"Wzywamy obie strony do natychmiastowego zawieszenia broni". Tysiące Papuasów ucieka przed falą przemocy

Tysiące osób uciekło z rodzinnych wsi w najdalej na wschód wysuniętej prowincji Indonezji po wybuchu starć między wojskami rządowymi a lokalnymi rebeliantami. Jak podają aktywiści, wielu uchodźców szuka schronienia w kościołach i w sąsiedniej Papui-Nowej Gwinei.

2021-11-01, 11:55

"Wzywamy obie strony do natychmiastowego zawieszenia broni". Tysiące Papuasów ucieka przed falą przemocy
Papuasi . Foto: M. Brodskaya/PAP

To kolejna odsłona trwającego od lat 60. ubiegłego wieku konfliktu w Papui Zachodniej. Papuascy bojownicy i aktywiści domagają się niepodległości dla regionu, który Indonezja anektowała w 1969 r. Od dziesięcioleci, ze zmienną intensywnością, kontynuowane jest tam jedno z najdłuższych powstań zbrojnych świata.

Powiązany Artykuł

więzienie 1200 free.jpg
"Znalazł się niewłaściwym miejscu, o niewłaściwym czasie". Polak od trzech lat więziony w Indonezji

Najnowsze walki w środkowej i wschodniej części regionu wybuchły pod koniec września, gdy bojownicy Armii Wyzwolenia Papui Zachodniej zaatakowali klinikę i szkołę, a później otworzyli ogień do żołnierzy pilnujących lądowiska dla helikopterów.

Masowy eksodus ludności cywilnej rozpoczął się po śmieci dwuletniego chłopca, zastrzelonego pod koniec października w czasie wymiany ognia między wojskiem a rebeliantami. Inne sześcioletnie dziecko trafiło do szpitala z ranami postrzałowymi - informują aktywiści.

O rosnącej liczbie uchodźców informują też duchowni kościołów chrześcijańskich. Cytowany przez agencję AFP ksiądz Dominikus Hodo z katolickiej diecezji w mieście Timika, przekazał, że około 2 tys. papuaskich cywilów schroniło się tam w kościołach i innych kościelnych zabudowaniach. - Wzywamy obie walczące strony do natychmiastowego zawieszenia broni i rozpoczęcie dialogu, który doprowadzi do trwałego pokoju - powiedział w niedzielę duchowny.

REKLAMA

Strony nie zamierzają dojść do porozumienia

Ani siły rządowe, ani papuascy rebelianci nie zamierzają jednak składać broni. "Wojna o wyzwolenie narodu papuaskiego nie ustanie, dopóki Papua nie będzie wolna" - przekazał w poniedziałek rzecznik rebeliantów Sebby Sambom.

Przedstawiciel regionalnej policji, Faizal Ramadhani potwierdził masowe ucieczki ludności, podkreślając jednak, że z perspektywy rządowych sił bezpieczeństwa sytuacja poprawia się, bo siły te zyskują przewagę nad bojownikami.

Czytaj także:

Według Jeffrey’a Bomanaka z cywilnego Ruchu Wyzwolenia Papui (OPM), we wschodniej części regionu spłonęło w ostatnich dniach co najmniej 14 wsi, a ludzie uciekają przed operacjami wojskowymi, do których wykorzystywane są śmigłowce. Setki osób przeszły górskimi ścieżkami przez granicę do Papui-Nowej Gwinei, kolejne dziesiątki rodzin są w drodze - powiedział nowozelandzkiemu radiu publicznemu.

Konflikt trwa już ponad 50 lat

Rząd w Dżakarcie anektował bogatą w zasoby Papuę Zachodnią, dawną holenderską kolonię, po kontrowersyjnym referendum w 1969 r. Odtąd jej mieszkańcy oskarżają siły bezpieczeństwa o rutynowe łamanie praw człowieka, a pochodzące z Jawy elity - o odbieranie im ziemi i rabowanie bogactw naturalnych. Mieszkańcy Papui to ludność o innym pochodzeniu etnicznym niż większość Indonezyjczyków. Około 70 proc. z nich to chrześcijanie, co również różni ich od rządzących azjatyckim krajem muzułmańskich elit.

Władze od lat uniemożliwiają dostęp do regionu niezależnym obserwatorom, w tym pracownikom organizacji pomocowych i dziennikarzom, dlatego weryfikacja napływających stamtąd informacji jest niezwykle trudna.

W niespokojnym regionie wyrok 7 lat więzienia od 2018 r. odsiaduje polski podróżnik Jakub Skrzypski, skazany za kontakty z miejscowymi separatystami.

REKLAMA

ng

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej