Kryzys imigracyjny w Europie. Relokacja nie rozwiąże problemu, tylko go pogłębi
Każdego dnia na włoską wyspę Lampedusa przypływa od kilku do kilkunastu łodzi z Afryki z nielegalnymi imigrantami. Większość z nich to młodzi mężczyźni. Sytuacja staje się krytyczna już nie tylko na samej Lampedusie, ale i na południu Włoch. Tymczasem władze UE chcą relokować imigrantów do innych krajów Wspólnoty. Tym samym Bruksela potęguje kryzys migracyjny i możliwości zarobku przemytników zajmujących się przewozem ludzi z Afryki do Europy. - Dotychczasowa relokacja pokazuje, że to się nie udaje - komentuje prof. Mieczysław Ryba z KUL.
2023-09-19, 16:45
Na włoską wyspę Lampedusa w ciągu ostatniego tygodnia dotarło około 10 tysięcy nielegalnych migrantów z Afryki. Szefowa Komisji Europejskiej podczas wizyty na Lampedusie zaprezentowała dziesięciopunktowy plan działania, którego wdrożenie ma pomóc w rozwiązaniu kryzysu migracyjnego na wyspie. Jednym z punktów jest transfer migrantów z Lampedusy i z Włoch z udziałem państw UE.
Polski rząd sprzeciwia się mechanizmowi przymusowej relokacji nielegalnych migrantów. Tłumaczy to troską o bezpieczeństwo Polaków.
Wicepremier dodał, że tego typu ewentualne decyzje odnoszące się do relokacji "są - z punktu widzenia deklarowanego celu - przeciwskuteczne". - Stąd - to już mówię poza uchwałą Rady Ministrów - nasze zdumienie, że są podejmowane" - zaznaczył Kaczyński.
REKLAMA
Czytaj także w tvp.info: Nowy kryzys migracyjny, a pomysły stare. Prof. Grosse: Trzeba radykalniejszych środków
Media: Dantejskie sceny na południu Włoch
Problem z emigrantami nie dotyczy już tylko Lampedusy. W punkcie transferu migrantów z Lampedusy w mieście Porto Empedocle na Sycylii zapanował chaos, ponieważ co najmniej 100 osób uciekło z ośrodka, szukając wody i jedzenia. Ranny został policjant - podały w poniedziałek włoskie media, cytując burmistrza i szefa związku zawodowego policji.
- Sytuacja nieco się uspokoiła w porównaniu z wczoraj, ale (…) na powierzchni 2000 metrów kwadratowych jest 1200 osób. Ludzie szukają wody i jedzenia i próbują się wydostać, co często im się udaje - powiedział burmistrz Porto Empedocle Calogero Martello, opisując sytuację na nabrzeżu, gdzie znajdują się namioty z migrantami.
- Osoby, którym udaje się wyjść na ulice i które przechadzają się w grupkach, wywołują strach nawet w tych, na których najtrudniej wywrzeć wrażenie - dodał Martello cytowany agencję ANSA. Sytuację określił jako niemożliwą do utrzymania.
REKLAMA
Według dziennika „La Stampa” w Porto Empedocle panuje chaos. Od niedzieli trafiło tam ponad tysiąc migrantów z wyspy Lampedusa, dokąd przypływali w ostatnich dniach łodziami z północnej Afryki. Migranci bezustannie próbują uciekać z ośrodka przyjęć. Udało się to co najmniej 100 osobom - podała gazeta.
Sytuacja wybuchowa
- W ostatnich godzinach sytuacja w Porto Empedocle stała się wybuchowa. Od wczorajszego wieczora na nabrzeżu jest około 1300 migrantów i tylko 20 funkcjonariuszy policji pilnuje tego terenu - powiedział z kolei sekretarz generalny związku zawodowego policjantów COISP Domenico Pianese, cytowany przez "La Stampę".
Jedną z przyczyn przepełnienia ośrodka w Porto Empedocle jest fakt, że migrantów nie zabierają już na północ Włoch prywatne firmy autobusowe, zwłaszcza od czasu wypadku autokaru w ubiegłym tygodniu. 600 spośród 1300 migrantów ma stamtąd zabrać prom, a 300 zostanie rozwiezionych po Sycylii autobusami policyjnymi - podała "La Stampa".
REKLAMA
W sieci pojawiają się filmy, na których członkowie NGO świetnie bawią się w towarzystwie imigrantów z Lampedusy, co może powodować złudzenie, że nie ma problem z imigrantami, a ci, którzy dotarli do Lampedusy, czują się świetnie.
Prof. Ryba: problem jest i to ogromny
Europa w polityce imigracyjnej przyjęła złe założenie.
- Załóżmy, że się im uda rozlokować tych imigrantów. I co dalej? Dalej przyjdą następni, jeszcze zachęceni tym, że ich nie deportowano, tylko że ich relokowano. No a jak przyjdą następni i załóżmy ich się też relokuje, to co z kolejną falą? Przecież tych fal może być dziesiątki, a może nawet setki. Praktycznie niewyczerpana jest liczba ludzi, którzy chcieliby z biedniejszych krajów wyjechać do bogatszych. No więc jaka to jest polityka? To jest polityka tak samo błędna, jak w 2015 roku - zauważa w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl prof. Mieczysław Ryba z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
REKLAMA
- Sama relokacja, w takich krajach nawet jak Niemcy czy Francja, nie udaje się. Już teraz jest tam potężny konflikt kulturowo-cywilizacyjny. Do tego dochodzi potężne obniżenie poczucia bezpieczeństwa. Dlatego przymuszanie krajów do tego, by godziły się na tego typu proces, jakim jest relokacja, do niczego nie prowadzi. To tylko zaogniać może wzajemne relacje wewnątrz Unii Europejskiej - dodaje prof. Ryba.
Polska jego zdaniem nie ma zdolności przyjęcia imigrantów.
- By przyjąć imigrantów, należałoby przeznaczyć na ten cel internaty, akademiki, albo wynajmować hotele dla tych ludzi. To jest strasznie kosztowne, no i co ważne, komuś trzeba zabrać te budynki. Należałoby kierować środki, planować je w długiej perspektywie, ale i tak nie rozwiązałoby to żadnego problemu. Wręcz przeciwnie, to by tylko problem potęgowało, bo - jeszcze raz podkreślam - zachęcałoby tych ludzi do jeszcze większej migracji - twierdzi prof. Mieczysław Ryba.
Kryzys imigracji napędza przemyt
Imigranci, którzy dotarli na Lampedusę, nie kryją, że w przedostaniu się do Europy pomogli im przemytnicy z Tunezji, co w kontekście polityki otwartych drzwi UE motywuje przemytników do jeszcze intensywniejszego działania i zachęca kolejne osoby do zajęcia się tego typu procederem.
REKLAMA
Jedną z osób, które przedostały się z Afryki do Europy przez Morze Śródziemne, jest Mohamed. 25-letni mężczyzna płynął w prowizorycznej łodzi przez sześć dni.
- Nie było jedzenia, wody. Na łodzi byli chorzy ludzie, kobiety w ciąży, dzieci. Było bardzo ciężko. Nie widzieliśmy kresu morza. Dzięki nawigacji GPS dotarliśmy do Lampedusy. Bez tego bylibyśmy straceni - opowiada Mohamed.
25-latek przyznał, że zapłacił przemytnikom za pomoc w dotarciu do Włoch.
- Niektórzy z nas zapłacili półtora tysiąca euro, inni tysiąc euro, ale nie pieniądze są najważniejsze. Najważniejsze jest życie ludzi. Naprawdę nie jest łatwo. Teraz jestem w Europie i jestem szczęśliwy, ale przez następne 5-10 lat nie zapomnę tego, co widziałem na morzu - mówi Mohamed.
REKLAMA
Hybrydowa wojna i pieniądze dla Tunezji
Szansą na rozwiązanie kryzysu imigracyjnego jest też przekazanie krajom afrykańskim środków na walkę z przemytnikami takimi, z których usług skorzystał wspomniany Mohamed. Z tym jednak też wiążą się problemy.
Jak napisał w niedzielę włoski prawicowy dziennik "Il Giornale", Josep Borrell, hiszpański socjalista i wysokiej rangi przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, celowo zablokował 255 milionów euro, które UE obiecała Tunezji na wypłatę wynagrodzeń siłom bezpieczeństwa i kontrolowanie wyjazdów migrantów. Gazeta nazwała działania Borrella "eurosabotażem".
W poniedziałek odniosła się do tego premier Meloni, stwierdzając, że "w istocie wolą europejskiej lewicy jest sprawienie, aby masowa nielegalna imigracja stała się nieunikniona".
Borrell wysłał list do frakcji socjalistów w Parlamencie Europejskim, w którym - jak napisał "Il Giornale" - "grozi bojkotem i unieważnieniem porozumienia z Tunezją, ponieważ nie wykonano odpowiednich kroków w ramach procedury przyjmowania tego memorandum".
REKLAMA
Według gazety "najwyższy przedstawiciel frakcji socjalistycznej w UE nie zawahał się rozpętać wojny w Komisji, aby sabotować memorandum (o współpracy z Tunezją) i postawić Włochy w trudnej sytuacji. Ta wojna, która udaje obronę praw człowieka, doprowadziła do przybycia w kilka dni 7 tysięcy migrantów wyrzuconych przez statki handlarzy ludźmi".
PAP/IAR/mn
REKLAMA