Prawnik: ataki na działaczy społecznych na Ukrainie to problem systemowy

Ataki na działaczy społecznych na Ukrainie to problem systemowy; śledztwa w tych sprawach skupiają się na sprawcach, zaś ich organizatorzy są wciąż na wolności - mówi PAP ukraińska prawniczka Jewhenija Zakrewska.

2019-10-23, 14:00

Prawnik: ataki na działaczy społecznych na Ukrainie to problem systemowy
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: Sokolenko/shutterstock.com/cc

Według danych ukraińskiego Centrum Wolności Obywatelskich, tylko w pierwszej połowie 2019 r. doszło do 23 motywowanych politycznie ataków na działaczy społecznych. W połowie przypadków wszczęto postępowania karne, ale śledztwa są nieskuteczne.

Jewhenija Zakrewska specjalizuje się w obronie działaczy społecznych. Reprezentowała w sądzie m.in. rodziny zabitych na Majdanie, a także oblaną kwasem siarkowym działaczkę z Chersonia Katerynę Handziuk, która zmarła z powodu obrażeń kilka miesięcy po ataku.
„Rząd nie daje rady do tej pory przeciwdziałać sojuszom miejscowych biznesmenów, władz lokalnych i bandyckich ugrupowań, które jednoczą się w procesie niszczenia i zastraszania działaczy społecznych. Co gorsza, odbywa się to przy bezczynności lub nawet pod przykrywką policji” - wyjaśnia Zakrewska.

W ostatnich miesiącach prawniczka zaangażowała się w obronę grupy działaczy społecznych, sprzeciwiających się zabudowie kijowskiego wąwozu o nazwie Protasiw Jar, obejmującego 30 hektarów lasu w centrum stolicy Ukrainy.

- Ten teren to zielona oaza Kijowa, płuca zadymionego miasta. Dla nas, ludzi, którzy mieszkają w tej okolicy, to szok, że ktoś chce tam wybudować trzy 40-piętrowe budynki. Ten teren powinien być objęty ochroną, funkcjonować jak ukraiński Central Park. Dlatego rozpoczęliśmy protesty - wyjaśnia 22-letni Roman Ratusznyj, mieszkaniec okolic Protasiw Jaru.

REKLAMA

Działacze skarżą się na ataki ochroniarzy

Ochroniarze wynajęci przez firmę deweloperską budowanego obiektu wielokrotnie grozili Ratusznemu oraz innym działaczom pobiciem, porwaniem, a nawet śmiercią. Aktywiści zwrócili się o pomoc do policji, ale nie otrzymali żadnej odpowiedzi od organów ścigania.

15 września jeden z ochroniarzy zaatakował koordynatorkę grupy Julię Kononienko - podają działacze. Zdiagnozowano u niej wstrząs mózgu, ale policja odmówiła zatrzymania napastnika. Aktywiści złożyli pięć zawiadomień o atakach na Kononienko i jej sąsiadów, ale otrzymali informację, że policja zgubiła ich zgłoszenia.

- Przedstawiciel dewelopera chciał mi przekazać pieniądze w zamian za zakończenie naszych działań. Gdy odmówiłem, usłyszałem, że w każdej chwili mogę po prostu zniknąć - opowiada PAP Ratusznyj.

Działacz pokazuje także PAP zrzuty ze swojego profilu na Facebooku, gdzie widnieją wypowiedzi Hennadija Korbana, najbliższego współpracownika oligarchy Ihora Kołomojskiego i jednego z inwestorów planowanej budowy. Biznesman grozi w nich chłopakowi porwaniem.

REKLAMA

Sam Korban mówił mediom ukraińskim, że nie ma nic wspólnego z budową i nie wie, dlaczego jeden z aktywistów ciągle mu coś zarzuca.

- Sytuacja jest niebezpieczna, bo przypomina wypadki z zeszłego roku: próbę zabójstwa Witalija Ustymenki, który sprzeciwiał się nielegalnym budowom w Odessie, trzy zamachy na działacza Serhija Sternenkę, a także sytuację Kateryny Handziuk i atak na nią, który ostatecznie zakończył się jej morderstwem. Wszystkie te sprawy łączy bezczynność organów ścigania wobec gróźb i poczucie bezkarności przestępców - stwierdza Zakrewska.

Obecnie koordynatorzy grupy Inicjatywa Protasiw Jaru są zmuszeni do ukrywania się.

- Zmieniłem numer telefonu, mieszkam u znajomych. Po prostu boję się o swoje życie. Sąsiedzi stale widzą dziwnych mężczyzn kręcących się pod moim domem. Kogo mamy prosić o pomoc, skoro policja ignoruje problem? - pyta Ratusznyj.

REKLAMA

Na sytuację zareagowali obrońcy praw człowieka

- Uważamy te prześladowania za niedopuszczalne i wobec bezczynności organów ścigania domagamy się natychmiastowej reakcji Prokuratury Generalnej i policji. Wymagamy zapewnienia aktywistom bezpieczeństwa i przeprowadzenia śledztwa włącznie z udziałem osób zajmujących wysokie stanowiska i biznesmenów lojalnych wobec obecnej władzy Ukrainy - napisano w opublikowanym w miniony piątek oświadczeniu sześciu organizacji podpisanym m.in. przez Helsińską Fundację Praw Człowieka. Autorzy podkreślili także, że wymagają od władz Ukrainy oficjalnej reakcji na sytuację, aby zapobiec podobnym wypadkom w przyszłości.

O pomoc do prezydenta

- Zwróciliśmy się też o pomoc do prezydenta Ukrainy, bo skoro organy ścigania są bezradne, to jedynie jego publiczna interwencja może zapewnić kijowskim działaczom społecznym bezpieczeństwo. Innej drogi nie widzę - mówi Zakrewska w rozmowie z PAP, dodając, że do biura prezydenta przekazano pismo z opisem problemu i prośbą o wsparcie.

Dmytro Pałanczuk, dyrektor spółki Daytona Development Company, oświadczył w rozmowie z telewizją Hromadskie, że inwestorzy nie mają nic wspólnego z groźbami wobec aktywistów, zaś działacze to po prostu młodzi ludzie, którzy chcą zwrócić na siebie uwagę.

Aktywiści nie otrzymali jeszcze żadnej odpowiedzi na pismo, które wystosowali do prezydenta Ukrainy, Wołodymyra Zełenskiego.

REKLAMA

Z Kijowa Monika Andruszewska (PAP) / agkm

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej