Bunt Prigożyna. ISW: poparcie armii okazało się mniejsze niż oczekiwał szef Grupy Wagnera
Poparcie ze strony armii rosyjskiej dla buntu Jewgienija Prigożyna okazało się mniejsze niż oczekiwał szef najemniczej Grupy Wagnera - pisze Instytut Studiów nad Wojną (ISW), analizując próbę rebelii w Rosji. Nie są też jasne szczegóły zawartego porozumienia o jej zakończeniu - zaznacza amerykański think tank.
2023-06-26, 09:49
"Konsekwencje zbrojnej rebelii Wagnera nie są jeszcze pełne i dopiero okaże się, jak porozumienie o jego zakończeniu zostanie zrealizowane, czy wszystkie strony się z niego wywiążą, a także co Kreml i ministerstwo obrony zamierzają zrobić z bojownikami Wagnera i czy oni sami będą współpracować z władzami" - pisze w najnowszym raporcie ISW.
Powołując się na spekulacje i ustalenia rosyjskich mediów, ISW wskazuje, że w rozmowy z Prigożynem oprócz Alaksandra Łukaszenki mógł być zaangażowany szef administracji prezydenta Rosji Anton Wajno oraz rosyjski ambasador na Białorusi Borys Gryzłow.
Putin odmówił rozmowy
Według portalu Meduza w sobotę, gdy siły Prigożyna przemieszczały się z Rostowa nad Donem w kierunku Moskwy, szef najemników próbował skontaktować się z Kremlem, jednak Władimir Putin odmówił rozmowy.
Gdy okazało się, że bunt nie ma szerokiego poparcia w armii, rozpoczęły się negocjacje. Z oficjalnego komunikatu Kremla z soboty wieczorem wynikało, że zarzuty wobec Prigożyna mają zostać wycofane, a on sam oraz jego siły mają się przenieść na Białoruś. - Szczegóły porozumienia wciąż nie są jasne na podstawie publicznych źródeł, dostępne są tylko spekulacje i pogłoski - twierdzi ISW.
REKLAMA
Według think tanku wiadomo, że Prigożyn wyjechał z Rostowa, ale o jego nowym miejscu pobytu nic nie wiadomo. W mediach pojawiły się spekulacje, że Kreml może rozważać zmiany w ministerstwie obrony (takich kroków domagał się szef Grupy Wagnera), jednak według ISW "jakiekolwiek zmiany oznaczałyby sukces Prigożyna".
Wycofanie się Wagnerowców
ISW pisze, że w niedzielę obserwowano, iż oddziały najemników wycofywały się z pozycji w Rostowie i z drogi do Moskwy do swoich obozów szkoleniowych na południu ze sprzętem wojskowym. Według ISW może to oznaczać, że Kreml może chcieć zachować przynajmniej pewne elementy tych struktur i nie demobilizować ich, chociaż plany wobec dowództwa i struktury nie są jasne.
Analizując przebieg buntu, ISW ocenia, że dokładny skład i skala sił, którymi dysponował Prigożyn są trudne do zweryfikowania, lecz z relacji mediów wynika, że były one niewystarczające do tego, by okupować Moskwę czy walczyć z rosyjską armią, jeśli zostałaby ona zaangażowana.
- Prigożyn na Białorusi. Żaryn ostrzega: może to oznaczać eskalację operacji hybrydowej
- Prigożyn wysłany na Białoruś. Piekło: może być niebezpieczny dla wschodniej flanki NATO
- "To nie była ustawka". Dr Witold Sokała o buncie Grupy Wagnera
"Liczył na poparcie w armii"
- Prigożyn prawdopodobnie liczył na poparcie w armii, lecz nie pozyskał go. Idąc na Moskwę Wagner prawdopodobnie liczył na wzmocnienie swoich sił przez wojsko. Prigożyn mógł stać się bardziej skłonny do rzekomych rozmów z Łukaszenką w miarę zbliżania się jego niewystarczających sił do Moskwy - sugeruje ISW.
Według rosyjskich mediów w pierwszej kolumnie Prigożyna było 350 jednostek sprzętu, w tym dziewięć czołgów, cztery wozy opancerzone Tigr, wyrzutnie Grad i haubice. Trzy pozostałe kolumny miały mieć odpowiednio 375, 100 i 212 jednostek sprzętu, jednak większość stanowiły nieopancerzone samochody, ciężarówki i autobusy.
Blogerzy wojskowi oceniali liczebność kolumn, zmierzających do Moskwy na ok. 4 tys. ludzi i 40-50 jednostek sprzętu, w tym pojazdy opancerzone MRAP, czołgi T-90, bojowe wozy piechoty, system przeciwlotniczy Pancyr i zestaw wyrzutni Grad.
Sytuacja po "puczu" Prigożyna. Radosław Fogiel: polska granica jest bezpieczna
PAP/nt
REKLAMA
REKLAMA