Elity UE od lat próbują się mieszać do polskiej polityki wewnętrznej. Manfred Weber nie jest pionierem

Ostatnie wypowiedzi szefa Europejskiej Partii Ludowej Manfreda Webera sugerujące, że to partie z niemieckim kierownictwem powinny mieć wpływ na wewnętrzne sprawy w Polsce, to wśród europejskich elit nie nowość. Już wcześniej brukselscy decydenci wielokrotnie dawali do zrozumienia, że Polska ma być posłuszna ich kierownictwu. 

2023-06-29, 15:11

Elity UE od lat próbują się mieszać do polskiej polityki wewnętrznej. Manfred Weber nie jest pionierem
Europejscy politycy od lat dają do zrozumienia, że chcą mieć wpływ na rządy w Polsce.Foto: Schutterstock/Twitter

W ostatnim czasie w Polsce głośno zrobiło się na temat szefa Europejskiej Partii Ludowej Manfreda Webera, który w rozmowie z niemieckim dziennikiem „FAZ” przyznał, że celem jego i europejskiej frakcji EPL jest "zastąpienie PiS w Polsce". Słowa te wywołały słuszne oburzenie większości przedstawicieli polskiego życia publicznego. 

Po stronie niemieckiego polityka stanęli oczywiście partnerzy z jego ugrupowania, w tym także polscy politycy. Jednocześnie w sieci popularne stało się używanie określenia „grupa Webera”, stosowane w odniesieniu do tych europejskich polityków, urzędników i decydentów, którzy za swój cel obrali obalenie legalnie wybranej polskiej władzy. Weber nie jest bowiem odosobnionym przypadkiem. Manfred Weber nie jest jednak pierwszym przedstawicielem zagranicznej elity, który uzurpuje sobie prawo do wpływu na wewnętrzną politykę naszego kraju. 

Takie zachowanie nie jest zaskakujące

Weber w swoim wywiadzie przekonywał, że „opowiada się za kursem, który wyklucza radykałów”. W tym miejscu wymienił niemiecką AfD, partię Marine Le Pen oraz Prawo i Sprawiedliwość. "Sformułowałem trzy warunki jakiejkolwiek współpracy: za Europą, za Ukrainą, za praworządnością. W ten sposób budujemy zaporę ogniową przeciwko PiS. Jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce i poprowadzić kraj z powrotem do Europy" - czytamy w "FAZ".

Taka wypowiedź jednego z czołowych przedstawicieli grupy europejskich partii, wśród których jest m.in. Platforma Obywatelska, musi oburzać, ale jednocześnie nie powinna, zaskakiwać. W minionych latach mieliśmy bowiem ze strony europejskich "elit" liczne przykłady na to, że traktują Polskę jak kraj, na który mogą wywierać wpływ, kraj niesamodzielny, kraj, który powinien "znać swoje miejsce w szeregu".

REKLAMA

Niemcy proponują "zagłodzić" Polskę

Te zachowania można doskonale zaobserwować wśród polityków, którzy od lat starają się za wszelką cenę utrudnić Polsce funkcjonowanie w ramach struktur Unii Europejskiej. Tak jak to było kilka lat temu w przypadku prób ratowania stoczni przez Polskę, czy też w ostatnim czasie, poprzez rozdmuchanie sporów o tzw. praworządność czy też blokowanie wypłaty środków z Krajowego Planu Odbudowy.

W Polsce doskonale pamiętane są choćby słowa wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego Katariny Barley, która w reakcji na podejmowanie przez Polskę i Węgry próby bardziej samodzielnego i niezależnego od Brukseli kursu wzywała do "zagłodzenia" tych państw. - Musimy ich zagłodzić finansowo. Oni potrzebują pomocy. A jeśli powiemy, że nie dostaną pieniędzy, to myślę, że w końcu będą musieli ustąpić - mówiła niemiecka polityk.

Bruksela "zajmie się" Polską

W niemal identycznym duchu wypowiadała się wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Viera Jourowa, która groziła tym, że już wkrótce Bruksela "zajmie się Polską". Pani komisarz nie podobały się także sposób, w jaki Warszawa reformuje wymiar sprawiedliwości czy też sferę medialną, czemu wielokrotnie dawała wyraz, sugerując, że polskie władze powinny w tej sprawie słuchać się Komisji Europejskiej. 

W tej samej grupie znajduje się także wiceprzewodnicząca Europarlamentu grecka deputowana Eva Kaili, która w ostatnim czasie została zatrzymana w związku oskarżeniami o korupcję i pranie brudnych pieniędzy. W związku z reformą Trybunału Konstytucyjnego w Polsce Kaili domagała się jak najszybszego wdrożenia nad Wisłą "mechanizmu praworządności", który ukróciłby "autorytarny kurs", który zdaniem głównej oskarżonej w sprawie "Katargate" obierała w 2016 roku Polska.

REKLAMA

Stawiają Polsce ultimatum

Prawdziwą gwiazdą ostatnich miesięcy okazał się jednak w tej materii komisarz Didier Reynders. W centrum jego zainteresowania znalazła się m.in. powołana przez Polskę komisja ds. zbadania rosyjskich wpływów. 

Komisarz Reynders nie tylko poczuł się zobligowany do pouczania władz w Warszawie, jak powinny powoływać takie komisje, ale również stawiał różnego rodzaju ultimata, do których Polska, w jego ocenie miała się jak najszybciej ustosunkowywać. 

Widzimy więc, że buta Manfreda Webera, który chce "stawiać zaporę ogniową" przeciwko PiS, nie jest odosobnionym przykładem - europejskie elity od lat stosują taką retorykę.

Czytaj także:

PR24/tvp.info/łs

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej