Koronawirus na farmie szparagów w Niemczech. Pracują tam setki Polaków

Na jednej z największych niemieckich farm szparagów wybuchło ognisko epidemii koronawirusa. Pracuje tam ponad 1000 osób, z czego blisko połowa to Polacy. Niemiecki portal Deutsche Welle przedstawiła wstrząsające wyniki swojego śledztwa dziennikarskiego.

2021-05-11, 11:57

Koronawirus na farmie szparagów w Niemczech. Pracują tam setki Polaków
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: Marian Weyo/Shutterstock.com

Śledztwo DW dotyczy farmy Thiermann w niemieckiej Brandenburgii. Jak podaje telewizja, pracuje tam ponad 1000 osób, w tym 400 Polaków. Obecnie zakażonych koronawirusem jest ponad 100 osób, a jeszcze więcej osób pozostaje na kwarantannie. Mogą wychodzić z mieszkań tylko do pracy i to pod nadzorem ochrony.

Powiązany Artykuł

frontex siedziba free shutt 1200 .jpg
"Porażka w uszanowaniu praw imigrantów". Niemieckie SPD chce dymisji szefa Frontexu

"Pandemia eksponuje nierówności na rynku pracy"

Jak mówią pracownicy farmy, cytowani przez Deutsche Welle, problem wynika z nieprzestrzegania przez pracodawcę zasad sanitarnych oraz ze zignorowania przez niego pierwszych przypadków zakażeń. "Robocza kwarantanna" rozpoczęła się w firmie kilkanaście dni temu, kiedy już zakażonych było 47 pracowników. Dziś liczba ta wynosi 130 osób, w tym 5 pracowników przebywa w szpitalu.

"Ci, którzy chodzą do zakładu, boją się o swoje zdrowie. Ci, którzy odmawiają pracy, dalej muszą płacić za zakwaterowanie. Pandemia po raz kolejny eksponuje nierówności na europejskim rynku pracy" - podaje DW cytowane przez portal TVP.Info.

Pod koniec kwietnia powiatowa inspekcja sanitarna podjęła decyzję o przymusowej kwarantannie pracowników farmy. Ta oznacza zakaz opuszczania kwater w innym celu, niż do pracy. Pracowniczych kwater zaczęli pilnować ochroniarze. Skutkuje to absurdami, jak np. to, że pracujące na farmie małżeństwa, jeśli pracują w innych częściach zakładu, nie mogą się ze sobą spotykać.

REKLAMA

- Ze względu na rozproszone występowanie infekcji w firmie nie było możliwe jednoznaczne określenie osób, które miały bliski kontakt z zakażonymi - tłumaczyła Mareike Rein, rzeczniczka powiatu Diepholz.

Czytaj również:

Co z reżimem sanitarnym?

O sytuacji sanitarnej w firmie mówią pracownicy. - Gdy przychodzimy 50-osobową grupą do pracy, dzielą nas po 12 osób na jedną maszynę. Ale nie zwracają uwagi na to, kto mieszka razem. Zdarza się też, że rano jesteś w jednej grupie, a po obiedzie idziesz na inną halę i pracujesz z innymi ludźmi - mówi jedna z pracujących na farmie kobiet. - Przy taśmie na sortowni nie ma możliwości trzymania odstępu. Maszyna pracuje bardzo szybko i cały czas trzeba się ruszać, pomagać sąsiadce. Pracujemy ramię w ramię - dodaje.

Powiązany Artykuł

szparagi 1200.jpg
Praca przy zbiorach szparagów w Niemczech nie jest już opłacalna dla Polaków

Zdaniem DW przyczyną gwałtownego rozprzestrzeniania się wirusa było zignorowanie przez pracodawcę pierwszych przypadków zakażeń oraz nieprzestrzeganie reżimu sanitarnego. - Powinni nas testować od momentu pierwszych zachorowań, a nie dopiero kiedy zaczęła się plaga - mówi jedna z Polek pracujących na farmie, która - jak większość pracowników - przybyła tam w pierwszej połowie kwietnia. Pierwszy test na COVID-19, i to szybki test, miała zrobiony dopiero 28 kwietnia.

REKLAMA

"To był horror"

Pierwsze dni testowania inna pracownica farmy nazywa "horrorem". - Dziewczyny z pozytywnymi wynikami od południa do północy czekały na dworze, aż ktoś zabierze je do innego hotelu. Inne płakały, bo chciały wracać do domu, ale już ich nie wypuszczali. Nikt nie wiedział, co się dzieje - opisywała.

Do problemów z pandemią dochodzą problemy z warunkami zatrudnienia. Pracownicy zarabiają "na rękę" 6,80 euro za godzinę, tymczasem muszą jeszcze utrzymać kwaterę oraz opłacić obiad. To koszt 9,80 euro dziennie. To oznacza, że by dobrze zarobić, trzeba pracować wiele godzin, a tych, jak pisze DW, w tym roku wcale tak wiele nie ma. "W niektóre dni pracy starczało na cztery, pięć godzin" - czytamy. - Nie powinni nas tylu ściągać, skoro jest tak mało roboty - mówi pracująca na farmie Polka.

TVP.Info, dw.com jmo

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej