Lawina fake newsów po dywersji na kolei. "Użyteczne narzędzia rosyjskich trolli"
Incydenty na torach wywołały falę niezweryfikowanych komentarzy w sieci. Według Res Futury 26,3 proc. komentujących krytykuje zaniechania, opieszałość i spóźnione działania służb. W infosferze działają podmioty powielające dezinformacje, które podważają zaufanie do państwa – powiedział PAP dr Michał Marek z NASK.
2025-11-18, 16:04
Akt dywersji na kolei. Prokuratura wszczęła śledztwo
Na trasie Warszawa–Lublin doszło do dwóch incydentów. W wyniku pierwszego z nich zniszczono fragment torów w pobliżu stacji PKP Mika w powiecie garwolińskim na Mazowszu. Z kolei w pobliżu miejscowości Gołąb w powiecie puławskim na Lubelszczyźnie, z powodu uszkodzonej linii kolejowej, do gwałtownego hamowania został zmuszony maszynista pociągu wiozącego 475 pasażerów. Nikomu nic się nie stało. Prokurator wszczął w poniedziałek śledztwo w sprawie aktów dywersji o charakterze terrorystycznym, skierowanych przeciwko infrastrukturze kolejowej i popełnionych na rzecz obcego wywiadu.
Jak wyglądają narracje internautów?
Raport prezentuje reakcje i dominujące narracje internautów po incydencie uszkodzenia torowiska w rejonie Życzyna. Dyskusja publiczna w obliczu zdarzeń kryzysowych, jak zwracają uwagę autorzy opracowania, szybko ułożyła się w ostry spór o kompetencje i wiarygodność instytucji. W opracowaniu, które przygotował Europejski Kolektyw Analityczny Res Futura podano, że oś krytyki skupiła się na opieszałości służb i braku komunikacji rządu, z wyraźnym wezwaniem do działań kryzysowych. "W widoczny sposób polaryzują się narracje polityczne i narodowościowe, z oskarżeniami wobec ukraińskich i rosyjskich wątków operacyjnych. Pozytywnym kontrapunktem jest jednoznaczna aprobata dla reakcji maszynisty, któremu przypisywane jest zapobieżenie katastrofie" - wskazano.
Incydenty na trasie Warszawa-Lublin Tożsamość sprawców dzieliła opinię publiczną. Znamy już prawdę
Politolog prof. Roman Baecker z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu powiedział PAP, że w "takim przypadku logika nakazuje zastanawiać się nad śladem rosyjskim". - Rosjanie mają największy interes w tym, żeby linie kolejowe prowadzące w stronę granicy ukraińskiej były zablokowane, bo wtedy nie będzie transportu z pomocą dla Ukrainy - powiedział politolog. Raport Res Futura wskazuje, że 15,4 proc. komentujących uważa, że za aktem dywersji stoją osoby narodowości ukraińskich. Z kolei 10,2 proc. użytkowników wskazywało Rosję jako potencjalnego sprawcę uszkodzenia torów, powołując się na wcześniejsze przypadki podobnych sabotaży oraz domniemany interes w destabilizacji Polski wspierającej Ukrainę. Wątpliwości na temat tożsamości sprawców rozwiał w Sejmie premier Donald Tusk. Podczas popołudniowego wystąpienia poinformował, że za sabotażem stało dwóch obywateli Ukrainy działających na rzecz rosyjskich służb specjalnych.
– Reakcje internautów pojawiające się bezpośrednio po publikacji treści charakteryzują się zazwyczaj wysokim natężeniem emocjonalnym. W konsekwencji komentarze często mają wulgarny lub brutalny charakter i zawierają bezpośrednie oskarżenia – powiedziała medioznawczyni z UMCS dr Ilona Dąbrowska. Ekspertka podkreśliła, że na tak wczesnym etapie nie można formułować wniosków dotyczących sprawców.
Zdaniem prof. Baeckera, jeśli założymy, że za incydentem stoją rosyjskie służby specjalne, rosyjscy propagandyści mogą masowo udostępniać posty wskazujące Ukraińców jako winnych. - Internauci powielający takie informacje, często nieświadomi ich nieprawdziwego charakteru, stają się „użytecznymi narzędziami rosyjskich trolli - powiedział PAP prof. Baecker.
Eksplozja niedaleko stacji Mika Kierownik Zespołu Analiz Zagrożeń Zewnętrznych z NASK dr. Michał Marek powiedział PAP, że "w polskiej infosferze działają obecnie zarówno podmioty zewnętrzne, jak i krajowe, które popularyzują narracje dezinformacyjne". – Mają one na celu podważanie zaufania do Polski. W przypadku podmiotów zewnętrznych chodzi przede wszystkim o próby przedstawienia zdarzenia jako prowokacji – zarówno rzekomo dokonanej przez polskie służby, jak i przez Ukrainę – podkreślił ekspert.
Incydenty na kolei. Tak internauci ocenili działania służb
Analitycy Res Futury zwracają uwagę, że 54 proc. komentujących krytykuje rzekomy brak zabezpieczenia torowiska po nocnych zgłoszeniach, powolną reakcję służb oraz brak szybkiej i spójnej komunikacji rządowej. Zdaniem internautów brak informacji w mediach dodatkowo "podkopuje" zaufanie do oficjalnych źródeł. O uszkodzeniu torowiska w rejonie miejscowości Życzyn w pobliżu stacji PKP Mika policja i kolej poinformowały w niedzielę w ciągu dnia. Premier Donald Tusk przekazał tego dnia, że w sprawie zniszczenia fragmentu torowiska na trasie Dęblin-Warszawa jest w stałym kontakcie z ministrem spraw wewnętrznych. Jak zaznaczył wówczas, niewykluczone, że jest to akt dywersji. O tym, że "potwierdziły się najgorsze przypuszczenia o akcie dywersji" premier Tusk poinformował w poniedziałek przed godz. 9. O godz. 14 w sprawie incydentów na torach odbyła się konferencja w której wzięli udział m.in. szef MSWiA Marcin Kierwiński, minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak, minister sprawiedliwości, prokurator generalny Waldemar Żurek oraz minister infrastruktury Dariusz Klimczak. – Z jednej strony pojawiają się twierdzenia o prowokacjach nie-rosyjskich, np. ukraińskich, a z drugiej – komunikaty sugerujące nieprawdziwe lub nieskoordynowane działania władz i służb, co tworzy zafałszowany obraz rzeczywistości – powiedział dr Marek.
18 proc. wpisów dotyczących incydentu ma charakter ironiczny lub sarkastyczny, co według Res Futury buduje dystans do komunikatów służb i mediów. – To wypowiedzi internautów, którzy najwyraźniej bagatelizują sprawę – zauważyła dr Ilona Dąbrowska. Ekspertka podkreśliła, że lekceważenie lub wyśmiewanie potencjalnie niebezpiecznego aktu sabotażu jest zachowaniem nieodpowiedzialnym.
Dr Michał Marek zaznaczył, że ze względu na dynamikę sytuacji, najważniejszym dla odbiorcy mediów działaniem jest bazowanie wiedzy na oficjalnych komunikatach. Do sytuacji należy podchodzić ze spokojem i rezerwą w przypadku doniesień i charakterze nieoficjalnym. - Najważniejsze to nie dać pogrążyć się panice. Wojna hybrydowa jest stałym elementem naszej rzeczywistości. Rzeczywiście widzimy, że niestety to zagrożenie wzrasta i musimy też być tego świadomi, ale to nie jest powód do paniki, nie do bagatelizowania, tylko do poważnych przygotowań i analizy sytuacji - podkreślił kierownik Zespołu Analizy Zagrożeń Zewnętrznych w NASK.