Mobilizacja w Rosji. Rezerwista pobił na śmierć swojego dowódcę
Rezerwista zmobilizowany na wojnę z Ukrainą śmiertelnie pobił swojego dowódcę w randze kapitana, który również trafił do armii podczas ogłoszonej jesienią mobilizacji - donosi rosyjski portal Meduza. Do napaści miało dojść na stacji kolejowej Misiasz w obwodzie czelabińskim.
2022-12-28, 14:37
Do tragicznego zdarzenia doszło 23 grudnia w wagonie pociągu przewożącego żołnierzy. Napastnik, starszy sierżant, znajdował się w stanie upojenia alkoholowego. Jego ofiara zmarła na miejscu w wyniku odniesionych obrażeń - poinformowała Meduza na Telegramie.
Decyzją sądu garnizonowego w Magnitogorsku zabójca został umieszczony na dwa miesiące w areszcie. Grozi mu kara od pięciu do piętnastu lat pozbawienia wolności.
Mobilizacyjny chaos
Prezydent Władimir Putin wydał 21 września dekret o częściowej mobilizacji na wojnę z Ukrainą oraz zagroził "użyciem wszelkich środków", by bronić Rosji przed rzekomym zagrożeniem ze strony Zachodu. W ocenie Meduzy branka może w ciągu kilku miesięcy objąć nawet 1,2 mln mężczyzn, głównie spoza dużych miast.
Tuż po decyzji Putina pojawiło się wiele doniesień o chaosie organizacyjnym podczas mobilizacji. Do wojska powoływano m.in. osoby niepełnosprawne i bez doświadczenia w armii. Odnotowywano liczne przypadki pijaństwa wśród poborowych, alarmowano też o fatalnych warunkach zakwaterowania rezerwistów i niskiej jakości wydawanej im broni.
Ucieczka przed armią
We wrześniu i październiku setki tysięcy mężczyzn opuściło Rosję lub próbowało to uczynić, obawiając się wysłania na front.
Zmobilizowany Rosjanin trafia na wojnę średnio po siedmiu dniach od otrzymania wezwania, a ginie - po 12; na polu walki spędza zaledwie około czterech dni - poinformował pod koniec października ukraiński projekt InformNapalm.
- Fala tajemniczych pożarów w Rosji. Tym razem spłonęła część nowych koszar wojskowych
- Rosji kończą się siły pod Bachmutem. Do ataków wysyłają 10-osobowe grupki
IAR/PAP/fc
REKLAMA
REKLAMA