Referendum ws. przymusowej relokacji migrantów. Przydacz: rozmawiając z Brukselą chcemy mieć twardy argument
- Chcemy mieć twarde gwarancje, co do tego, że to Polska będzie decydować o tym, kto do niej przyjeżdża, a kto nie przyjeżdża, a nie jacyś urzędnicy europejscy - powiedział we wtorek Marcin Przydacz, odnosząc się do pomysłu zorganizowania referendum w sprawie przymusowej relokacji migrantów.
2023-06-20, 10:28
W czwartek Sejm przyjął uchwałę wyrażającą sprzeciw wobec unijnego mechanizmu relokacji nielegalnych migrantów, która zobowiązuje rząd do stanowczego sprzeciwu wobec takich praktyk Unii Europejskiej. Prezes PiS Jarosław Kaczyński oświadczył w Sejmie, że kwestia relokacji migrantów w Unii Europejskiej musi być przedmiotem referendum.
- Chcemy mieć twarde gwarancje, co do tego, że to Polska będzie decydować o tym, kto przyjeżdża do Polski, a kto nie przyjeżdża, a nie jacyś urzędnicy europejscy - mówił.
Prezydencki minister kontynuował: - Uważamy, że konieczna jest decyzja Polaków, stąd też Sejm pracuje nad referendum, które ma zostać przeprowadzone. Art. 4 konstytucji mówi, że władza zwierzchnia należy do narodu, który realizuje ją albo poprzez swoich przedstawicieli albo bezpośrednio. I to jest nasze konstytucyjne uprawnienie, żeby w tego typu sytuacjach podejmować decyzje.
REKLAMA
Twardy argument
Na uwagę, że wszystkie siły polityczne są przeciw przymusowej relokacji, więc po co organizować referendum, Przydacz podkreślił, że rząd, minister ds. europejskich czy MSZ - rozmawiając z Brukselą - będzie miał twardy argument w postaci wyniku referendum, a także dyskusji na temat prymatu prawa i prymatu decyzji.
Tzw. pakt migracyjny zawiera m.in. system "obowiązkowej solidarności". Polega on na tym, że choć "żadne państwo członkowskie nie będzie nigdy zobowiązane do przeprowadzania relokacji", to "ustalona zostanie minimalna roczna liczba relokacji z państw członkowskich, z których większość osób wjeżdża do UE, do państw członkowskich mniej narażonych na tego rodzaju przyjazdy".
Liczbę tę ustalono na 30 tys. Natomiast "minimalna roczna liczba wkładów finansowych zostanie ustalona na 20 tys. euro na relokację. Liczby te można w razie potrzeby zwiększyć, a sytuacje, w których nie przewiduje się potrzeby solidarności w danym roku, również zostaną wzięte pod uwagę" - czytamy w komunikacie Rady UE.
Oznacza to de facto, jak tłumaczył wysokiej rangi dyplomata unijny, który uczestniczył w negocjacjach, wybór między relokacją migrantów a ekwiwalentem finansowym w przypadku braku chęci ich przyjęcia.
REKLAMA
- "Referendum najmocniejszym argumentem w dyskusji z UE". Szynkowski vel Sęk o relokacji migrantów
- "Niech Polacy się wypowiedzą i pokażemy Europie te wyniki". Terlecki o referendum ws. relokacji migrantów
- Referendum ws. relokacji migrantów. Ast: mogłoby się odbyć równocześnie z wyborami do Sejmu
Zobacz także: poseł Paweł Zalewski w Programie 1 Polskiego Radia o przymusowej relokacji migrantów
PAP/IAR/łl
REKLAMA
REKLAMA