Główny strateg Trumpa skazany. Trafi do więzienia

Sąd podjął decyzję jednomyślnie. W uzasadnieniu stwierdził, że przedstawiane przez Bannona argumenty były bezpodstawne. Zapisano również, że sąd okręgowy w Waszyngtonie podjął słuszną decyzję, skazując go w październiku 2022 r.

Ostatnie orzeczenie otwiera drogę do odbywania kary przez byłego doradcę Donalda Trumpa. Jednak jego pobyt w więzieniu wciąż stoi pod znakiem zapytania, gdyż decyzja może zostać wstrzymana na czas rozpatrzenia ewentualnej skargi. Politykowi przysługuje możliwość odwołania się od decyzji sądu apelacyjnego.

Kontrowersyjny doradca prezydenta USA

Bannon był szefem wygranej kampanii wyborczej Trumpa. Po zaprzysiężeniu nowego prezydenta, pełnił oficjalną funkcję "głównego stratega Białego Domu".

Wyrok skazujący Bonnona zapadł w związku z odmową przez niego złożenia dokumentów i zeznań przed komisją śledczą Izby Reprezentantów. Niższa izba Kongresu badała wydarzenia związane ze szturmem na Kapitol z 6 styczna 2021 r. Sympatycy ustępującego z fotela prezydenta Trumpa wtargnęli wtedy do budynku.

• Media prognozują zemstę Trumpa. "On nadal nie akceptuje żadnych reguł"
• Trump w satynowej piżamie, seks i klapsy. To zeznała Stormy Daniels
• Trump ukarany grzywną. Sędzia groził mu więzieniem

Bannon nie był już wtedy formalnie członkiem prezydenckiej administracji. Jednak był jedną z głównych postaci uczestniczących w naradach i organizowaniu demonstracji, która zakończyła się zamieszkami i inwazją na Kapitol. Jeszcze przed demonstracją zapowiadał, że w dniu zatwierdzenia przez Kongres wyników wyborów "rozpęta się piekło".

Nie tylko Bannon zasiadł na ławie oskarżonych

Polityk kilkukrotne był wzywany do składania zeznań. Ignorował je powołując się m.in. na rzekome instrukcje Donalda Trumpa w tej sprawie.

Wcześniej taki sam wyrok za to samo przewinienie usłyszał również inny doradca Trumpa Peter Navarro. Karę pozbawienia wolności odbywa od marca w więzieniu w Miami. W jego przypadku sąd nie zgodził się na zawieszenie zastosowania kary na czas rozpatrzenia odwołania.

PAP/st