Kluczowe wybory na Słowacji. Wzmocnienie obozu Ficy czy zwycięstwo opozycji? "Ludzie mieli dość chaosu"

2024-04-03, 11:00

Kluczowe wybory na Słowacji. Wzmocnienie obozu Ficy czy zwycięstwo opozycji? "Ludzie mieli dość chaosu"
Kandydaci na urząd prezydenta Słowacji na plakatach: Peter Pellegrini (L) i Ivan Korcok. Foto: PAP/EPA/CTK Photo/Vaclav Salek

- Rządząca wcześniej koalicja była skłócona, panował chaos. Ludzie, doświadczając tego na co dzień, zapomnieli o sprawach korupcyjnych, sprawie zabójstwa dziennikarza Jana Kuciaka. Dlatego doszły do władzy partie, na których czele w koalicji stanął Roberto Fico - mówił o zmianie władzy na Słowacji dr Łukasz Lewkowicz (UMCS, IEŚ). W nadchodzącej drugiej turze wyborów Słowacy zdecydują, czy wybiorą prezydenta z koalicji Ficy, czy jego oponenta. 

Przed Słowakami emocjonująca druga tura wyborów prezydenckich. 6 kwietnia zdecydują, czy wybiorą prezydenta, który będzie wspierał kurs Roberta Ficy, czy jego konkurenta, który będzie wetował reformy, przez wielu uważane za kontrowersyjne. Kandydatów różni także stosunek do Rosji i do Ukrainy.  - Szanse są wyrównane - przekazał portalowi PolskieRadio24.pl dr Łukasz Lewkowicz z Instytutu Europy Środkowej w Lublinie i Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.

Ekspert mówi także o tym, dlaczego Słowacy wybrali ponownie polityków obozu Ficy, mimo wcześniejszych oskarżeń o korupcję, powiązania tego środowiska ze śmiercią dziennikarza Jana Kuciaka.

W wywiadzie także o części wyzwań, z którymi mierzy się Słowacja, np. nielegalnej migracji przez szlak bałkański. Miesiąc temu Polska zniosła kontrole, prowadzone przy wjeździe ze Słowacji przez pół roku od 3 października 2023 roku do 3 marca br.   

***

PolskieRadio24.pl: 6 kwietnia na Słowacji odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich. Podsumujmy wyniki pierwszej ich odsłony. Miała miejsce w sobotę 23 marca.

Dr Łukasz Lewkowicz (UMCS, Instytut Europy Środkowej): Zdecydowanym zwycięzcą pierwszej tury wyborów okazał się kandydat niezależny, popierany przez część partii opozycyjnych, były dyplomata Ivan Korčok. Otrzymał 42,51 procent poparcia. Natomiast na drugim miejscu znalazł się marszałek parlamentu, Rady Najwyższej, Peter Pellegrini, który reprezentuje obecną koalicję rządową. Jest on także liderem współrządzącej krajem partii Głos - Socjalna Demokracja (HLAS). Dostał ponad 37 procent głosów.

Co ciekawe, w niemal wszystkich sondażach przedwyborczych z ostatnich miesięcy większe poparcie miał Peter Pellegrini. To zatem pewna niespodzianka, że Ivan Korčok zdołał zmobilizować wyborców.

Przy tym warto zwrócić uwagę, że na trzecim miejscu znalazł się dosyć kontrowersyjny polityk, były przewodniczący Sądu Najwyższego, były minister sprawiedliwości Štefan Harabin. Otrzymał prawie 12 procent poparcia. To polityk eurosceptyczny, krytykujący pomoc militarną dla Ukrainy. Jego wyborcy mogą stanowić pewien zasób wyborczy dla Petera Pellegriniego, który w ostatnich tygodniach się zradykalizował i zapewne przed drugą turą wyborów będzie chciał pozyskać dla siebie także wyborców skrajnie prawicowych.

Można dodać, że w wyborach formalnie brało udział dziewięciu kandydatów. Otrzymali oni jednak poparcie w większości na granicy błędu statystycznego.

W ich gronie znalazł się między innymi przedstawiciel mniejszości węgierskiej, który dostał niecałe 3 procent głosów, a także były premier Igor Matovič.

Pozostaje ważne pytanie, zatem któremu z tych dwóch kandydatów uda się zmobilizować osoby, które nie poszły w ogóle do wyborów. To bardzo duża grupa. Po drugie, są osoby niezdecydowane, które nie wiedzą, na kogo głosować. Po trzecie, są wyborcy kandydatów, którzy odpadli w pierwszej turze, chodzi o Harabina, ale także o mniejszość węgierską.

Na kogo zagłosują wyborcy Harabina? Kogo wybierze mniejszość węgierska? Można policzyć, że stanowi prawie 10 procent populacji kraju, 462 tysiące osób, w liczącej 5,4 mln ludności Słowacji.

Większość wyborców Štefana Harabina zapewne zagłosuje na Petera Pellegriniego, bo on jest im bliższy ideowo, jeśli chodzi o podejście do Ukrainy, Rosji, choć w innych kwestiach - niekoniecznie. Pellegrini jest lewicowy, Štefan Harabin jest politykiem kojarzonym ze skrajną prawicą.

A mniejszość węgierska to największa mniejszość narodowa na Słowacji. Nie ma wprawdzie swojej reprezentacji w parlamencie, jednak obaj kandydaci będą próbowali zmobilizować tych wyborców, żeby głosowali oni właśnie na nich. Badania nie wskazują jednoznacznie, na kogo może zagłosować większość tej społeczności, według jednych będzie to Korčok, wedle innych Pellegrini.

Dosyć duże wpływy polityczne wśród mniejszości węgierskiej polityczne ma partia Fidesz Viktora Orbana. Korčok w przeszłości często krytykował Orbana za jego politykę.

Z drugiej strony kandydaci prozachodni i liberalni mieli zazwyczaj dosyć duże poparcie wśród mniejszości węgierskiej.

Można spodziewać się dalszej dynamizacji i radykalizacji kampanii wyborczej, ponieważ kandydaci będą chcieli się jakoś wyróżnić, pozyskać nowy elektorat i umocnić ten, który na nich głosuje tradycyjnie.

Pellegrini na pewno będzie chciał pozyskać wyborców lewicowych, SMER-u, czy swojej partii Hlas. A Korčok -wyborców liberalnych centroprawicowych, takich partii jak Progresywna Słowacja, Ruch Chrześcijańsko-Demokratyczny (KDH), Wolność i Solidarność (słow. Sloboda a Solidarita, SaS).

Ivan Korčok próbuje mobilizować wyborców poprzez organizowanie dużych zgromadzeń w największych miastach Słowacji, jak Bratysława, Koszyce, Bańska Bystrzyca, Żylina.

Czego można oczekiwać po obu kandydatach, w razie ich wygranej?

O Pellegrinim mówi się, że będzie wzmocnieniem obozu rządowego, reprezentuje koalicję rządzącą, będzie "długopisem" Roberta Ficy, podpisującym wszelkie propozycje, w tym kontrowersyjne reformy, dotyczące mediów czy sądownictwa.

Tak głosi jedna z narracji. Druga głosi, że być może będzie się próbował uniezależnić od obozu rządzącego.

Natomiast Korčok będzie kandydatem, próbującym hamować różnego rodzaju reformy, które próbuje forsować obecny rząd. Na pewno będzie je wetował, czy też wysyłał do Sądu Konstytucyjnego. Zapewne będzie też aktywny w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa, bo jest to były dyplomata, były minister spraw zagranicznych i europejskich.

Będzie "hamulcowym", jeśli kolokwialnie to ująć, obecnych rządów. Jego wygrana oznacza okres trudnej koabitacji - kontynuację tego, co było w ostatnich miesiącach w relacjach między Zuzaną Čaputovą a rządem Roberta Ficy.

Poparcie dla obu kandydatów jest bardzo wyrównane. Trudno powiedzieć, który z nich wygra. Zdecydują ostatnie dwa tygodnie przed drugą turą wyborów.

Czy sednem tej kampanii prezydenckiej była Rosja, Ukraina? Czy właśnie z tego powodu jesienią Słowacy głosowali na obóz Ficy? Kojarzono przecież to środowisko na przykład odpowiedzialnością za morderstwo dziennikarza Jana Kuciaka i jego partnerki. Czy były może przeprowadzane jakieś pogłębione badania w tej sprawie?

W zeszłym roku środowisko polityczne Roberta Ficy wróciło do władzy, po wyborach z 30 września 2023 roku, po raz czwarty został premierem. Nie przesądziły o tym jednak tylko kwestie dotyczące pomocy militarnej dla Ukrainy - choć Fico deklarował, że zatrzyma ją po wygranej. Należy jednak pamiętać, że część wyborców SMER-u, albo Słowackiej Partii Narodowej głosowało na te partie ze względu na tę prorosyjską i antyukraińską retorykę.

Dlaczego zatem Fico wrócił? Wydaje mi się, że poprzednio rządząca koalicja centroprawicowa była po prostu słaba, skłócona wewnętrznie. Pod koniec poprzedniej kadencji nie miała większości w parlamencie. Przez ostatnie miesiące rządził rząd techniczny (od 15 maja 2023 roku), miał on doprowadzić kraj od wyborów i zarządzać funduszami unijnymi. Było tam bardzo wiele sporów wewnętrznych, także personalnych między liderami. W tamtej koalicji początkowo były cztery partie, później jedna z nich odeszła. Mieli problem z bieżącym rządzeniem, uchwalaniem ustaw. Na usprawiedliwienie należy podkreślić, że centroprawica rządziła w okresie pandemii COVID. Rząd musiał wprowadzać restrykcje, obowiązkowe szczepienia, stany wyjątkowe. Dotknęło to praktycznie wszystkich zwykłych Słowaków, a także przedsiębiorców.

Wówczas rząd tworzyły cztery partie: Jesteśmy Rodziną (Sme Rodina) i Dla Ludzi (Za L’udi),  Zwykli Ludzie i Niezależne Osobowości (OLaNO), oraz Wolność i Solidarność (SaS), która we wrześniu 2022 roku opuściła gabinet Eduarda Hegera.

Następnie wybuchła pełnoskalowa wojna rosyjsko-ukraińska. To wpłynęło na sytuację ekonomiczną, wzrost cen energii. Pojawiła się wysoka inflacja, rosły ceny żywności. To skłoniło ludzi, żeby głosować na kogoś innego.

A Fico już kilkukrotnie rządził Słowacją, jest doświadczonym politykiem, miał gwarantować ludziom stabilizację. Stąd wydaje mi się, że to był główny powód, dla którego partie tworzące obecną koalicję zdobyły na tyle duże poparcie, żeby sformować rząd.

Dwa największe ugrupowania tworzące koalicję rządową obiecywały transfery socjalne, są to partie socjaldemokratyczne, lewicowe. Fico jest pragmatykiem: potencjalni wyborcy widzieli w nim szansę na stabilizację sytuacji politycznej.

Kwestia Ukrainy i podejścia do Rosji jest wykorzystywana w retoryce politycznej. Aczkolwiek, jak podkreślam we wszystkich moich publicznych wypowiedziach: ta retoryka jest dosyć ostra, natomiast Słowacja cały czas sprzedaje uzbrojenie Ukrainie drogą komercyjną. Słowacja podpisuje również dokumenty przyjmowane w Brukseli, dotyczące pomocy Unii Europejskiej dla Ukrainy czy rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych z Ukrainą.

W polityce wewnętrznej Fico i inni politycy koalicji krytykuję politykę UE wobec Ukrainy, dochodzi także do kontrowersyjnych działań takich jak kilka tygodni temu w Antalyi w Turcji na forum dyplomatycznym, gdzie minister spraw zagranicznych i europejskich Słowacji Juraj Blanár spotkał się ze swoim odpowiednikiem z Rosji Siergiejem Ławrowem. Widoczna jest zmiana wektorów polityki zagranicznej Bratysławy. Obecna ekipa rządząca nazywa to suwerenną polityką zagraniczną, polityką wielowektorową, pod hasłem "jesteśmy w Unii Europejskiej, w NATO, ale jednocześnie współpracujemy z Rosją, z Chinami, z innymi państwami na świecie".

Koalicja rządząca wciąż może liczyć na dość wysokie poparcie Słowaków. Ostatnie sondaże poparcia dla partii politycznych pokazywały, że SMER, czyli największa partia koalicji rządowej, wciąż jest liderem poparcia społecznego.

Z jakimi teraz wyzwaniami mierzy się obecnie Słowacja? Problemem była nielegalna migracja - Polska wprowadziła z tego powodu kontrole na granicach. Obowiązywały one przy wjeździe do Polski od 3 października 2023 roku, zniesiono je 3 marca br. Czy np. migracja jest ważnym tematem dla Słowaków? Jakie jeszcze inne problemy są przez nich obecnie poruszane?

Kwestia nielegalnej migracji była elementem dyskursu politycznego przez ostatnie miesiące, ale wydaje się, że sytuacja w pewnym stopniu się ustabilizowała.

Niewątpliwie nowy rząd jest przeciwnikiem nielegalnej imigracji i chce - tu podkreślę - w ramach UE - podejmować działania, żeby lepiej chronić granice i żeby nie przyjmować nielegalnych migrantów. Widać w tym zakresie wspólny mianownik z pozostałymi krajami Grupy Wyszehradzkiej - z Węgrami, ale też Republiką Czeską, czy Polską.

Obecnie ten problem na Słowacji się zmniejszył. Szlak bałkański jest teraz bardziej chroniony. Zobaczymy jednak, co się będzie działo wiosną, czy nie odnowią się ruchy migracyjne z południa Europy.

Największe wyzwania dotyczą gospodarki: cen żywności, energii. To dotyka wszystkich Słowaków i będą oni zwracali uwagę, jak rząd reaguje na te problemy.

Kwestia pomocy militarnej dla Ukrainy może mieć znaczenie o tyle, że część osób może czuć się zagrożonych. Retoryka "pokojowa", nawet wzywająca do ustępstw wobec Rosji, którą promują Fico, Pellegrini, może uspokajać część ludności, może wydawać się jej atrakcyjna. Dlatego politycy koalicji rządowej zapewne będą ją wzmacniać.

Politycy ci będą mówić także o kontrowersyjnych zdaniem wielu Słowaków reformach wymiaru sprawiedliwości, czy dotyczących mediów. Są obawy, że prawa mediów prywatnych czy też publicznych będą ograniczane. Fico jest bardzo nieprzychylny dziennikarzom, często ich krytykuje.

To, że Słowacy wierzą w narrację o tym, że Ukraina powinna pójść na ustępstwa, wydaje się niepokojące. Przegrana Ukrainy przyniesie fatalne skutki także dla Słowaków, nawet jeśli wcześniej przez kilkanaście miesięcy, czy przez kilka lat będą mieli ciut lepszą sytuację gospodarczą. Konsekwencje mogą być fatalne.

Pytanie, dlaczego patrzą tak krótkoterminowo i ulegają argumentacji, że trzeba uspokoić sytuację, że można to zrobić, jeśli jest wola, i że wszystko będzie jak dawniej? Nie rozumieją neoimperialnych zakusów rosyjskich. Czy to wina prorosyjskich mediów, wpływu Rosji na media?

Na Słowacji jest niewątpliwie duży problem z tak zwanymi mediami alternatywnymi czy też konspiracyjnymi.

Natomiast media mainstreamowe, gazety, telewizje, portale internetowe, są bardzo pluralistyczne, i liberalne, i konserwatywne, ale nie są prorosyjskie, nie szerzą retoryki Kremla. Dużo jest jednak mniejszych portali internetowych, kont na Facebooku lub w innych mediach społecznościowych, gdzie pojawia się rosyjska retoryka. Słowacja jest przykładem państwa dotkniętego tą plagą: tego rodzaju konta, portale, sieją dezinformację. Nie widać, żeby państwo podejmowało jakieś kroki, żeby likwidować tego rodzaju media. Być może czasem ich istnienie jest dla nich korzystne, by przyciągać do siebie skrajny elektorat.

Jest to jednak wyzwanie dla bezpieczeństwa państwa. Różne badania pokazuję po dwóch latach pełnoskalowej wojny, że Słowacy są w dużym stopniu nią zmęczeni. Chcieliby, żeby jak najszybciej się zakończyła. Dlatego retoryka pokojowa, negocjacji, nawet niekorzystnych dla Kijowa, jest przez dużą część Słowaków przyjmowania jako rozwiązanie optymalne.

Badania prowadzone przez różne ośrodki, większe organizacje pozarządowe, takie jak GLOBSEC, pokazują, że retoryka, aby nie pomagać militarnie Ukrainie, bo to przedłuża wojnę i zwiększa liczbę ofiar, jest na Słowacji coraz bardziej popularna.

Widzimy zatem zmęczenie społeczne. Do tego dochodzą media dezinformacyjne. Dodać można jeszcze panslawizm, który w społeczeństwie słowackim ma pewne podstawy historyczne wywodzące się jeszcze z XIX wieku. To sprawia, że społeczeństwo jest podzielone. I to wykorzystują niektórzy politycy.

To wykorzystuje na przykład Peter Pellegrini, który zradykalizował swój przekaz, bo wcześniej nie był uważany za polityka prorosyjskiego.

Natomiast w ostatnich tygodniach kampanii przed pierwszą turą zaostrzył narrację.

Po drugiej stronie jest Iwan Korčok, który jest politykiem prozachodnim, pronatowskim, który wzywa do udzielania pomocy Ukrainie. Jasno to deklaruje.

Pytanie, kogo uda się zmobilizować: czy wyborców skrajnych, czy centrowych, czy może takich, którzy nie chodzą na wybory.

Retoryka w odniesieniu do Rosji i Ukrainy może mieć znaczenie. Jaka będzie polityka po wyborach? To już inna kwestia. Czy będzie próba rewitalizacji relacji słowacko-rosyjskich, powrót do tzw. business as usual? Widzimy to w niektórych państwach zachodnich, które chcą wrócić do stanu sprzed pełnoskalowej wojny.

Czy jednak przyszły prezydent stanie na stanowisku przestrzegania prawa międzynarodowego, zachowania integralności terytorialnej państw? Będzie zachęcał do pomocy politycznej, militarnej dla Ukrainy?

I obecny rząd słowacki nie przeszkadza w komercyjnym wysyłaniu uzbrojenia na Ukrainę. Sytuacja jest niejednoznaczna. Nie możemy powiedzieć, że Słowacja nie pomaga Ukrainie. Nie robi tego na szczeblu rządowym, ale firmy zbrojeniowe przez cały czas wysyłają zakupione uzbrojenie.

A jak będzie wyglądała przyszła współpraca polsko-słowacka?

Na pewno będzie realizowana sektorowo np. transgraniczna, infrastrukturalna, gospodarcza. Ze względu na to, że Słowacja jest w strefie euro, mieszkańcy tego kraju bardzo chętnie przyjeżdżają do Polski na zakupy m.in. do lokalnych sklepów i supermarketów, hurtowni, na targowiska. Obie strony korzystają na tym ekonomicznie. Słowacja staje się również coraz popularniejszym obiektem wyjazdów turystycznych.

***

***

Więcej na tematy sytuacji na Słowacji >>>

Czytaj także:


***

Z dr. Łukaszem Lewkowiczem z Instytutu Europy Środkowej rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl/wmkor

Polecane

Wróć do strony głównej