Elity UE próbują wywrzeć wpływ na politykę wewnętrzną w Polsce. Weber nie jest jedyny
Przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej Manfred Weber stwierdził w rozmowie ze stacją ZDF, że Prawo i Sprawiedliwość jest "wrogiem i będzie zwalczane". To kolejny atak z jego strony na polskie władze. Weber w swojej niechęci do Polski nie jest jednak odosobniony. Podobną postawę reprezentuje znaczna część elit UE.
2023-08-08, 15:45
Manfred Weber w ostatnich dniach po raz kolejny zaatakował rząd Zjednoczonej Prawicy. W rozmowie ze stacją ZDF oznajmił: - Każda partia musi zaakceptować państwo prawa. To jest zapora przeciw przedstawicielom PiS w Polsce, którzy systematycznie atakują państwo prawa i wolne media. W tych trzech zasadach się nie zachwiejemy. Kto to akceptuje, może być demokratycznym partnerem - powiedział szef EPL.
Dodał, że "wszyscy inni, którzy tego nie przestrzegają, jak niemiecka AfD, Le Pen we Francji albo PiS w Polsce, są naszymi wrogami i będą przez nas zwalczani".
Taka retoryka towarzyszy szefowi EPL nie od dziś. Pod koniec czerwca w wywiadzie dla "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Weber stwierdził: - AfD, Le Pen, to są nasi polityczni wrogowie. Warunkami współpracy są proeuropejskość, poparcie dla Ukrainy, poparcie dla państwa prawa. W ten sposób budujemy zaporę ogniową przeciw PiS. Jesteśmy jedyną siłą, która w Polsce może wymienić u władzy PiS i poprowadzić kraj z powrotem do Europy.
Rezolucja przeciwko Polsce
Opowiadanie się eurodeputowanych do Parlamentu Europejskiego przeciwko Polsce nie jest niczym nowym. Przypomnijmy, że w połowie lipca PE - m.in. głosami polityków polskiej opozycji - przyjął rezolucję przeciwko naszemu krajowi, krytykując powołanie komisji weryfikacyjnej ds. wpływów rosyjskich i nowelizację prawa wyborczego. Dodajmy, że rezolucję poparli także podejrzani w aferze Katargate Eva Kaili oraz Marc Tarabella.
REKLAMA
W rezolucji skrytykowano marcową nowelizację polskiego Kodeksu wyborczego. Zdaniem części eurodeputowanych wprowadzone zmiany mogą dyskryminować głosujących za granicą.
Autorzy ocenili także, że "izba polskiego Sądu Najwyższego zajmująca się sporami wyborczymi nie może być uważana za niezawisły i bezstronny sąd".
Nadzieja EPL na zmianę władzy w Polsce
Europejskiej Partii Ludowej - do której należy m.in. Platforma Obywatelska, ale też znaczna część polityków Komisji Europejskiej, w tym jej szefowa Ursula von der Leyen - rządy w Polsce Zjednoczonej Prawicy ewidentnie nie są po drodze. Dotyczy to również tzw. paktu migracyjnego.
- Możliwe, że w październiku w Polsce powstanie nowy rząd. Mam nadzieję, że moi polityczni przyjaciele wraz z koalicjantami będę prowadzić odmienną politykę - nie krył się ze swoimi nadziejami europoseł z ramienia EPL Michael Gahler (CDU) w rozmowie przeprowadzonej na przełomie czerwca i lipca przez Radio Deutschlandfunk.
REKLAMA
Gahler dodał: - Przypominam sobie, jak w 2015 roku, na krótko przed dojściem do władzy PiS, miało miejsce porozumienie dotyczące rozmieszczenia 165 tys. migrantów. Ówczesny rząd przyjął kilka tysięcy osób - wspominał. - Oznacza to, że politycznie nie zależy to od kraju jako takiego, lecz od konkretnej partii, która rządzi w Polsce. Podobna sytuacja jest na Węgrzech. Ale to w Polsce odbędą się niebawem wybory - zauważył niemiecki polityk.
Wywieranie presji na szefową KE
Przypadki nieprzyjaznych Polsce postaw w Parlamencie Europejskim można mnożyć. Na przykład pod koniec marca dwóch niemieckich eurodeputowanych do PE - Daniel Freund z Zielonych i Moritz Koernera z FDP - wywierało presję na przewodniczącą KE Ursulę von der Leyen w sprawie "twardego wdrożenia mechanizmu praworządności".
Europoseł Daniel Freund podkreślił w wystąpieniu na forum Parlamentu Europejskiego, że dzięki presji polityków PE zamrożono 140 mld dla Polski i Węgier.
Na portalu tygodnika "Der Spiegel" zaś napisano, że obaj niemieccy posłowie odegrali kluczową rolę w sprowadzeniu europarlamentu na twardy kurs konfrontacyjny, jednocześnie przypominając, że "Ursula von der Leyen nie spieszyła się z zastosowaniem mechanizmu praworządności wobec Węgrów i Polaków".
REKLAMA
"Polska nie otrzyma środków z KPO"
Jednym z polityków, którzy zasłynęli z prowadzenia na forum UE konsekwentnej polityki antypolskiej, jest Guy Verhofstadt. Przypomnijmy, że latem ubiegłego roku, gdy nasz kraj - mimo spełnienia warunków wynikających z tzw. kamieni milowych w Krajowym Planie Odbudowy - nadal nie otrzymywał środków unijnych, były premier Belgii i lider liberałów w PE stwierdził, że pieniędzy i tak nie otrzymamy.
"Bez względu na to, jaką kluczową rolę Polska odgrywa w pomocy Ukrainie, nie otrzyma środków unijnych z Funduszu Odbudowy, chyba że w pełni przywróci rządy prawa!" - napisał na Twitterze.
Historyczne analogie Verhofstadta
Jesienią 2021 podczas dyskusji w PE dotyczącej wyroku Trybunału Konstytucyjnego, Verhofstadt - w odpowiedzi na przemówienie premiera Mateusza Morawieckiego - stwierdził, nawiązując do naszej historii, że za rozbiory Polski odpowiadają nie tylko Rosja, Prusy i Austria, ale także... polscy konserwatyści.
- To mi przypomina coś bardzo przerażającego z końca XVIII w., kiedy tak wielki kraj jak Polska zniknął z mapy Europy. To była mieszanka złego zarządzania, zagrożenia zewnętrznego i zdrady konserwatystów, którzy nie chcieli zaakceptować nowoczesnej polskiej konstytucji - oświadczył.
REKLAMA
"Nietrafiona analogia Verhofstadta przeszła bez większego echa, chociaż przywołanie mrocznego okresu z polskiej historii powinno zmobilizować do reakcji nawet europosłów nieprzychylnych rządowi PiS" - komentował Jacek Płaza, autor Klubu Jagiellońskigo, dodając, że "debata, którą poprzedził głos premiera Polski, została zdominowana przez krytyków naszego kraju", a "Ursula von der Leyen jeszcze przed Morawieckim przyjęła bardziej stanowczą postawę, niż wynikało to z jej wcześniejszych deklaracji, wzywających do dialogu z Polską i rozwiązania sporu na drodze konsensusu".
"Miarka się przebrała"
Bogumił Łoziński, publicysta "Gościa Niedzielnego", oceniał niegdyś w Polskim Radiu 24, że przyczyn niechęci Parlamentu Europejskiego do Polski jest wiele. Między innymi to, że wielu europosłów swoją wiedzę o Polsce czerpie z piszących nieprawdę mediów nieprzychylnych naszemu krajowi oraz od polityków polskiej opozycji, nie zaś z doświadczenia.
Na podstawie ostatnich wypowiedzi Manfreda Webera można wnioskować, że szefowi Europejskiej Partii Ludowej i jego środowisku zależy na tym, aby odcisnąć piętno na zbliżających się wyborach parlamentarnych w Polsce, wpływając zarazem na ich wynik.
- Miarka się przebrała. Jako premier polskiego rządu, który reprezentuje większość sejmową, wybraną w demokratycznych wyborach, nie pozwolę, by wybory Polaków były tak szkalowane - odpowiedział we wtorek Weberowi premier Mateusz Morawiecki.
REKLAMA
- Zarzucacie nam łamanie demokratycznych reguł? Proszę to powiedzieć milionom Polaków w telewizyjnym starciu - dodał szef polskiego rządu, wzywając przewodniczącego EPL do wzięcia udziału w debacie.
- Wiceszef MSZ ostrzega: Niemcy mają plan przekształcenia UE w centralnie zarządzane państwo
- Rzecznik PiS po wypowiedzi Webera: Niemcy chcą wpływać na proces demokratyczny w Polsce
- Politycy komentują wypowiedź Webera. Beata Szydło: to skrajny przykład bezczelności i złamanie wszelkich zasad
łl/PR24.pl, PAP, Twitter
REKLAMA