Środki z KPO a transformacja energetyczna w Polsce. Planowane inwestycje

Profesor Władysław Mielczarski, ekspert elektroenergetyki, wyjaśnia, jak wykorzystamy środki z KPO w ramach transformacji energetycznej. W sumie na ten cel mamy dostać z Brukseli 26 mld euro. 

2023-12-19, 07:51

Środki z KPO a transformacja energetyczna w Polsce. Planowane inwestycje
Pierwszy prąd z Baltica 2 zostanie przesłany do Krajowego Systemu Elektroenergetycznego w 2027 roku. Foto: Shutterstock/Tony Moran

Rozmowa z prof. dr hab. inż. Władysławem Mielczarskim, ekspertem elektroenergetyki.


Panie profesorze, jak środki z KPO wpłyną na transformację energetyczną w Polsce?

- KPO składa się z dwóch części - jedna to są granty, a druga to pożytki. Całe KPO dla Polski wynosi 60 mld euro. Pożyczki są wspólnie zaciągane przez wszystkie kraje, które z KPO korzystają, dlatego nie wszystkie kraje europejskie dołączyły do tego schematu, motywując, to tym, że wspólne zaciąganie pożyczek przez kraje europejskie - z których część ma nie najlepsze opinie, jeśli chodzi o spłacane długów - nie jest dobre.

Polska w ramach KPO ma dostać na energetykę 26 mld euro. To nie są pieniądze, które by wpłynęły na transformację sektora. Energetyka potrzebuje dla transformacji ponad 1000 mld zł, więc te nawet 26 mld euro, czyli około 100 mld zł, które otrzymamy, stanowić będzie 7-10 proc. naszych potrzeb.


Jak będzie wyglądał podział przydzielonych już Polsce środków? 

REKLAMA

 - Najwięcej dostanie Bank Gospodarstwa Krajowego, który będzie dysponentem ponad 17 miliardów euro. Poprzez system przetargów będzie kierował te pieniądze do różnych działów energetyki. W tej chwili nie wiemy dokładnie, jak to się będzie układało. Pozostała część pieniędzy już jest ukierunkowana. Komisja Europejska zdecydowała, że ok. 4,8 mld euro mamy wydać na rozwój energetyki wiatrowej morskiej. Nie jest to dużo w stosunku do potrzeb, ponieważ tylko pierwszy etap, który jest już gwarantowany ustawą, zakłada budowę 5900 MW, co będzie kosztowało około 100 mld zł.

Dostaliśmy środki w pierwszej kolejności na energetykę wiatrową morską. Niektórzy wskazują, że przyczyną jest konieczność podratowania, poprzez zakupy, niemieckich czy duńskich firm wiatrakowych, które mają olbrzymie problemy finansowe. Z drugiej strony z tych 100 mld zł, jakie wydamy na wiatraki morskie tylko w pierwszym etapie, polskie firmy mogą zarobić 5-10 proc., a reszta trafi do firm zachodnioeuropejskich. Pieniądze zostaną w rodzinie - europejskiej rodzinie.

Środki z KPO trafią też na modernizację sieci na wsi - około 1 mld, a także na infrastrukturę gazową, również około pół mld euro i podobne sumy na budowę sieci przesyłowych. Zaledwie 200 mln euro jest przeznaczone na magazyny energii, i podobnie też około 200 mln euro otrzymają społeczności energetyczne.

Jakie znaczenie ma dla rozwoju polskiej energetyki przyjęty na początku grudnia pakiet wodorowo-gazowy? 

- Zacznę od genezy pakietu. Problem polega na tym, że decyzje polityczne nie zawsze są zgodne z prawami fizyki, ale fizyka zawsze wygrywa z decyzjami politycznymi. W decyzjach politycznych zakładano, że odejdziemy od paliw kopalnych, a energię będziemy czerpać głównie z odnawialnych źródeł energii. OZE produkujemy m.in. z biogazu, biomasy, wody, ale jest to niewielka część. Dominuje energia wyprodukowana przez panele fotowoltaiczne i wiatraki, obecnie lądowe, w przyszłości też morskie.

REKLAMA

Jednak główne technologie OZE, które miały nas doprowadzić do obniżenia emisyjności energetyki, są bardzo zależne od pogody. Rok ma 8 tys. 760 godzin i my potrzebujemy energii elektrycznej w każdej godzinie. Panele fotowoltaiczne wykorzystują pełną moc do produkcji energii tylko 1000 godzin rocznie, natomiast elektrownie wiatrowe produkują energię z wiatru na lądzie 2300 godzin rocznie, a na morzu 3500 godzin. Jednak rok ma dalej ponad 8 tys. godzin.

Tymczasem my musimy mieć energię 7 dni w tygodniu i 24 godziny na dobę, i nagle uświadomiono sobie, że my nie mamy OZE, które byłyby zawsze dyspozycyjne. Technologiami wytwarzania energii, które są zawsze dyspozycyjne, jest atom, gaz i węgiel. W ramach transformacji energetycznej postanowiono przeprowadzić dekarbonizację. Alternatywą miał być gaz ziemny, który jednak też emituje dwutlenek węgla. Podczas spalania węgla wydziela się 0,7 tony na MWh dwutlenku węgla, a podczas spalania gazu 0,5 tony na MWh, czyli około 30 proc. mniej.

W obecnej sytuacji geopolitycznej Europie brakuje gazu ziemnego. Stary Kontynent próbuje przestawić się na gaz płynny, ale jego też brakuje. Rurociągi, którymi gaz płynie z Norwegii, pracują nawet na 120 proc. swoich możliwości. Wielu ekspertów też uważa, że gaz
ziemny jest przede wszystkim surowcem dla przemysłu chemicznego, a jego spalanie to barbarzyństwo.

Energii atomowej nadal nie mamy. Niemcy z różnych powodów zrezygnowali z atomu. Program energetyki atomowej w Polsce powstał w 2009 roku. W obecnej sytuacji przestawienie energetyki wyłącznie na OZE grozi zapaścią systemu elektroenergetycznego. W dniu 26 kwietnia br. operatorzy polskiej sieci przesyłowej wyłączali z sieci farmy wiatrowe i fotowoltaiczne, bo energii było za dużo. Groziła nam destabilizacja systemu.

REKLAMA

Taka sytuacja będzie się powtarzać, system elektroenergetyczny nie jest w stanie przyjąć takich ilości energii OZE, jakie chcemy wyprodukować. Natomiast w listopadzie OZE praktycznie nie pracowały i energia z węgla musiała pokryć 95 proc. zapotrzebowania. Dlatego w Unii Europejskiej szuka się źródeł energii, które mogłyby cały czas pracować. Jeden z pomysłów dotyczy przetwarzania nadmiaru energii OZE na wodór w wyniku elektrolizy. Wodór można też produkować np. z węgla czy gazu ziemnego, ale to nie o to chodzi w transformacji energetycznej. To musi być "zielony" wodór z energii z OZE.

UE przeznacza ogromne środki na badania, które pozwolą na zastąpienie węgla czy gazu, a nawet atomu, wodorem, ale tzw. zielonym wodorem. Stąd się bierze program wodorowy, który ma ratować transformację energetyczną. Kolokwialnie mówiąc, to jedyna deska ratunku. Wodór można wyprodukować z energii z OZE, chociaż to bardzo kosztowne. Gorzej jest z magazynowaniem, ponieważ potrzebne są podziemne kawerny. Magazyny ze stali nie wchodzą w grę, jeśli chodzi o magazynowanie wodoru. Musi być gromadzony w specjalnych, bardzo kosztownych i ciężkich, kompozytowych zbiornikach. Dla przykładu i zobrazowania technologii podam, że w jednym z modeli Toyoty, który jest na wodór, bak waży ponad 120 kg. Mieści się tam 5 kg wodoru.

Wodór spala się wybuchowo, więc na jego zastosowanie do produkcji dużych ilości prądu w turbinach nie mamy co liczyć. I tak, jesteśmy w sytuacji bez wyjścia. Takiej transformacji, jakiej chcą politycy, nie akceptują prawa fizyki.

Panie profesorze, czy mógłby pan ocenić, jak Polska wywiązuje się z deklaracji związanych z rozwojem OZE?

- Jako nauczyciel stwierdziłbym, że Polska w produkcji energii z OZE jest dobrym uczniem, no może nie piątkowym, ale na pewno na 4,5. Na koniec 2022 roku jej udział w miksie energetycznym wynosił 22 proc. Szacuję, że za 7 lat udział OZE w bilansie energetycznym kraju będzie na poziomie 35 proc., czyli przekroczymy zadany poziom unijny.

REKLAMA

Dziękuję za rozmowę.

Czytaj także: 

[POLSKIE RADIO 24] 5 miliardów euro zaliczki ze zmienionego KPO. Sawicki: to zasługa jednego i drugiego rządu

kg

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej

Najnowsze