Teorie spiskowe wokół wirusa. Sowiecka dezinformacja znana do dziś

- Celem dezinformacji jest rozbrojenie przeciwnika poprzez wpłynięcie na jego decyzje polityczne, ekonomiczne, militarne i doprowadzenie do jego samodezorganizacji czy nawet autodestrukcji - powiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Piotr Żochowski, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich. Podkreślił, że pomimo kryzysów społecznych, politycznych i ekonomicznych Kreml nie przerywa swoich działań.

Sabina Treffler

Sabina Treffler

2020-10-23, 18:00

Teorie spiskowe wokół wirusa. Sowiecka dezinformacja znana do dziś
Ilustracja wirusa HIV. Foto: shutterstock.com/Kateryna Kon

"W warunkach demokracji zachodniej, otwartego społeczeństwa, pluralizmu mediów i braku cenzury (...) rosyjska dezinformacja do niedawna nie napotykała większych przeszkód" czytamy w publikacji Ośrodka Studiów Wschodnich. Mimo że praca Jolanty Darczewskiej "Między jawną dezinformacją a niejawną praktyką. Gry rosyjskich służb" ukazała się w marcu 2019 roku, to powyższy cytat można uznać za twierdzenie uniwersalne.

- Żeby zrozumieć działania informacyjne prowadzone przez Federację Rosyjską, należy poznać sposób myślenia Rosjan, którzy nastawieni są na długofalowe działania. Pomimo kryzysów społecznych, politycznych i ekonomicznych nie przerywają oni swojego działania, najwyżej je na pewien czas zamrażają - powiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Piotr Żochowskiekspert Ośrodka Studiów Wschodnich ds. bezpieczeństwa wewnętrznego w Europie Wschodniej.

Czytaj także: Stanisław Żaryn: Rosja destabilizuje kraje Zachodu polaryzując społeczeństwa

Czy jesteśmy narażeni na dezinformację? Oczywiście, nieustannie. Czy padamy jej łatwowiernymi ofiarami? Na to pytanie musimy odpowiedzieć sobie sami. To zależy, jak często sięgamy po sensacyjne opracowania tematów i jak wiarygodne są nasze źródła informacji.

REKLAMA

Operacja "Infektion"

Powiązany Artykuł

haker 1200.jpg
Dezinformacja oraz manipulacja. Czym są i jakie mają formy?

Możemy nie kojarzyć oficjalnej nazwy operacji i nawet nie mieć świadomości, że jakaś błędna teza prezentowana przez lata została nam narzucona z rozmysłem, a wszystko zostało opracowane przez sztab fachowców. W latach 80. XX wieku radzieckie służby specjalne prowadziły długotrwałe operacje mające na celu obniżenie pozycji USA na arenie międzynarodowej. Po kilku latach prac w KGB skonstruowano operację "Infektion", która swoje żniwo zbiera do dzisiaj. Efektem tego jest m.in. nadszarpnięte zaufanie czarnoskórej części społeczeństwa do oficjalnych władz w Stanach Zjednoczonych.

Operacja stała się uniwersalnym i zadziwiająco skutecznym narzędziem opartym głównie na dezinformacji. Bazą był komunikat, że wirus HIV został stworzony w amerykańskim laboratorium wojskowym. A wokół tego w sposób zaplanowany lub spontaniczny wyrosły teorie spiskowe.

Morderczy mit

Mit o tym, że źródłem wirusa HIV są Amerykanie, do dziś pokutuje w Afryce, kontynencie, którego ludność najbardziej jest dotknięta zespołem nabytego niedoboru odporności. Nie zmieniło tego nawet ujawnienie detali operacji w słynnym "Archiwum Mitrochina".

Konsekwencją wiary w nieprawdziwe informacje, podsycaną aurą tajemniczości, jest w wielu przypadkach śmierć chorych na AIDS, którzy paradoksalnie w obawie o swoje zdrowie nie podejmowali leczenia. Niektóre ze źródeł podają, że ze względu na nieprzyjmowanie leków antyretrowiralnych śmierć mogło ponieść nawet 300 tys. chorych. W obliczeniach nie uwzględniono liczby zakażeń HIV, których można było uniknąć, gdyby społeczeństwo uwierzyło w zagrożenie.

REKLAMA

Teoria dla każdego

Powiązany Artykuł

big ben londyn free shut 1200.jpg
Rosja ingerowała w brytyjską politykę? Poznamy raport parlamentarnej komisji

Na bazie jednej dezinformacji powstawały kolejne - zaplanowane i sprofilowane pod konkretnych odbiorców lub całkowicie spontaniczne. Wszystkie takie "teorie spiskowe" niewiele mają wspólnego z prawdą, ale jej element musi w nich być dla uwiarygodnienia.

W 1987 roku w Afryce oraz na Bliskim Wschodzie funkcjonowała plotka, jakoby Amerykanie "nasączali" wirusem HIV prezerwatywy. Na Czarnym Kontynencie głoszono dezinformację o tym, że Stany Zjednoczone przeprowadzają w Afryce przy użyciu wirusa HIV eksperymenty mające na celu depopulację strategicznych regionów kontynentu. Takie tezy w swoich opracowaniach jeszcze niedawno publikowała nawet kenijska biolog, działaczka feministyczna i ekologiczna Wangari Maathai - laureatka Pokojowej Nagrody Nobla w 2004 roku.

Nieprawdziwą informacją jest również ta, która po raz pierwszy pojawiła się w 1988 roku w Nigerii o tym, że rozprzestrzenianie się HIV miało sięgać lat 60. XX wieku. Miało ono być spowodowane "przeprowadzaniem przez bogatych Amerykanów testów skażonej szczepionki przeciwko polio na biednych czarnoskórych".

Co więcej, tezy zaczerpnięte z radzieckiej dezinformacji do dzisiaj pojawiają się w przemówieniach polityków i osób publicznych. Jeszcze w latach 2000. prezydent Zimbabwe Robert Mugabe głosił, że AIDS to "spisek białych ludzi".

REKLAMA

Różne "środki aktywne"

Analitycy często podkreślają, że dezinformacja to element tzw. środków aktywnych (active measures) wykorzystywanych głównie przez rosyjskie służby specjalne.

- Istota środków aktywnych opiera się na systemowej, permanentnej, zintegrowanej aktywności państwa. Jest to proces ciągły z wyraźnie zaznaczonym okresem zwiększonej aktywności. Opiera się on na wykorzystaniu wielu różnych instrumentów: politycznych, ekonomicznych, militarnych, społecznych i informacyjnych - tłumaczył w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Piotr Żochowski.

- Polega na fałszowaniu, kreowaniu i wykorzystywaniu istniejących wydarzeń i zjawisk oraz nadawaniem im oprawy pożądanej z punktu widzenia Kremla. Celem jest rozbrojenie przeciwnika poprzez wpłynięcie na jego decyzje polityczne, ekonomiczne, militarne i doprowadzenie do jego samodezorganizacji czy nawet autodestrukcji - podkreślił nasz rozmówca.

W poszukiwaniu źródła

Powiązany Artykuł

youtube-2617510_1280 (1).jpg
Walka z chińską dezinformacją. YouTube skasował ponad 2500 kont

Amerykańskim analitykom prawie dokładnie udało się dotrzeć do pierwotnego źródła nieprawdziwych informacji. Trop urwał się na wydawanym w New Delhi indyjskim dzienniku "Patriot". Jak się później okazało, gazeta, która jako pierwsza opisała "sensacyjne odkrycie" została powołana do życia celowo przez KGB już na dwie dekady przed publikacją kluczowej dla operacji informacji. Pierwsze wzmianki o rzekomym pochodzeniu wirusa HIV pojawiły się na jej łamach w 1983 roku. Gazeta opublikowała anonimowy list, który przesłano do kraju Trzeciego Świata z Nowego Jorku. Autorem miał być amerykański naukowiec pragnący zachować anonimowość. KGB często wykorzystywało niekojarzony z wpływami radzieckimi Daleki Wschód i anonimowe informacje.

REKLAMA

Istnienia owego listu do dzisiaj nie udało się dowieść, a z analizy przedruku wynika, że tajemnicza korespondencja mogła powstać na zlecenie Łubianki. Świadczą o tym m.in. potknięcia językowe wskazujące, że język angielski nie był językiem ojczystym dla autora listu oraz to, że zawierał niedokładne informacje dotyczące pracy poszczególnych instytucji, które dla ówczesnego amerykańskiego naukowca nie stanowiłyby problemu.

Bratnia pomoc

"Anonimowy naukowiec" w liście wysłanym do redakcji powoływał się na wyniki badań. Warto wspomnieć, że rola autorytetów i pseudoekspertów jest w przypadku szerzenia zorganizowanych kłamstw bardzo istotnym elementem. Do uwiarygodnienia sensacyjnej radzieckiej tezy brakowało w latach 80. XX wieku opinii "niezależnego badacza". Wraz z koniecznością rozwoju operacji w tym kierunku z pomocą przyszło Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego Niemieckiej Republiki Demokratycznej, szerzej znane jako Stasi.

Pod ich okiem powstał raport, pod którym podpisał się emerytowany wschodnioniemiecki biofizyk Jakob Segal. Naukowiec występował początkowo na naukowych konferencjach i sympozjach, prezentując wnioski z badań. Jak się później okazało, raport był niemającym nic wspólnego z pracą naukową zbitkiem połączonych ze sobą przypuszczeń, domysłów i poszlak.

Czytaj także:

Co ciekawe, "badania" Segala były podważane nie tylko przez uznanych zachodnioeuropejskich naukowców, ale kwestionował je również dr Wiktor Żdanow z państwowego Instytutu Wirusologii im. Dmitrija Iwanowskiego. Po latach batalii ze środowiskami naukowców Segal osobiście przyznał w rozmowie z rosyjskimi mediami, że nie miał żadnych bezpośrednich dowodów na poparcie swojego twierdzenia. Jednak aż do swojej śmierci w 1995 roku nie zaprzeczył głoszonym przez siebie sensacjom.

Powiązany Artykuł

kreml moswka free shut 1200.jpg
"Fakt podawany w określonej otoczce". Kuczyński o mechanizmach dezinformacji rosyjskiej

O samym Segalu wiele informacji dostarczył Wasilij Mitrochin. Ujawnił, że naukowiec urodził w Rosji, w rodzinie litewskich Żydów, oraz że był agentem KGB i tajnym współpracownikiem HVA - wywiadowczej części wschodnioniemieckiej służby bezpieczeństwa Stasi. Nieprzypadkowo zatem został wybrany do tego zadania. Członkiem jego "zespołu naukowców" podpisanych jako współautorzy raportu, była m.in. jego małżonka, która również współpracowała ze wschodnioniemieckim wywiadem.

O zleceniu napisania raportu wiadomo z odtajnionej korespondencji pomiędzy KGB a bułgarskim kontrwywiadem, który również był zaangażowany w przeprowadzenie części operacji, podobnie jak np. czeski.

Współczesne działania

Podobne działania manipulacyjne jak w przypadku operacji "Infektion" obserwujemy również dzisiaj, co podkreślił nasz rozmówca Kamil Basaj z Fundacji INFO OPS Polska. - Przy zastosowaniu bardzo podobnej metodyki działań i wprowadzania do dyskursu teorii spiskowych, dezinformacji nt. koronawirusa, ale nie tylko - podkreślił w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.

REKLAMA

- Próby zainspirowania publicystyki opartej na przygotowanych wcześniej wątkach manipulacyjnych sugerujących celowe uwolnienie wirusa SARS-CoV-2 przez amerykańską armię w Wuhanie podczas igrzysk wojskowych w 2019 roku. Do uwiarygodnienia tej tezy posługiwano się przykładem infekcji kilku żołnierzy amerykańskich, która miała mieć miejsce podczas "podrzucania" wirusa na targ w Wuhanie - mówił nam Basaj.

Czytaj także: Cyberataki rosyjskiego wywiadu wojskowego. MSZ wydało specjalne oświadczenie

- To był listopad 2019 roku, a o koronawirusie mało kto wówczas słyszał. 25 stycznia 2020 roku ta teoria zaczęła być propagowana przez Portal Global Research należący do Centrum Badań nad Globalizacją kierowanego przez Michela Chossudovsky'ego, obecnie komentatora rosyjskiej tuby propagandowej Russia Today oraz niektórych programów irańskiej telewizji rządowej - kontynuował nasz rozmówca.

- To był początek próby przypisania Stanom Zjednoczonym rzekomego posługiwania się bronią biologiczną przeciwko Chinom. Operacja rozproszenia wątków nt. koronawirusa trwa nadal i przyjmuje coraz bardziej złożone formy. Czy operacja pozostanie efektywna w przyszłości? O tym przekonamy się dopiero w przyszłości - dodał.

REKLAMA

    Efekt kuli śniegowej

    Zgodnie z obliczeniami zawartymi w raporcie amerykańskiego Departamentu Stanu dotyczącym radzieckich środków aktywnych i dezinformacji tylko w okresie od stycznia do czerwca 1987 roku informacja o rzekomym pochodzeniu wirusa HIV pojawiła się w mediach 32 razy. Był to szczytowy moment operacji. W samym 1983 roku, czyli na samym jej początku, nieprawdziwa informacja ukazała się tylko raz - w indyjskim dzienniku. I to wystarczyło, by zacząć go cytować i się na niego powoływać.

    Łącznie ukazała się w około 80 krajach świata, w ponad 30 różnych językach. W wielu miejscach temat podjęły oprócz niszowych, również media mainstreamowe.

    Nieodwracalny proces

    Do czasu końca zimnej wojny oraz upadku komunistycznego superpaństwa i nastania nowych porządków w Europie, operacja "Infektion" wiele razy była demaskowana. Udział KGB w jej zorganizowaniu i finansowanie ze środków radzieckich służb zostały potwierdzone na przestrzeni lat m.in. przez uciekinierów związanych z radzieckimi służbami. Udział KGB w operacji potwierdził w 1992 roku również sam Jewgienij Primakow, dyrektor Służby Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej (SWR), następcy wywiadu KGB. Jednak skutków operacji nie udało się wyhamować do dziś, nawet mimo szczegółowego opisania jej przebiegu we wspomnianym wcześniej "Archiwum Mitrochina" czy zapewnień strony rosyjskiej o nieprowadzeniu dalszych działań w tym zakresie.

    Sabina Treffler, PolskieRadio24.pl

    Polecane

    REKLAMA

    Wróć do strony głównej