Afera korupcyjna w Turcji. "Taśmy prawdy" kompromitują premiera
Czy premier Recep Tayyip Erdogan instruował przez telefon syna, by ten pozbył się z domu ogromnych ilości gotówki? Tak wynika z nagrania, które w poniedziałek trafiło do internetu. Turecka opozycja żąda wyjaśnień.
2014-02-25, 15:02
Autentyczności nagrań nie udało się potwierdzić.
Kancelaria premiera Erdogana mówi o "brudnym, niemoralnym fałszerstwem". Szef rządu uważa, że to "zdradziecki atak" a same nagrania nazwał "bezwstydnym montażem". Recep Tayyip Erdogan zapowiedział podjęcie kroków prawnych.
Dla przeciwników obecnych władz w Turcji nagrania to prawdziwa gratka. Lider skrajnie prawicowej Nacjonalistycznej Partii, Devlet Bahceli uważa, że musi się nimi zająć prokuratura. Bahceli nie wierzy w zapewniania, że nagrania były zmanipulowane. Polityk oświadczył, że Erdogan "nawet nie powinien myśleć", że uda mu się uciec w ten sposób od odpowiedzialności.
Główna siła opozycyjna - Partia Ludowo-Republikańska - jeszcze w poniedziałek wieczorem wezwała Erdogana do ustąpienia, twierdząc, że rząd stracił legitymację.
REKLAMA
Protest dziennikarzy przeciwko cenzurowaniu mediów. Prawo pozwala władzom na blokowanie stron internetowych bez decyzji sądu (źródło: TR NTV/x-news)
Skandal na szczytach władzy>>>
Szef tureckiej Rady Ministrów twierdzi, że śledztwo w związku z zarzutami korupcji, obejmujące ludzi z jego otoczenia, to spisek. Według niego, cała intryga ma związek z marcowymi wyborami lokalnymi oraz z sierpniowymi wyborami prezydenckimi.
Rząd oskarża zwolenników islamskiego duchownego Fethullaha Gulena, przebywającego od 1990 roku w USA, że to on stoi za dochodzeniami w sprawie rzekomej korupcji w sferach rządowych. Gulen, niegdyś sprzymierzeniec polityczny Erdogana, zyskał ogromne wpływy w tureckim społeczeństwie i ma w ojczyźnie miliony zwolenników. Zarówno analitycy, jak i rząd turecki twierdzą, że miał on wpływy w policji, sądownictwie i wywiadzie tureckim.
PAP/asop
REKLAMA