"Atak Rosji byłby ludobójstwem". Pułkownik ostrzega NATO przed błędem
Ostatnie lato pokoju w Europie? Ukraiński pułkownik Serhij Hrabski tego nie wyklucza. Uważa, że celem Rosji, głodnej sukcesów, obok Ukrainy może stać się wkrótce korytarz suwalski, czyli Litwa i Polska. Mówi też, że obecnie tempo natarcia Rosji spada - bo jest ona wyczerpana. Nie można jej darować przerwy. A rozmowy pokojowe - to tylko słowa, na froncie nic się nie zmienia - wskazuje w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.

Agnieszka Kamińska
2025-03-26, 21:00
Ostatnie lato pokoju w Europie? Ukraiński pułkownik rezerwy Serhij Hrabski powiedział portalowi PolskieRadio24.pl, że nie uważa takiej prognozy za bezzasadną. Dodaje, że z całą pewnością machina wojskowa Rosji będzie się rozpędzać - nawet jeśli pogarsza się sytuacja gospodarcza tego kraju. Bo Rosjanie mogą głodować, ale Kreml zawsze znajdzie środki na wojnę.
Rozejm tylko w deklaracjach
To oznacza, że rozmowy pokojowe nie przyniosą rezultatu? Pułkownik Serhij Hrabski zauważa, że na pewno będą one kontynuowane. Ale można być pewnym jednego - będzie to tylko retoryka. Twierdzi, że rozmowy nie mają wpływu na sytuację faktyczną - nadal są ostrzały, naloty, starcia. Żadna ze stron niczego nie zmienia. Podkreśla, że realne zawieszenie broni nie będzie miało miejsca i wszyscy o tym wiedzą choćby dlatego, że to nie tak negocjuje się rozejm.
By negocjować rozejm, jak mówi wojskowy, potrzebny jest organ kontrolujący zawieszenie broni, a także pewien mechanizm kontroli, na który godzą się obie strony. Niczego takiego nie ma. Dodaje, że nie zawiera się porozumień na temat celów ostrzałów, tylko na temat używanej broni. Można na przykład zakazać takiej i takiej amunicji. - Wyobraźmy sobie bowiem, że leci rakieta, która uderza w jakiś kompleks rafinowania ropy naftowej. I w związku z tym jedna strona oskarża drugą stronę o złamanie rozejmu. Na to ta strona mówi: przepraszam, wycelowaliśmy tym pociskiem w obiekt wojskowy, ale dlatego, że w grę wchodziły wasze systemy obrony powietrznej, ten przechwycony pocisk zmienił lot i trafił w rafinerię ropy naftowej. I jak znaleźć winnego? - opisuje Hrabski.
Dodaje, że Rosja nie zamierza rezygnować z planu połknięcia Ukrainy. I jej celem nie jest pokój. Mówi o tym wielu rosyjskich polityków. Widać to choćby po zmianie delegacji Rosji na rozmowy - Hrabski wskazuje, że odszedł z niej biznesmen Kirił Dmitriew i w jej skład wchodzą teraz reprezentanci imperialnych elit, których zadaniem jest, jak mówi "doprowadzenie rozmów do absurdu". I dlatego wiele będzie jeszcze słychać o rozmowach pokojowych, ale będą to tylko puste słowa, mówi pułkownik. Wniosek z tego jest taki, że Ukraina i jej sojusznicy nie mają żadnych powodów aby zmniejszyć swoje wysiłki na rzecz wzmocnienia zdolności obronnych, dodaje wojskowy.
REKLAMA
Mały stalowy jeżyk, którego trudno pożreć
Ukraina jest dla Moskwy jak stalowy jeżyk - mały, ale trudno go przełknąć, mówi wojskowy. Rosja wie, że musi go zniszczyć, bo to warunek tego, by Moskwa cokolwiek znaczyła w Europie. Dlatego wojna ukraińska będzie trwać i do tego jest to tak naprawdę wojna europejska, ocenia nasz rozmówca. - Jeśli jednak Ukraina zostanie zniszczona, nie daj Boże, to będzie katastrofa dla Europy, dla wszystkich krajów bez wyjątku - podkreśla wojskowy. Pułkownik dodaje, że Rosja szykuje się do dalszej eskalacji konfliktu. Jednak w Ukrainie Rosja na razie ma problemy, i to poważne.
Rosja w pułapce. Pułkownik ukraiński tłumaczy: brak jej sił
Płk Serhij Hrabski mówi, że obecnie Rosja nie atakuje z impetem właściwie na żadnym kierunku frontu. Wyjątkiem jest rejon Pokrowska. Tak jakby Rosja po prostu opadła z sił. Z tego wynika, że pauza podarowana Rosji byłaby dla niej wyczekiwanym prezentem. Podobnie jak zniesienie sankcji. Linia frontu utrzymuje się ostatnio na podobnym poziomie. - Bezprecedensowy poziom oporu sił obronnych Ukrainy zdołał tak bardzo spowolnić wroga, że faktycznie traci on tempo ofensywy. Jeśli wcześniej mówiono o tym, że wróg atakuje i prowadzi aktywne działania ofensywne na kilku kierunkach, teraz mówimy o tym, że wróg prowadzi ataki głównie na jednym kierunku, Pokrowska. I tak, liczba starć jest duża, ale nie ma zmian w lokalizacjach linii frontu - mówił pułkownik.
Dane ofensywy w liczbach
Zaznacza, że sytuacja na linii frontu jest nadal bardzo trudna, mimo że tempo ofensywy Rosji słabnie. Zmiany w dynamice natarcia są widoczne w zestawieniach liczbowych. - W lutym widzimy takie tempo zaawansowania Federacji Rosyjskiej jak w lipcu 2022 roku. Bardzo ograniczone. A jeśli mówić w liczbach bezwzględnych - to w lipcu 2022 roku wróg posunął się o 181 kilometrów kwadratowych. To był początek tak dużego natarcia. Potem z każdym miesiącem, począwszy od sierpnia i tak dalej, tylko zwiększał tempo swojego natarcia. W listopadzie 2024 roku wróg przejął kontrolę nad około 730 kilometrami kwadratowymi terytorium Ukrainy. Następnie, począwszy od grudnia, tempo ofensywy stopniowo słabło, a według wyników z lutego, nieprzyjaciel zajął 192 kilometry kwadratowe - zauważa pułkownik.
Wojskowy dodaje, że poziom strat Rosji praktycznie wyklucza możliwość, że będzie ona w stanie przywrócić tempo ofensywy przynajmniej na poziomie tego z września-października. - Zatem mamy sytuację, że wróg na poziomie taktycznym i operacyjnym nie ma możliwości osiągnięcia żadnych znaczących rezultatów, ale jednocześnie nie może zakończyć tej wojny - dodaje. Zaznacza, że Federacja Rosyjska robi wszystko, co możliwe, aby zwiększyć tempo ofensywy i zwiększyć potencjał bojowy.
REKLAMA
Rosja zajmie się korytarzem suwalskim?
Wojskowy ostrzega, że Rosja nie radzi sobie dobrze z kumulowaniem potencjału bojowego, ale trzeba zrozumieć, że taka tendencja może prowadzić do bardzo poważnych konsekwencji, a mianowicie do tworzenia nowych frontów w Europie.
- W pierwszym szeregu myślę o korytarzu suwalskim. Ma kluczowe znaczenie strategiczne dla przyszłości państw w okolicy. Istnieje bezpośrednie i oczywiste zagrożenie dla Litwy i dla Polski. Dlatego zarówno rząd polski, jak i litewski podejmują tak energiczne działania, aby zapobiec postępowi Federacji Rosyjskiej w tym kierunku. I na ile działania te odniosą powodzenie, czas pokaże. Ale w zasadzie nie można wykluczyć takiego rozwoju wydarzeń, zgodnie z którym Federacja Rosyjska zmniejszy ilość środków na froncie ukraińskim. I przerzuci 4-5 dywizji na północ w celu przeprowadzenia agresywnych działań przeciwko terytorium Litwy i Polski w rejonie korytarza suwalskiego. Poza tym, jak już wielokrotnie mówiliśmy, z jakiegoś powodu wszyscy pomijają w swoich szacunkach Białoruś. Tu podajmy dość ostrożne szacunki. Można przypuszczać, że tam działa "białoruski korpus armii rosyjskiej", bo tak należy go nazywać, bo to nie jest dziś wolna Białoruś, to jest terytorium okupowane. A białoruski korpus armii rosyjskiej liczyć może około 65-67 tysięcy żołnierzy. Powiedzmy, że Rosjanie mogą zwiększyć ten kontyngent dwa razy. Zatem mowa jest o 130 tysiącach żołnierzy na terytorium okupowanej Białorusi - uważa wojskowy.
Dodaje, że połączone zgrupowanie białoruskiej i rosyjskiej armii będzie ponad 10 razy większe niż armia litewska. To niebezpieczne dla Litwy. Jego zdaniem Litwa nie będzie wówczas jedynym krajem, który zostanie zaatakowany. Rosja może użyć swoich sił w celu związania wojsk polskich na granicach, uniemożliwiając ich marsz na pomoc sojusznikom. - I w ten sposób zarówno Litwa, jak i Polska byłyby zaangażowane w bezpośrednie działania wojenne. Z tym że jest małe "ale". Bo społeczeństwo ukraińskie prowadzi rozpaczliwą walkę od 11 lat, a ani w Polsce, ani na Litwie nie ma doświadczenia w prowadzeniu takich działań wojennych, ocenia pułkownik rezerwy.
Wspólne ćwiczenia wojskowe Rosji i Białorusi
Wojskowy ostrzega, że jeśli Rosji daruje się przerwę w walkach w Ukrainie, to w czasie tej pauzy może rozbudowywać zgrupowanie sił bliżej Bałtyku. - W 2025 roku odbędą się też ćwiczenia Zapad - to wspólne ćwiczenia Białorusi i Federacji Rosyjskiej. Stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa zarówno Polski, jak i Litwy, ponieważ pod pozorem ćwiczeń na Białoruś mogą zostać przerzucone wojska. Mogą utworzyć grupę uderzeniową, która będzie mogła działać przeciwko terytorium Litwy i Polski - dodaje Serhij Hrabski. Jak mówi - nie dziwią go komentarze, że to może być ostatnie lato pokoju w Europie.
REKLAMA
Ostrzega, że potencjalny atak Rosji na państwa NATO "oznacza ludobójstwo". - Rosjanie chcieliby zobaczyć prowincje wileńską, lubelską i warszawską - tak uważa ukraiński pułkownik. I dodaje, że wszelki sprzeciw będzie tłumiony w jak najostrzejszy sposób, czego Rosjanie nauczyli się na terytorium Ukrainy. Przypomniał, że tylko w rejonie Buczy w ciągu miesiąca okupacji zabito 538 ludzi.
Czytaj także:
- Supernowa antena z Chin na dronach Rosji. Ukraina ostrzega Zachód
- To "ostatnie lato pokoju"? Putin może zaatakować NATO już jesienią
Źródło: PolskieRadio24.pl /Agnieszka Kamińska
REKLAMA