Czas decydującej próby. Wojska Rosji u granic Ukrainy i postulaty Putina pod adresem Zachodu

2021-12-21, 01:00

Czas decydującej próby. Wojska Rosji u granic Ukrainy i postulaty Putina pod adresem Zachodu
Ukraińsko-amerykańskie ćwiczenia wojskowe RAPID TRIDENT - 2021 we wrześniu br.Foto: PAP/Photoshot/Serhii Hudak/Avalon

2021 rok to kolejny rok zmagań Ukrainy w walce o obronę swojej suwerenności. Ostatnie miesiące to czas szczególnej próby dla Kijowa i jego sojuszników w konfrontacji z rosyjskim agresorem.

Wiosną tego roku pojawiły się informacje o zwiększonej obecności rosyjskich oddziałów zbrojnych przy granicy z Ukrainą. Po fali krytycznych reakcji Zachodu Rosja odwołała tylko niewielką część oddziałów, u granic ukraińskiego państwa pozostawały wciąż bardzo duże siły wojskowe Rosji. Kreml niedługo potem rozpoczął kolejną fazę eskalacji napięcia.

Z punktu widzenia Ukrainy i zachodnich partnerów takie nagromadzenie wojsk musi być równoznaczne z rosnącą presją, zwiększonym ryzykiem agresji na terytorium Ukrainy. Wedle różnych szacunków przy granicach Ukrainy i na okupowanym Krymie w tym roku znajdowało się do 120-150 tysięcy żołnierzy rosyjskich.

Podczas ćwiczeń Zapad we wrześniu br. eksperci mówili o możliwej rosyjskiej prowokacji względem Ukrainy, dopuszczając wykorzystanie w tym celu terytorium Białorusi.

Agresywne deklaracje Rosji

Koncentracji militarnych zasobów towarzyszy ofensywa propagandowa. Latem tego roku ukazał się bardzo agresywny w swojej wymowie artykuł Władimira Putina poświęcony Ukrainie. Przywódca Rosji stwierdził de facto, że naród ukraiński nie istnieje, rację bytu ma tylko naród rosyjski.

Moskwa, generując napięcie na granicy z Ukrainą, przesunęła punkt ciężkości w rozmowach z Zachodem, z żądań deeskalacji jej agresji przeciwko Ukrainie na przeciwdziałanie kolejnym fazom agresji.

Eksperci podnieśli głosy, że taka decyzja Moskwy, podobnie jak hybrydowy atak Łukaszenki i Putina na granice Unii Europejskiej, wskazuje na to, że koszty, które ponosi Moskwa w związku ze swoimi agresywnymi działaniami, są zbyt małe. Bilans zysków i strat najwyraźniej jest dla Rosji korzystny, restrykcje Zachodu względem Kremla są niczym wobec jego zdobyczy. Jak zauważył ekspert OSW dr Szymon Kardaś, po 2010 roku Moskwie udało się zbudować trzy nowe gazociągi, sprowadzające gaz do Europy, przy czym projekt NS2 zapoczątkowano tuż po aneksji ukraińskiego Krymu.

Późną jesienią znów pojawiły się informacje na temat zagrożenia rosyjską inwazją na Ukrainę. Amerykańskie media zaczęły sygnalizować takie niebezpieczeństwo na przełomie października i listopada. Jednocześnie w tym okresie doszło do serii spotkań między przedstawicielami administracji amerykańskiej i kremlowskiej. 12 października Moskwę odwiedziła Victoria Nuland, podsekretarz stanu USA, która spotkała się z Jurijem Uszakowem i wiceministrem spraw zagranicznych Siergiejem Riabkowem. Potem na początku listopada w Moskwie gościł szef CIA William Burns, który rozmawiał m.in. z sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Nikołajem Patruszewem.

Spotkanie Biden-Putin i jego niejasny bilans

Spotkanie Biden-Putin miało miejsce 7 grudnia br., tuż przed nim Kreml publicznie przedstawił agresywne w treści postulaty. Władimir Putin otwarcie i oficjalnie wystąpił z żądaniami powrotu do stref wpływów jak za czasów Związku Radzieckiego oraz utworzenia, jak ujmują to eksperci, strefy buforowej w obszarze Europy Środkowo-Wschodniej. Kreml żąda, by w państwach na wschodzie Europy nie stacjonowały siły zbrojne Sojuszu.

Rosja nie wycofała się z poprzednich grabieży, nie oddała anektowanego Krymu, nic nie zmieniło się także w kwestii okupowanych terytoriów Donbasu. Jednocześnie zasygnalizowała coraz dalej idące agresywne zamiary.

Czytaj także:

Zachód wypracowuje swoje stanowisko

Ta partia gry między Rosją a Zachodem wciąż nie jest rozstrzygnięta. Spotkanie Biden-Putin nie dało pełnej odpowiedzi na pytanie o to, jak Waszyngton zamierza zareagować na ultimatum Władimira Putina, a także, czy sytuacja bezpieczeństwa w regionie się poprawiła.

Prezydent USA Joe Biden deklarował, że zagroził Moskwie sankcjami, "jakich świat nie widział". Jednocześnie z niektórych wypowiedzi jego i jego współpracowników można było wnioskować, że omawianie postulatów Putina z Waszyngtonem nie jest wykluczone. Pojawiły się też obawy, że Waszyngton może prosić Kijów o ustępstwa na rzecz Rosji, jeśli chodzi o Donbas – czemu jednak stanowczo zaprzeczyła asystent sekretarza stanu USA Karen Donfried, twierdząc, iż to "dezinformacja".

Zaniepokojenie wzbudziła zapowiedź prezydenta USA Joe Bidena, że omówi postulaty Putina w gronie pięciu państw NATO, do czego ostatecznie nie doszło. Biden przedyskutował za to rezultaty spotkania z Putinem w rozmowie z przedstawicielami Bukareszteńskiej Dziewiątki oraz osobnej z prezydentem Ukrainy. 

Krytykę wywołały także słowa Bidena o tym, że USA nie wyślą na Ukrainę swoich żołnierzy, ewentualnie wesprą ją w dostawach sprzętu wojskowego. Taką deklarację niektórzy eksperci uznają za przedwczesne ustępstwo w grze sił z Moskwą.


Mapa udostępniona przez szefa wywiadu wojskowego Ukrainy, Kyryła Budanowa. Źródło: "Military Times" Mapa udostępniona przez szefa wywiadu wojskowego Ukrainy, Kyryła Budanowa. Źródło: "Military Times"

Parlament Europejski w niedawnej rezolucji (16 grudnia) wezwał do wycofania wojsk Rosji spod granic Ukrainy, a także o zwiększenie wsparcia militarnego i dostarczeniu jej broni defensywnej. Stwierdził także, że Nord Stream 2 nie powinien zostać uruchomiony.

Jeszcze w listopadzie poprzedni niemiecki rząd wystosował non paper ws. Nord Stream 2 do administracji amerykańskiej – wynika z niego, że 19 listopada, gdy cały świat martwił się, czy dojdzie do agresji na Ukrainie, rząd byłej kanclerz Angeli Merkel postulował, że NS2 nie stanowi zagrożenia dla Ukrainy i apelował do Kongresu o wycofanie projektu sankcji.

Annalene Baerbock, szefowa resortu dyplomacji nowego niemieckiego rządu, na czele z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem, zapowiedziała, że Nord Stream 2 nie będzie uruchomiony w przypadku agresji Rosji na Ukrainę. Niemiecki regulator Bundesnetzagentur poinformował zaś agencję Reutera, że nie oczekuje się certyfikowania NS2 w pierwszym półroczu 2022 roku.

Jednocześnie trzeba zauważyć, że tuż po spotkaniu Biden-Putin na początku grudnia Demokraci doprowadzili do usunięcia propozycji sankcji wobec Nord Streamu 2 z projektu budżetu obronnego.

Zachodni sojusznicy wciąż de facto pracują nad właściwą odpowiedzią na agresywne rosyjskie działania. Można odnieść wrażenie, że w sytuacji, gdy Władimir Putin stawia ultimatum, Zachód powinien zareagować tak zdecydowanie, by Kremlowi nie opłacało się nawet formułować tego rodzaju żądań, ingerujących w suwerenność państw, które mają prawo decydować o tym, w jakim sojuszu chcą uczestniczyć i nie zamierzają poddać się szantażowi agresywnego sąsiada.

***

Zebrała Agnieszka MarcelaKamińska, PolskieRadio24.pl 

Polecane

Wróć do strony głównej