Armenia: spór o wstępne wyniki wyborów. "Setki sygnałów o fałszowaniu"
Partia premiera Nikola Paszyniana prowadzi w niedzielnych wyborach parlamentarnych w Armenii. Uzyskuje 58,4 proc. po przeliczeniu 47 proc. oddanych głosów. Na drugim miejscu jest blok opozycyjny b. prezydenta Roberta Koczariana z 18,6 proc. - podała tamtejsza Centralna Komisja Wyborcza. W przedterminowych wyborach do parlamentu frekwencja wyniosła 49,4 proc.
2021-06-21, 02:05
Powiązany Artykuł

Kryzys polityczny w Armenii. Dziś przedterminowe wybory parlamentarne
Pełniący obowiązki premiera rządu Armenii Nikol Paszynian ogłosił się w nocy z niedzieli na poniedziałek zwycięzcą wyborów. - Nie wszystkie głosy zostały już policzone, ale jest oczywiste, że będziemy mieli przekonującą większość - powiedział 46-letni, były dziennikarz Paszynian w poniedziałek nad ranem w relacji agencji Interfax. Wcześniej oświadczył na wiecu swych zwolenników, że "naród dał nam mandat na rządy prawa i zaczniemy z niego korzystać natychmiast". - Nasza partia Umowa Społeczna dostał mandat do rządzenia a ja osobiście do kierowania rządem jako premier - dodał.
Natomiast Koczarian wyraził pogląd, że wstępne wyniki wyborów są "sporne i nie wzbudzają zaufania". - Najpoważniejsza przyczyną nieufności są setki sygnałów z różnych okręgów wyborczych, które świadczą o systematycznym, wcześniej zaplanowanym fałszowaniu wyników - oświadczył Koczarian. Dodał, że jego blok "nie uzna wyników wyborów do czasu wyjaśnienia wszelkich problemów i wątpliwości".
Podczas wyborów zanotowano 68 naruszeń prawa wyborczego - poinformował przedstawiciel Komitetu Śledczego Armenii Kamo Saakjan. 48 naruszeń dotyczyło powtórnego głosowania i prób głosowania za inną osobę - podał. Według agencji RIA Nowosti do Centralnej Komisji Wyborczej dotarły raporty o 319 naruszeniach ordynacji, ale stanęła ona na stanowisku, że do rażących naruszeń nie doszło.
Wybory skutkiem kryzysu
Wybory były zaplanowane na 2023 rok, ale zostały rozpisane przedterminowo w związku z kryzysem politycznym, który trwa od jesieni ubiegłego roku i jest konsekwencją sześciotygodniowego konfliktu z Azerbejdżanem o Górski Karabach, w którym Armenia okazała się stroną przegraną. W walkach zginęło ponad 6 tys. ludzi, przeważnie po stronie armeńskiej, a Armenia musiała oddać znaczne terytoria w Górskim Karabachu, które kontrolowała od czasu pierwszej wojny z Azerbejdżanem w latach 90. ub. wieku.
Niekorzystne dla tego kraju porozumienie o zawieszeniu broni i utrata dotychczas kontrolowanych terytoriów stały się przyczyną żądań dymisji Paszyniana i jego rządu.
W wyborach startowała rekordowa liczba sił politycznych, bo aż 26 partii i bloków, a eksperci mówili o wyborze „między złymi wariantami”. Paszynian, który doszedł do władzy na fali protestów w 2018 r. i miał być szansą na reformy i większą demokratyzację, w ostatnim czasie utracił sporą część poparcia. Nie uległ jednak żądaniom podania się do dymisji. Od tego czasu kryzys polityczny zaostrzał się co było głównym powodem rozpisania przedterminowych wyborów.
jmo, mbl