Posłuchaj
Całą noc trwały zamieszki w Kijowie. Relacja Piotra Pogorzelskiego (IAR)
Dodaj do playlisty W Kijowie mróz. Minus 20 stopni. Tuż po godzinie 6 rano polskiego czasu na ulicy Hruszewskiego, czyli tej która prowadzi do dzielnicy rządowej było kilkuset demonstrantów. To właśnie tu - od minionej niedzieli dochodzi do starć między milicją, funkcjonariuszami Berkut a protestującymi.
Wideorelacja na żywo z Kijowa >>>
Napięcie jest duże po obu stronach. Demonstranci mają na głowach kaski, na twarzach - maski przeciwgazowe. Uzbrojeni są w kije, pręty i łomy. Całą noc milicja podejmowała kolejne próby ugaszenia za pomocą armatek wodnych bariery z płonących opon. Manifestanci tworzą z nich swoistą zasłonę dymną, która ma ich chronić przez strzelbami funkcjonariuszy. Demonstranci rzucali w kierunku milicjantów racami, koktajlami Mołotowa i wystrzeliwali kostki brukowe z dwumetrowej procy.
Funkcjonariusze odpowiadają gumowymi kulami.
"Na Ukrainie trwa zbrodnia przeciwko ludzkości". List Jurija Andruchowycza >>>
Ludzie na barykadach z obawy przed snajperami wypatrywali ich w oknach i na dachach pobliskich budynków z pomocą silnych reflektorów.
Starcia na ulicy Hruszewskiego rozpoczęły się późnym wieczorem. Nie wiadomo, która ze stron naruszyła rozejm.
"Jak NKWD"
Zawieszenie broni trwało dwa dni - czwartek i piątek do wieczora. MSW zwala winę na demonstrantów, którzy "sprowokowali milicję do użycia siły". Popierająca opozycję telewizja internetowa Hromadske TV poinformowała z kolei, że to milicja otworzyła ogień do protestujących, którzy w odpowiedzi zaczęli strzelać w jej stronę fajerwerkami.
(źródło: FR M6/x-news)
Demonstranci relacjonują, że do walki z nimi zaangażowano wojska wewnętrzne. Podobno są to młodzi mężczyźni, którzy służą zaledwie od trzech miesięcy. Wysłano ich na ulicę w letnich ubraniach. - Oddziały specjalne stały za nimi, jak NKWD w czasie wojny - relacjonuje jeden z manifestantów.
Zabity milicjant
Resort spraw wewnętrznych twierdzi, że w jednej z dzielnic Kijowa został zabity 27-letni milicjant. Na jego głowie widniała rana postrzałowa.
Nie wiadomo, ile osób ucierpiało w wyniku nocnych zamieszek. W środę zginęło pięciu demonstrantów. Czworo z nich zginęło od kul snajperów. W wywiadzie dla BBC, cytowanym w czwartek przez ukraińskie media, premier Ukrainy Mykoła Azarow oświadczył, że milicja na Hruszewskiego nie ma broni palnej, a sekcje zwłok ofiar wykazały, iż strzelano do nich z dachów budynków przy tej ulicy.
W nocy kijowskie sądy wydały decyzje o aresztowaniu na dwa miesiące co najmniej 29 uczestników antyrządowych protestów. Część z nich to działacze AutoMajdanu, inni to osoby zatrzymane na ulicy Hruszewskiego. Grozi im do 15 lat więzienia za organizację zamieszek.
Staruszek zaatakował milicję kawałkiem słoniny?
Najstarszym uczestnikiem zajść jest 73-letni mężczyzna. Jego adwokat mówi, że stawiane jego klientowi zarzuty są absurdalne. Miał on doprowadzić do ciężkich uszkodzeń ciała funkcjonariuszy takimi przedmiotami, jak: kawałek słoniny, połowa bochenka chleba i papier toaletowy. Mężczyzna został aresztowany na dwa miesiące. Podobne wyroki usłyszeli inni działacze, w tym aktywiści AutoMajdanu, którzy w nocy ze środy na czwartek zostali napadnięci przez Berkut. Sami zostali pobici, a ich samochody zniszczone. Dowodem na to są nagrania z rejestratorów w samochodach i z pobliskich kamer przemysłowych. Wersja Prokuratury, którą akceptuje sąd: to działacze napadli na funkcjonariuszy. Aktywiści nie boją się jednak aresztu, jak twierdzą, będzie to teraz "terytorium Majdanu”. Większość aresztowanych ma ślady pobicia.
Protesty na Ukrainie - zobacz serwis specjalny >>>
Demonstranci zbierają się też na Placu Niepodległości w Kijowie. Mówią, że bronią Ukrainy przed bandytami i nie ustąpią. Tu noc minęła spokojnie.
Do zamieszek dochodzi też w innych miastach, głównie, na zachodzie kraju. Demonstranci opanowali Administracje Obwodowe, czyli instytucje reprezentujące prezydenta, między innymi, w Iwano-Frankowsku, Czerniowcach, Tarnopolu i Lwowie.
(źródło:ENEX/x-news)
Protestujący zablokowali drogę prowadząca do Polski. Młodzi ludzie podpalili rozłożone na trasie z Lwowa do Krakowca opony samochodowe. Do blokady doszło na wysokości miasta Nowojaworowsk koło granicy Ukrainy i Polski. Według miejscowych władz, w akcji uczestniczy od 130 do 150 osób. Jak mówią, chcą w ten sposób okazać swoją solidarność z protestującymi w Kijowie.
IAR/PAP/asop