Kawałek zwiniętej tektury wsuniętej do puszki po konserwach. Z rulonu wystają trzy kartonowe knoty. Papierowy pakunek dokładnie zalany parafiną. Tak wygląda świeczka okopowa. Ta niewielka z pozoru rzecz żołnierzowi walczącemu na froncie daje możliwość ogrzania dłoni, zagotowania kubka wody czy podgrzania niewielkiego posiłku. Daje światło.
100-gramowe świeczki palą się dwie godziny. 300-gramowe, zrobione z puszki po kukurydzy, mogą płonąć nawet do pięciu godzin.
Taras Protsak od początku roku wyprodukował ponad tysiąc takich świeczek. Pośrednio pomogli mu w tym Polacy. - Poprosiłem przyjaciół z Polski o drobne wpłaty, abym mógł kupić parafinę. Ich zaangażowanie mnie bardzo zaskoczyło. Wpłacali po 200-300 zł - mówi nam lwowianin. Dzięki temu wsparciu Taras kupił ponad 50 kg wosku parafinowego.
W zbieraniu puszek pomagają mu z kolei uczniowie polskiego Liceum nr 10 im. św. Marii Magdaleny we Lwowie. Tekturę pozyskuje ze zwykłych kartonów.
"Podzespoły" są, można składać.
Świeczki okopowe. Arch. pryw. Taras Protsak
Produkcja świec
- I tak każdego dnia siadam po pracy i wytwarzam te świeczki. Pomaga mi w tym siostrzeniec - tłumaczy. Aby podkreślić polski wkład w ich powstawanie, nasz rozmówca umieszcza na puszkach naklejki z napisem "Ciepło z Polski". Następnie produkt jest pakowany do kartonów i wysyłany na wschód do jednego z centrów pomocy humanitarnej.
Taras podkreśla, że nie tylko on zajmuje się niesieniem pomocy w ten sposób. Takie świece produkowane są w ośrodkach zrzeszających Ukraińców, które znajdują się w Polsce. - Czytam na forach, że wytwarzają je też na Litwie czy w Mołdawii - wylicza. Ale, jak podkreśla, on ma również swoją "małą manufakturę". To jego drobny wkład we wsparcie walczących rodaków.
- Czasem myślałem, żeby już tym się nie zajmować, ale żołnierze wysyłają mi zdjęcia, jak trzymają te świeczki, i od razu porzucam tę myśl i działam dalej - śmieje się.
Niewidome osoby wytwarzają świece okopowe. Arch. pryw. Taras Protsak
Ciepło z Polski
Dzięki wsparciu finansowemu Polaków Taras może kupić więcej parafiny. Więcej parafiny to więcej pracy. Dlatego zaradny lwowianin postanowił poszukać kolejnych rąk do pracy.
- Zorganizowałem warsztaty z produkcji świeczek w ośrodku dla niewidomych. Łatwo się je składa, więc szybko nauczyli się je wytwarzać. Teraz mam ich wsparcie - tłumaczy. Dodaje jednocześnie, że dziękuje wszystkim osobom za pomoc, ponieważ bez nich każdego miesiąca powstawałoby zdecydowanie mniej "światełek dla żołnierzy".
- Przede wszystkim bardzo chciałbym podziękować Polakom, którzy wspierają finansowo moją inicjatywę - podkreśla Taras Protsak na koniec naszej rozmowy. - Bez nich nie byłoby tyle "Ciepła z Polski".
Paweł Kurek