Komisje ds. wpływów Rosji działały też w państwach zachodnich. Jakie były efekty ich prac?

Kreml wydał 300 mln dolarów od 2014 r., by wpływać na polityków i władze w ponad 20 państwach - głosiły przed rokiem odtajnione informacje wywiadu. To miał być wierzchołek góry lodowej. Działania ze strony rosyjskiego satrapy spowodowały, że Niemcy, Wielka Brytania, Francja i Stany Zjednoczone postanowiły powołać komisje, których głównym zadaniem było wykrycie i rozliczenie działań Rosji wobec polityków. Jak wyglądały ich prace?

2023-05-30, 15:50

Komisje ds. wpływów Rosji działały też w państwach zachodnich. Jakie były efekty ich prac?
Komisje ds. wpływów Rosji działały też w państwach zachodnich. Jakie były efekty ich prac?. Foto: Gorodenkoff/shutterstock

Rosja wydała od 2014 r. ponad 300 mln dolarów, by wpływać na polityków i władze w ponad 20 państwach - poinformował 13 września ubiegłego roku wysoki rangą przedstawiciel administracji USA. Oficer powołał się na odtajnione informacje wywiadu. Pracownik administracji wtedy ostrzegał też, że jeśli partie będą potajemnie przyjmować pieniądze z Rosji, zostanie to ujawnione. To sygnał, który ma obowiązywać do dzisiaj.

Oficjel przedstawił wnioski z odtajnionego raportu na temat rosyjskich operacji wpływu podczas briefingu dla dziennikarzy. Jak powiedział, wynika z niego, że Rosja potajemnie przeznaczyła na ten cel ponad 300 mln dolarów w ponad 20 państwach od 2014 r. Zaznaczył jednocześnie, że rzeczywista kwota jest prawdopodobnie większa.

- Sądzimy, że to jest tylko wierzchołek góry lodowej i jesteśmy zaangażowani w rozmowy z sojusznikami i partnerami, by zebrać więcej informacji na temat tego zagrożenia - powiedział urzędnik.

Polska nie jest odosobniona w sprawie komisji

Komisje ds. wpływów rosyjskich nie są niczym nadzwyczajnym w Europie. Decyzję o utworzeniu takiej komisji podjęła także Polska. Sejm ustawę o powołaniu Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022 uchwalił 14 kwietnia br. Z inicjatywą jej powołania wyszli w grudniu ub.r. posłowie PiS. Wskazywali, że komisja ma funkcjonować na zasadach podobnych do tego, jak działała komisja weryfikacyjna ds. reprywatyzacji warszawskiej.

REKLAMA

11 maja br. Senat podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy ws. powołania tej komisji. W piątek przeciwko senackiej uchwale opowiedział się Sejm.

Komisja miałaby analizować m.in. czynności urzędowe, tworzenie, powielanie, udostępnianie informacji osobom trzecim, wpływanie na treść decyzji administracyjnych; wydawanie szkodliwych decyzji; składanie oświadczeń woli w imieniu organu władzy publicznej lub spółki; zawieranie umów czy dysponowanie środkami publicznymi lub spółki.
Decyzje, które mogłaby podejmować komisja, to m.in.: uchylenie decyzji administracyjnej wydanej w wyniku wpływów rosyjskich, wydanie zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi do 10 lat oraz cofnięcie i zakaz poświadczania bezpieczeństwa na 10 lat.

Jakie są zatem efekty prac zagranicznych komisji?

Komisja francuska

We francuskim Zgromadzeniu Narodowym od końca 2022 r. działa komisja śledcza ds. politycznej, gospodarczej i finansowej ingerencji obcych podmiotów, w tym państw, organizacji i grup interesów, dotyczącej wywarcia wpływu lub skorumpowania francuskich liderów politycznych, lub opinii publicznej.

REKLAMA

Na jednym z ostatnich posiedzeń przesłuchiwano liderkę prawicowo-populistycznego Zjednoczenia Narodowego Marin Le Pen w sprawie jej związków z Rosją, w tym zaciągnięcia pożyczki w rosyjskim banku w 2014 r.

- Moja partia wzięła 9 mln pożyczki w rosyjskim banku, ponieważ kredytu nie chciał przyznać żaden francuski bank, nie oznacza to, że jestem zależna od Rosji. Gdyby ta umowa mnie do czegoś zobowiązywała, nie podpisałabym jej - tłumaczyła Le Pen. Polityk była również pytana o podróże do Rosji jej i innych członków Zjednoczenia Narodowego. Podczas przesłuchania potwierdziła również wcześniej wyrażane stanowisko o legalności zajęcia przez Rosję w 2014 r. ukraińskiego Krymu. - Uważam, że mieszkańcy Krymu dobrowolnie zagłosowali za przyłączeniem do Rosji - mówiła.

Niemcy powoływały komisje zaledwie w mikroskali

W kwietniu 2022 r. parlament niemieckiego kraju związkowego Meklemburgia-Pomorze Przednie powołał komisję śledczą, badającą związki władz tego landu z Fundacją Ochrony Klimatu i Środowiska MV oraz rosyjskim koncernem Gazprom - właścicielem spółki będącej operatorem gazociągu Nord Stream 2.

Fundacja Ochrony Klimatu i Środowiska Meklemburgii-Pomorza Przedniego oficjalnie zajmowała się projektami związanymi z ochroną przyrody, ale w rzeczywistości służyła obejściu sankcji USA wobec rosyjsko-niemieckiego gazociągu. Fundacja została powołana przez landtag Meklemburgii-Pomorza Przedniego w styczniu 2021 r. Budowa NS2 została ukończona, ale nie został on oddany do eksploatacji z powodu rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

REKLAMA

- Premier Meklemburgii-Pomorza Przedniego Manuela Schwesig zaliczała się do największych zwolenników pogłębiania relacji rosyjsko-niemieckich i dokończenia projektu budowy Nord Stream 2. Jak się przejrzy archiwalne zapisy z posiedzeń Bundestagu, widać, że Schwesig konsekwentnie dążyła do dokończenia budowy gazociągu, co tłumaczyła m.in. wagą projektu dla meklemburskiego rynku pracy i tym, że rosyjski gaz jest energią pomostową do czasu osiągnięcia przez Niemcy neutralności klimatycznej. Argument ten zresztą przywoływali prawie wszyscy parlamentarzyści, wyjątek stanowili Zieloni, od początku przeciwni projektowi NS2. Schwesig nie komunikowała wprost, że fundacja powołana rzekomo do ochrony klimatu w istocie miała wspomóc dokończenie budowy gazociągu z obejściem amerykańskich sankcji, ale jej faktyczny cel był w niemieckich kręgach polityczno-gospodarczych tajemnicą poliszynela - mówi dla portalu PolskieRadio24.pl Olga Doleśniak-Harczuk, ekspert ds. Niemiec z Instytutu Staszica.

- W Niemczech żadna z do tej pory powołanych komisji, czy to na szczeblu federalnym w formie komisji Bundestagu, czy na poziomie landowym, nie miała konsekwencji politycznych. Dla przypomnienia można wymienić komisję, która sprawdzała tzw. aferę doradców w niemieckim resorcie obrony za czasów Ursuli von der Leyen, czy toczące się nadal prace komisji landtagu Hamburga w sprawie tzw. afery Cum-Ex, gdzie jednym z głównych świadków jest kanclerz Niemiec Olaf Scholz. W przypadku komisji meklemburskiego landtagu jej członkowie od początku zwracali uwagę na trudności wynikające z braku potrzebnych do prac komisji dokumentów, ponieważ kancelaria premier Schwesig albo tych dokumentów nie chciała wydać, albo zwlekała z ich przekazaniem, co utrudniało działania komisji - zauważa.

- 2 czerwca komisja zbierze się po raz 16., w planach jest przesłuchanie trzech świadków: pracownika ministerstwa gospodarki i dwóch urzędników Urzędu Górniczego w Stralsundzie, który zezwolił na budowę Nord Stream 2, więc prace trwają, ale dotychczasowe doświadczenia związane z pracą tej i innych komisji dają nikłą nadzieję na dotarcie do prawdy i ukaranie winnych. Jak spojrzymy np. na losy Manueli Schwesig, widać, jak gładko przeszła od lobbowania na rzecz NS2 i pielęgnowania dobrych relacji z Rosją, do uroczystego przecinania wstęg przy oddawaniu do użytku terminali LNG, których budowa jest jednym z elementów programu Zeitenwende, ogłoszonego 27 lutego ub.r. przez kanclerza Scholza - dodaje Doleśniak-Harczuk.

Wielka Brytania też badała wpływy rosyjskie

Również na Wyspach Brytyjskich ogłoszono raport komisji ds. wywiadu i bezpieczeństwa brytyjskiego parlamentu w sprawie zarzutów o ingerowanie Kremla w brytyjską politykę, m.in. w referendum niepodległościowe w Szkocji w 2014 r. i referendum w sprawie brexitu w 2016 r. Nastąpiło to jeszcze w 2020 r.

REKLAMA

"Pojawiły się wiarygodne ogólnodostępne wskazania sugerujące, że Rosja podjęła kampanię wpływów w związku z referendum niepodległościowym w Szkocji w 2014 r. Chociaż istnieją wskazówki, że Kreml próbował również wpływać na kampanię wokół brexitu, brytyjski rząd aktywnie unikał szukania dowodów takich działań. Udowodnienie takich zarzutów jest więc trudne, jeśli nie niemożliwe, z powodu działań rządu, który nie spieszył się z uznaniem tego zagrożenia" - napisano w dokumencie.

Raport komisji amerykańskiej 

Amerykanie natomiast po wyborach prezydenckich w 2016 r. sprawdzali wpływ rosyjskiej agentury właśnie na wybory. Komisja wywiadu ustaliła, że prezydent Rosji Władimir Putin podjął decyzję o zorganizowaniu włamań na konta mailowe powiązane z Partią Demokratyczną i jej ówczesną kandydatką na prezydenta Hillary Clinton.

Raport jednak nie przedstawia wniosków z dochodzenia komisji ds. wywiadu dotyczących tego, czy sztab Trumpa współpracował lub porozumiewał się z Rosją, by przesądzić o wyniku wyborów, pozostawiając interpretację ustaleń odbiorcom.

Republikanie pracujący w komisji wydali opinię, że dokument powinien w sposób bardziej oczywisty głosić, że sztab Trumpa nie współpracował z Rosjanami. Demokraci przedstawili swój pogląd, zgodnie z którym raport dowodzi takiej współpracy.

REKLAMA

W poprzednich częściach raportu podsumowującego dochodzenie w tej sprawie stwierdzono, że taktyki wykorzystywane przez Rosję były "jawnie i niemal niezmiennie wspierające" względem kampanii Trumpa, nawet jeśli oznaczało to działania na niekorzyść innych Republikanów. Przeanalizowane zostały sposoby wykorzystania przez Rosję mediów społecznościowych oraz innych kanałów w internecie do oddziaływania na kampanię i wynik głosowania.

Czytaj więcej:

PAP/i.pl/PolskieRadio24.pl/mn

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej