Dziennikarz Biełsatu: zaczął się terror, reżimowi Łukaszenki puściły nerwy: zabicie Bandarenki to zezwierzęcenie

2020-11-16, 09:00

Dziennikarz Biełsatu: zaczął się terror, reżimowi Łukaszenki puściły nerwy: zabicie Bandarenki to zezwierzęcenie
Oddziały milicji okrążają memoriał zabitego Ramana Bandarenki. Zgromadzonych wokół niego aresztowano, memoriał zniszczono. Foto: PAP/EPA/STR

- Czas, żeby Zachód przestał rozmawiać o Aleksandrze Łukaszence z Kremlem, jak robią niektórzy zachodni przywódcy. Kreml nie stoi po stronie białoruskiego narodu. Obecnie władzom Białorusi puściły nerwy, zaczęły stosować brutalny terror, zatrzymania – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Alaksiej Dzikawicki, zastępca dyrektora Biełsatu. Apeluje o wsparcie dla niezależnych mediów - jak mówi, poddane są obecnie bezprecedensowej presji. W areszcie jest 5 dziennikarzy Biełsatu, tylko w niedzielę zatrzymano co najmniej 17 dziennikarzy niezależnych mediów.

- Łukaszenka stawia teraz wszystko na jedną kartę – chce brutalnie zdusić protest. Reżim nie widzi innej drogi, by rozprawić się z ruchem protestu – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Alaksiej Dzikawicki, zastępca dyrektora Biełsatu, odnosząc się do masowych zatrzymań, brutalnych pobić, zabójstwa Ramana Bandarenki, pobitego na śmierć przez milicję. - Spodziewać się można eskalacji – podkreślił dziennikarz.

Alaksiej Dzikawicki mówi, że ważna jest obecnie aktywność Zachodu w kwestii Białorusi. Zaznacza, że złą opcją są rozmowy z Putinem o przyszłości Białorusi, jak to robią niektórzy zachodni przywódcy. Dziennikarz mówi, że kluczowe jest wsparcie dla wolnych mediów – bez nich sytuacja na Białorusi zdecydowanie się pogorszy, a poddawane są one obecnie olbrzymiej presji. Obecnie aż pięciu dziennikarzy Biełsatu znajduje się za kratami, tylko w niedzielę zatrzymano 17 dziennikarzy.

Więcej w rozmowie.

***

PolskieRadio24.pl: W niedzielę widzieliśmy bardzo brutalne zatrzymania w Mińsku, szturm na  mieszkańców placu Przemian, masowe aresztowania tamże, zniszczenie memoriału pobitego na śmierć przez milicję Ramana Bandarenki.  Są rekordowe liczby zatrzymanych z różnych dzielnic Mińska, z innych miast. Władze brutalizują walkę z protestami? Próbują je stłumić, zastraszyć?

Alaksiej Dzikawicki, zastępca dyrektora telewizji Biełsat: Zatrzymano setki osób, już po kilku godzinach bilans wynosił ponad tysiąc. Są wideo, dokumentujące, jak wcześniej wywożono ludzi z więzień w Mińsku do Mohylewa, by zwolnić miejsce dla tych, których planowano zatrzymać dzisiaj. Wszystko było zaplanowane. Nie był to impuls.

Milicja, ZOMO, postępują bardzo brutalnie. Jest tak dlatego, że juncie Łukaszenki puszczają nerwy. Nie mogą spać spokojnie, gdy widzą, że na ulicach nie ma "porządku".

Władze są na skraju nerwowego załamania, bo protesty nie są stłumione?

Władza wie dobrze, że wcześniej protesty nasiliły się przez brutalność sił porządkowych po wyborach 9 -11 sierpnia. Reżim do tej pory bał się dopuścić ponownie tak brutalnych czynów jak wtedy, obawiano się intensyfikacji protestów. To powstrzymywało reżim od tego rodzaju brutalności w ciągu ostatnich miesięcy.

Teraz już nerwy im puszczają. Zabójstwo 31-letniego działacza z Placu Przemian Ramana Bandarenki, pokazuje, że reżim machnął ręką na obawy związane z potencjalną intensyfikacją protestów po fali przemocy. Łukaszenka stawia teraz wszystko na jedną kartę – chce brutalnie zdusić protest. Reżim nie widzi innej drogi, by rozprawić się z ruchem protestu.

Widzimy rzeczy coraz bardziej przerażające. Niemal na oczach całej Białorusi doszło do morderstwa Ramana Bandarenki, on między innymi malował na placu Przemian mural DJ-ów, zatrzymanych wcześniej za puszczanie piosenki "Chcemy przemian" Wiktora Coja. To był mural, o którym słyszała cała Białoruś.

Raman Bandarenka mieszkał na placu Przemian i jako artysta odnawiał ów mural, który ciągle zamalowywały służby. W czasie zatrzymania nie brał nawet udziału w akcji protestu, po prostu znalazł się w niewłaściwym miejscu. To jest wstrząsające.

Schwytano go na obszarze osiedla, gdzie mieści się symboliczny plac Przemian.

Wyszedł po prostu, bo służby zrywały biało-czerwono-białe wstążki.

Napisał; "Wychodzę" na czacie. Teraz to hasło powtarzają Białorusini na marszach. Plac Przemian, nazwany tak przez mieszkańców, to był taki symboliczny obszar wolności w Mińsku, a dziś przeprowadzono na niego brutalny szturm, na ludzi broniących memoriału, zniczy, kwiatów złożonych na miejscu, gdzie zatrzymano Ramana Bandarenkę na owym placu Przemian. To niesamowite, niewiarygodne, co się tam działo.

Trzeba dodać, że to jedno z wielu takich podwórzy - placów wolności w Mińsku – jest ich więcej.

Na osiedlach, podwórzach toczy się teraz inne życie niż wcześniej. To fenomen. Ludzie zaczęli się jednoczyć i poznawać nawzajem. Zapraszają muzyków, niezależnych artystów, historyków, naukowców, organizowane są koncerty, wykłady. Wystawiane są spektakle teatralne. Jednak władza nie chce pozwolić, by ludzie się jednoczyli.

Stąd też na Białorusi zatrzymano ostatnio ponad 15 muzyków, którzy koncertowali na tych podwórzach. Władze rozpoczęły terror - tak można to ująć.

A yakie morderstwo nie jest pierwsze w ostatnich miesiącach, przypomnijmy.

Zabitych - potwierdzonych przypadków - do tej pory było siedem. Większość z nich miała miejsce w szczycie brutalnego tłumienia protestów po wyborach. Były to oczywiście świadome czyny.

Ale zabójstwo Ramana Bandarenki, człowieka, który wyszedł na własne podwórze, wstrząsnęło Białorusinami do głębi.

To było zezwierzęcenie, trudno to inaczej nazwać.

Jak ustaliły media, o 22.16 został zatrzymany przez tajniaków, wciągnięty do busa, potwierdza to zapis z monitoringu, pięć minut po północy przewieziono go z posterunku milicji do szpitala, pobitego,  bez świadomości, w śpiączce. Tam zmarł.

Patrzyli, jak umiera i na koniec go zawieźli do szpitala. Na marginesie - ujawniona została rozmowa szefa więzienia, centrum zatrzymań przy ulicy Akreścina ze szpitalem. To pokazuje, jakie jest podejście do zatrzymanych. Skarżył się, że ze szpitala wysłano dwie ekipy ratownicze, ale lekarze ci  nie są „”godni zaufania”, to znaczy, że współczują pobitym, okaleczonym. Kazał ich odwołać i posłać kogoś innego. Lekarka, która z nim rozmawiała, odpowiedziała, iż trudno się dziwić lekarzom, że współczują tym osobom. Wówczas szef aresztu spytał ją o nazwisko, powiedział, że "będą pamiętać, co pani uważa”.

Stosowany jest terror, wyłapywani są studenci, zwalniani, aresztowani są lekarze. Dziś zatrzymano kilku wybitnych białoruskich onkologów!

To jest terror przeciwko całemu społeczeństwu. Nie przeciw grupie działaczy, przeciwko całemu społeczeństwu.

To przechodzi wszelkie możliwe granice. Wystarczy obejrzeć zdjęcia z niedzieli, choćby nasze, które otrzymaliśmy dzięki mieszkańcom osiedla przy placu Przemian.

Widać tam, jak białoruskie ZOMO otaczało ludzi. Takie rzeczy dzieją się pod okupacją!

To niewiarygodne ujęcia.

To szturm przeciwko własnemu społeczeństwu. Pytanie, co dalej. Co powinien zrobić Zachód? Wycofał się w kwestii Górskiego Karabachu, teraz jest w dużej mierze wycofany w kwestii Białorusi. Wiadomo zaś, że Białorusini sami nie poradzą sobie z terrorem Łukaszenki i Putina, bo ten ostatni Łukaszenkę z pewnością wspiera w tych planach. To jest ten moment, gdy opinia międzynarodowa powinna zacząć działać. Widać, że Łukaszenka, do spółki z Putinem, mają zapewne plan stłamszenia protestów za wszelką cenę. Łukaszenka nie realizowałby tego rodzaju planu bez błogosławieństwa Kremla.

Zachód powinien działać. Od trzech miesięcy obserwujemy imposybilizm - długie rozważania, o tym kto będzie na liście sankcji, czy 30, czy 50 osób, czy ma być tam Łukaszenka. Wyłączyć należy tu kraje takie jak Polska, czy Litwa, które pomagają represjonowanym, mają korytarze humanitarne, pomagają mediom białoruskim.

Unia Europejska, Zachód, generalnie niewiele robią w kwestii Białorusi. Wydaje mi się, że wynika to ze stereotypu, który od lat determinował politykę wobec Białorusi. Mówię tu o tym, że zawsze myślano o tym, iż wszystkie problemy związane z Łukaszenką trzeba omawiać z Putinem, bo kto ma wpływ na Łukaszenkę…

Pytanie tylko, jaki może być wpływ Putina na sytuację, bynajmniej nie pozytywny…

Niewielu ekspertów i polityków dostrzegło, że na arenę wyszedł najważniejszy aktor – nowy podmiot w takim wymiarze nigdy nie brał udziału w kształtowaniu historii. To naród białoruskie decyduje o tym, co się dzieje, nie Łukaszenka, nie Putin. Ten naród trzeba wspierać, a nie próbować rozwiązać problemy Białorusi przez kontakty Zachodu z Kremlem w kwestii Białorusi.

Wiadomo, że Kreml nie będzie wspierał demokracji, a szczególnie, gdy ma ona mieć miejsce w rezultacie kolejnej tzw. kolorowej rewolucji.

To byłby zły przykład dla samej Rosji.

To byłby też koniec rządzenia na Białorusi poprzez Łukaszenkę.

Ale to niebezpieczne także dla Putina, bo Białorusini daliby zły przykład Rosjanom, obalając dyktatora.

Czego można się spodziewać w najbliższych dniach?

Wypowiedzi Łukaszenki o tym, że powstrzymywał swoich orłów od bardziej brutalnych zajść, mogą już wskazywać na kierunek działania władz.  Będzie eskalacja.

Białorusini przez ostatnie miesiące zaskoczyli już niejeden raz wszystkich ekspertów razem wziętych. Wydaje mi się, że nastąpi eskalacja, ale scenariusze mogą być różne.

Mimo masowych represji niewykluczone, że w przypadku przekroczenia kolejnych czerwonych linii nastąpi jeszcze większe nasilenie protestu. Możliwe też, że zacznie się walka partyzancka. Białorusini mają partyzantkę w genach. Mam nadzieję, że nie skończy się to wszystko rozlewem krwi.

Zachód powinien pomóc represjonowanym.

Potrzebna jest pomoc represjonowanym, związkom niezależnym w zakładach, dziennikarzom. Bez dziennikarzy stracimy wiedzę o sytuacji na Białorusi.

Jako Biełsat jesteśmy przyzwyczajeni do ciągłych zatrzymań, grzywien. To, co się dzieje teraz, przerasta wszystko, co było do tej pory. Dziś zatrzymano co najmniej 17 dziennikarzy. 5 dziennikarzy Biełsatu znajduje się obecnie w więzieniu. Od dnia wyborów nie było chyba ani jednego dnia, by dziennikarz Biełsatu nie znajdował się w areszcie – po 10,15, 30 dni. Czegoś takiego jeszcze nie było.

Media niezależne niszczone są na potęgę, jak nigdy.

Żeby nie było widać, co się dzieje, tego terroru.

Bez mediów niezależnych sytuacja na Białorusi zdecydowanie się pogorszy. Trzeba o tym pamiętać. Mediom niezależnym potrzebne jest wsparcie.

***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl 

 

 

 

Polecane

Wróć do strony głównej