"Wypuście nasze dzieci! Zamknijcie złodziei!"
W Bośni i Hercegowinie ludzie ponownie wyszli na ulice. W Sarajewie demonstranci domagają się ustąpienia władz miasta, kantonu i Federacji Bośni i Hercegowiny. Żądają też wypuszczenia z aresztu zatrzymanych w czasie piątkowych zamieszek.
2014-02-09, 20:42
Protestujący postawili ultimatum: jeśli policja nie wypuści zatrzymanych to zostaną zablokowane główne ulice w mieście.
W Bihaću demonstrujący domagają się natychmiastowego ustąpienia premiera Unsko-sanskiego kantonu Hamdije Lipovaća. Według nieoficjalnych informacji miał on z żoną i trójką dzieci uciec do pobliskiej Chorwacji. Sarajewski "Dnevni Avaz" informuje, że w Sanskim Moście podpalono dacze federalnego ministra małego biznesu i przedsiębiorczości Sanjina Halimovića.
Dom letniskowy wybudował w czasach gdy był burmistrzem Sanskiego Mostu. Na ulice wyszli też mieszkańcy Tuzli i Bijeljiny.
Sytuacja w Bośni i Hercegowinie budzi niepokój w pozostałych krajach powstałych po rozpadzie Jugosławii. Do Mostaru, największego miasta zamieszkałej głównie przez Chorwatów przyjechał premier Chorwacji Zoran Milanović. Według niego, Bośnia i Hercegowina musi jak najszybciej dostać jasną europejską perspektywę. Ostrzegł, że jeśli tak się nie stanie, to takie protesty będą mieć miejsce w przyszłości a to nie leży w interesie Chorwacji.
REKLAMA
Milanović odwiedził spalone w piątek budynki władz kantonu Hercegowina-Neretva.
Bośnia i Hercegowina na mocy porozumienia pokojowego z Dayton z 1995 roku, które zakończyło krwawą wojnę, składa się z Federacji Bośni i Hercegowiny, którą zamieszkują głównie Bośniacy i Chorwaci. Federację Bośni i Hercegowiny tworzy 10 kantonów, które mają własne rządy.
Antyrządowe demonstracje rozpoczęły się pięć dni temu w jednym z głównych ośrodków przemysłowych Bośni i Hercegowiny, Tuzli, w reakcji na zamknięcie miejscowej fabryki. W ostatnich latach zamknięto tam wiele fabryk, a pracownicy tych, które działają, od wielu miesięcy nie dostają wynagrodzeń. Manifestacje rozlały się także na inne miasta. Obywatele wyszli na ulice w proteście przeciwko złym warunkom życia, nadużyciom władzy, a także bezrobociu, które sięga 44 procent.
Jeden na pięciu mieszkańców żyje poniżej progu ubóstwa.
Zobacz galerię: Dzień na zdjęciach
REKLAMA
IAR/asop
REKLAMA