szpitalu w Żorach, szybko została do nas przetransportowana. Po przyjęciu na SOR i wykonaniu diagnostyki okazało się, że u chorej doszło do rozwarstwienia aorty - mówił.

Jak wyjaśnił: operacja, której pani Anna musiała być poddana, wymagała zatrzymania krążenia, a to oznaczałoby utratę dziecka.

REKLAMA

Najpierw cesarskie cięcie. Nieoczekiwana pomoc

Lekarze podjęli decyzję, że pierwszy krok to cesarskie cięcie. Niestety - w szpitalu nie było zaplecza ginekologiczno-położniczego. Pomoc nadeszła z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Katowicach-Ligocie (UCK).

Prof. Nowosielski, który kierował oddziałem na UCK, zadziałał błyskawicznie. - Skrzyknął cały zespół. Nie tylko ginekologiczny, ale i neonatologiczny. Po godzinie byli już u mnie na bloku - relacjonował dr Gocoł.

- Ten przypadek był naprawdę dramatyczny pod względem grożących niebezpieczeństw tak dla matki, jak i dla jej córeczki. Dzięki współpracy interdyscyplinarnej udało się osiągnąć sukces, chyba taki mały cud - mówił prof. Krzysztof Nowosielski.

Potem operacja kardiochirurgiczna. "Wysokie ryzyko"

Po cesarskim cięciu panią Annę czekała jeszcze jedna operacja. Była pod ścisłą opieką medyczną przez tydzień, zanim kardiochirurdzy przeprowadzili zabieg.

REKLAMA

Lekarze starali się jak najlepiej przygotować pacjentkę do operacji kardiochirurgicznej, bo istniało wysokie ryzyko krwawienia po cesarskim cięciu. To z kolei mogłoby skutkować koniecznością usunięcia macicy.

Wszystko pomyślnie się skończyło. Operacja pani Anny powiodła się.

- Córeczka czuje się bardzo dobrze. Ja też powoli dochodzę do siebie. Jeszcze troszeczkę mi to zajmie, ale jak na to, co przeżyłyśmy obie, to jest wspaniale - mówi pacjentka.

Czytaj także:

PAP/pb

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej

Najnowsze