Amerykański odwet na Bliskim Wschodzie. Władze Iraku podały liczbę ofiar ataku

W wieczornych amerykańskich atakach na cele w Syrii i w Iraku zginęło 16 osób, a 25 zostało rannych - twierdzą władze Iraku. Według irackiego premiera, wśród zabitych i rannych są cywile. Ataki USA potępiły Syria, Irak oraz Iran.

2024-02-03, 14:17

Amerykański odwet na Bliskim Wschodzie. Władze Iraku podały liczbę ofiar ataku
USA przeprowadziły naloty w odwecie za ataki dronem na amerykańską bazę wojskową. Foto: Anas-Mohammed/ Shutterstock

Stany Zjednoczone przeprowadziły w piątek wieczorem zmasowane naloty na ponad 85 celów w Syrii i Iraku w odwecie za atak proirańskich bojowników z użyciem drona na amerykańską bazę w Jordanii, w którym zginęło trzech amerykańskich żołnierzy, a kilkudziesięciu zostało rannych.

Prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden oświadczył, że ataki odwetowe USA w Syrii i Iraku przeprowadzono na jego rozkaz i że ich celem był Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej i powiązane z nim oddziały. Według komunikatu Centralnego Dowództwa Stanów Zjednoczonych "zaatakowane obiekty obejmowały centra dowodzenia i kontroli, centra wywiadowcze, magazyny rakiet i pocisków oraz bezzałogowych statków powietrznych, a także obiekty logistyczne".

Reakcje na Bliskim Wschodzie

Władze Syrii i Iraku potępiły ataki na ich kraje. Iracki premier Muhammad Szija as-Sudani nazwał naloty odwetowe "amerykańską agresją przeciwko irackiej suwerenności". Zaprzeczył też, jakoby Stany Zjednoczone przeprowadziły ataki po skoordynowaniu swoich działań z irackimi władzami.

Strona amerykańska twierdzi, że poinformowała władze Iraku o swoich planach przed rozpoczęciem operacji militarnej. - To kłamstwa - oświadczył premier Iraku, dodając, że Stany Zjednoczone stoją na czele militarnej koalicji, zagrażającej bezpieczeństwu i stabilności w Iraku.

W oświadczeniu wydanym przez syryjskie ministerstwo spraw zagranicznych napisano, że naloty przeprowadzone przez Amerykanów napędzają konflikt na Bliskim Wschodzie w bardzo niebezpieczny sposób.

Amerykańską operację potępiły też władze w Teheranie. W wydanym oświadczeniu rzecznik irańskiego resortu dyplomacji Nasser Kanaani ocenił, że amerykańskie ataki były "kolejnym ryzykownym błędem strategicznym Stanów Zjednoczonych, prowadzącym jedynie do wzrostu napięcia w niestabilnym regionie".


Posłuchaj

Prezydent Stanów Zjednoczonych zapowiedział, że ataki w Iraku i Syrii będą kontynuowane. Siły zbrojne USA uderzyły w cele związane z brygadą al-Kuds irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej i powiązanych z nią grupy bojówek. To odpowiedź na śmierć amerykańskich żołnierzy w Jordanii - relacja Marka Wałkuskiego (IAR) 0:49
+
Dodaj do playlisty

Poparcie za Oceanem

Prawo Stanów Zjednoczonych do odpowiedzi na ataki ze strony proirańskich bojowników poparł natomiast rząd brytyjski, nazywając Stany Zjednoczone "wiernym sojusznikiem" Wielkiej Brytanii.

"Wielka Brytania i Stany Zjednoczone są niezłomnymi sojusznikami. Nie musimy komentować przeprowadzanych przez nich operacji, ale popieramy ich prawo do reagowania na ataki" - głosi oświadczenie rzecznika brytyjskiego rządu. Podkreślono w nim, że Wielka Brytania od dawna potępia destabilizujące region Bliskiego Wschodu działania Teheranu.

"Dotyczy to politycznego, finansowego i wojskowego wsparcia, udzielanego ugrupowaniom zbrojnym" - podkreślono w oświadczeniu.

Reakcja Polski

Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski ocenił, że amerykańskie ataki odwetowe na wybrane cele w Iraku i Syrii to konsekwencja działań grup terrorystycznych wspieranych przez Iran. - Mogę powiedzieć, że irańskie sojusznicze bojówki igrały z ogniem miesiącami i latami, i teraz dosięgnął je ten ogień - powiedział polski minister w Brukseli, przed nieformalną naradą szefów dyplomacji unijnych krajów.

Czytaj także: 

[ZOBACZ TAKŻE] Wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna gościem Polskiego Radia: 

PAP, IAR/ mbl

Polecane

Wróć do strony głównej