"Krajobraz księżycowy". Świadek o skutkach tragedii w Alpach
- W ciągu kilku sekund Blatten przestało istnieć - relacjonował lokalnym mediom 57-letni Daniel Ritler, świadek osunięcia się lodowca na wioskę w Alpach, który stracił cały dorobek życia. W wyniku katastrofy jedną osobę uznano za zaginioną. Na miejscu pracuje wojsko.
2025-05-29, 12:39
Oderwany lodowiec spadł na wioskę
Lawina lodu i skał zeszła alpejską doliną niszcząc miejscowość Blatten. Ludność i zwierzęta zostały ewakuowane przez lokalne władze nieco ponad tydzień temu. Na miejscu pracują żołnierze. Sytuacja jest bardzo trudna - domy i zagrody dla zwierząt zostały doszczętnie zniszczone. Z nieliczne zabudowania, znajdujące się na przeciwległym zboczu - po drugiej stronie rzeki Lonzy - są właśnie przez nią zalewane. Nurt rzeki został bowiem zablokowany przez osuwisko, woda rozlewa się po okolicy, tworząc - niekontrolowany - zbiornik retencyjny (miejscowości położone w rejonie Blatten zostały ewakuowane).
Mieszkaniec: ogromna skala zniszczeń
Jednym z mieszkańców, który na własne oczy widział zapadanie się lodowca, jest 57-letni Daniel Ritler. - W ciągu kilku sekund nasza mała ojczyzna została zniszczona - opowiadał mężczyzna, który stracił cały dobytek, szwajcarskiemu portalowi 20 Minuten. Klęską żywiołową zostało objętych 90 proc. miejscowości, a przez rozlewającą się na okolicę Lonzę, szkody mogą być jeszcze większe. "Skala tragedii jest ogromna" - relacjonowały w środę wieczorem lokalne służby.
"Miałem złe przeczucia"
Daniel Ritler opowiedział portalowi 20 Minuten, że w doszczętnie zniszczonym domu mieszkał razem z żoną Karin. - Mieliśmy farmę. Czuliśmy się w tym miejscu bardzo komfortowo - powiedział. Jego dotychczasowe życie - zaledwie w kilka sekund - stało się wspomnieniem.
Mężczyzna relacjonował, że w przeszłości w dolinie zdarzały się osuwiska. Czasem całkiem duże, które wymagały zamknięcia doliny na kilka dni - sam Ritler w 1999 roku, jak mówił, znalazł się w zespole kryzysowym. Jednak jak dotąd nie dochodziło do osuwisk na tak ogromną skalę. - Przyzwyczailiśmy się do tego. Tym razem wyjechaliśmy z nadzieją, że będziemy mogli wrócić - nadmienił.
REKLAMA
Ritler, od momentu ewakuacji, każdego dnia monitorował sytuację w dolinie. - Mieliśmy wrażenie, że wszystko skończy się dobrze. Ale w środę rano miałem złe przeczucie - stwierdził. Poszedł do pracy, a godzinę później usłyszał huk. - To było coś niewyobrażalnego. W ciągu kilku sekund nasza mała ojczyzna została zniszczona - relacjonował. Nie mógł już odnaleźć wzrokiem ani domu, ani farmy - podaje 20 Minuten. Blatten zostało zasypane przez trzy miliony metrów sześciennych skał.
"Nie mamy nic, ale to jest nasz dom"
Mieszkaniec kontynuował, że dolina przypomina obecnie krajobraz księżycowy. - Jestem pewny, że [z naszego dobytku - red.] nic już nie zostało. - Najpierw musimy się ogarnąć. Nie mamy tam nic - mówił dziennikarzom. - To miejsce jest naszym domem. Postaramy się sprawić, aby znów było zdatne do życia - zaznaczył. Dodał, że on i jego żona otrzymał już wiele wsparcia, i że "wiele osób cierpi razem z nimi". Wyraził też nadzieję, że szwajcarskie władze pomogą poszkodowanym mieszkańcom opanować sytuację. - Sami jesteśmy bezsilni - przyznał, cytowany przez portal 20 Minuten.
Źródło: 20 Minuten/łl
REKLAMA