Chińczycy coraz śmielej migrują na Bałkany. "Nowa populacja migrantów na granicy Europy".
Niewielka, ale rosnąca liczba migrantów z Chin podróżuje na Bałkany, mając nadzieję, że przedostaną się stamtąd do Unii Europejskiej - poinformował "Guardian".
2024-09-25, 13:31
We wrześniu "The Guardian" wyruszył do Bośni, aby - jak czytamy - "spotkać się z niektórymi chińskimi migrantami próbującymi przedostać się na niebezpieczny szlak bałkański". Gazeta ujawnia osobiste i polityczne czynniki "stojące za nową populacją migrantów na granicy Europy".
Brytyjski dziennik podał też dane bośniackiej straży granicznej. Według statystyk, w 2022 r. tylko dwie osoby z ponad 14 tys. imigrantów, usiłujących dostać się do Bośni, były Chińczykami. W 2023 r. - 148. Z kolei od początku roku do lata odnotowano ponad 70 zatrzymań Chińczyków.
Jednakże zaznaczono, że "Chorwacja może deportować osoby bez prawa pobytu w kraju UE z powrotem do Bośni" - wobec tego w 2021 r. do Bośni i Hercegowiny wpuszczono trzech Chińczyków, a w 2023 roku było ich 260".
"Możemy tobie pomóc"
Amy Hawkins, korespondentka "Guardiana" relacjonowała, że w Bihać, niewielkim bośniackim miasteczku, położonym przy granicy z Chorwacją, będącej częścią Unii Europejskiej, znajduje się opuszczona wieża ciśnień, w której zatrzymują się migranci.
REKLAMA
W budynku wisiała (może nadal wisi?) kartka z następującą wiadomością: "Jeśli chcesz podróżować do Europy (Włochy, Niemcy, Francja, itd.), możemy tobie pomóc. Wpisz podany numer na WhatsApp".
Zobacz też:
- Jak Chińczycy korzystają z Internetu? Odpowiada Piotr Chodak
- Kryzys demograficzny w Chinach . Prof. Góralczyk: władze wiedzą, że trzeba coś zmienić
Autorka dodała, że oferta jest "drukowana w językach często zdesperowanych ludzi: somalijskim, nepalskim, tureckim, lista jest długa". Natrafia także na język chiński.
"Gdybym chciał wrócić, trafiłbym do psychiatryka albo więzienia"
Jednym z imigrantów z Państwa Środka, do którego dotarł "Guardian", jest Zhang (imię zostało zmienione). Z reportażu dowiadujemy się, że mężczyzna przybył na Bałkany z Langfang, miasta na północy Chin, wraz z dwójką małych dzieci. Dotychczasowa podróż kosztowała go tysiące funtów. Po nieudanej próbie przekroczenia granicy z Chorwacją, zakończonej awanturą z pogranicznikami, Zhang osiadł w obozie dla migrantów na przedmieściach Sarajewa, mieszczącym ponad 200 osób.
- Pozostanie tutaj nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem - powiedział "Guardianowi" mężczyzna, dodając jednak, że nie ma wyjścia, albowiem droga powrotna jest dla niego zamknięta. - W przypadku powrotu do Chin, czeka mnie albo szpital psychiatryczny, albo więzienie - podkreślił.
REKLAMA
- Chiny kontra Filipiny. Kolejny incydent na spornych wodach
- Drony nad Wielkim Murem Chińskim. Pomogą turystom
Dlaczego właściwie Zhang razem z dziećmi opuścił Państwo Środka? "Do niedawna miał stabilną pracę w prywatnej firmie działającej w drugiej co do wielkości gospodarce świata i zarabiał ponadprzeciętną pensję. Jednak środowisko polityczne w Chinach pozostawiło w nim poczucie, że nie ma innego wyjścia, jak tylko wyjechać" - opisał dziennik.
łl/"Guardian"
REKLAMA