Harris wygłosiła "mowę końcową". Nazwała Trumpa "drobnym tyranem"

Kamala Harris stwierdziła podczas wiecu, że "nie można poddać się woli drobnego tyrana". Wiceprezydent USA i kandydatka demokratów na prezydenta przemawiała w Waszyngtonie, w miejscu, z którego Donald Trump 6 stycznia 2021 roku zarzucał rzekome fałszerstwa wyborcze, co przyczyniło się do szturmu na Kapitol. 

2024-10-30, 07:11

Harris wygłosiła "mowę końcową". Nazwała Trumpa "drobnym tyranem"
Harris wygłosiła "mowę końcową". Nazwała Trumpa tyranem. Foto: Kayla Wolf/Associated Press/East News

Przemówienie Harris zapowiedziano jako "mowę końcową", zwieńczenie jej kampanii wyborczej na tydzień przed głosowaniem. Kandydatka Demokratów powiedziała, że Amerykanie oddając głos mają alternatywę między wolnością i jednością a rządami chaotycznego, mściwego "drobnego tyrana".

- To prawdopodobnie najważniejszy głos, jaki kiedykolwiek oddacie. W tych wyborach chodzi o coś więcej, niż wybór między dwiema partiami i dwoma różnymi kandydatami. To wybór między tym, czy będziemy mieć kraj zakorzeniony w wolności dla każdego Amerykanina lub rządzony przez chaos i podziały - przekonywała wiceprezydent.

Harris: z tego miejsca Trump nasłał tłum na Kapitol

Wiec odbył się w parku znajdującym się tuż pod Białym Domem. To właśnie w tym miejscu 6 stycznia 2021 r. Donald Trump przemawiał do swoich sympatyków o rzekomych fałszerstwach wyborczych. Harris przypomniała wydarzenia tamtego dnia.

- Trump stał w tym samym miejscu prawie cztery lata temu i nasłał uzbrojony tłum na Kapitol, by obalić wolę ludzi wyrażoną w wolnych i uczciwych wyborach. W wyborach, które wiedział, że przegrał. To jest osoba, która prosi, byście dali jej kolejne cztery lata w Białym Domu - nie po to, by skupiać się na waszych problemach, lecz swoich własnych - stwierdziła Kamala Harris.

REKLAMA

Program wyborczy kandydatki demokratów

Kandydatka demokratów kontynuowała, że w odróżnieniu od Trumpa nie będzie uważała ludzi, z którymi się nie zgadza, za "wrogów wewnętrznych". - Dam im miejsce przy stole. Obiecuję słuchać ekspertów, ludzi, których dotkną moje decyzje i tych, z którymi się nie zgadzam. Przysięgam, że przedłożę interes kraju ponad interes partii i swój własny - deklarowała.

Harris przeciwstawiła też swój program gospodarczy: zwiększenie ulg dla rodziców małych dzieci, wsparcie małych firm - z planem wprowadzenia 10-20 proc. ceł przez Trumpa, które nazwała "narodowym podatkiem od towarów", co przyczyni się do wzrostu inflacji.

Ponadto wezwała do rozwiązania problemu imigracji, zamiast "straszenia" nim ludzi. Zapowiedziała również, że będzie walczyła o odzyskanie przez kobiety prawa do aborcji, "tego, co Donald Trump i wybrani przez niego sędziowie Sądu Najwyższego zabrali kobietom Ameryki".

- Prawie 250 lat temu Ameryka narodziła się, kiedy wyrwaliśmy wolność z rąk drobnego tyrana. Przez pokolenia Amerykanie zachowali tę wolność, rozszerzyli ją i, robiąc to, udowodnili światu, że rządy ludzi, dla ludzi są silne i mogą przetrwać. Ci, którzy przyszli przed nami, patrioci w Normandii nie walczyli, poświęcali się i składali swoje życie po to, by zobaczyć, że ulegamy woli kolejnego drobnego tyrana - oznajmiła Kamala Harris.

REKLAMA

Odpowiedź na wiec Trumpa

Wiec wiceprezydent USA zgromadził ok. 50 tysięcy ludzi. Tak więc było to prawdopodobnie największe jej wydarzenie wyborcze w obecnej kampanii.

Wydarzenie było odpowiedzią na niedzielny wiec Donalda Trumpa w Madison Square Garden w Nowym Jorku, który również zebrał rekordową publiczność. Podczas wielogodzinnego wydarzenia Trump przedstawił Harris jako marionetkę "nikczemnych sił", "bezkształtnej grupy ludzi", którzy są "wrogami wewnętrznymi", bardziej niebezpiecznymi od zagranicznych wrogów Ameryki. Ostrzegł, że doprowadzi ona do wybuchu III wojny światowej i przywróci pobór do wojska.

Zobacz też:

Były prezydent i kandydat republikanów w tegorocznych wyborach zapowiedział też, że przeprowadzi "największą w historii operację deportacyjną" w historii Ameryki i "wyzwoli ją" spod okupacji nielegalnych imigrantów.

Doradca Trumpa Stephen Miller zapowiedział, że pod jego rządami "Ameryka będzie dla Amerykanów i tylko dla Amerykanów". Wiec wzbudził też duże kontrowersje ze względu na występ komika Tony'ego Hinchcliffe'a, który nazwał Portoryko - należące do USA terytorium - "wyspą śmieci" oraz żartował ze stereotypów na temat Afroamerykanów, Latynosów i Żydów.

REKLAMA

Czytaj również:

łl/PAP

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej