Referendum na Ukrainie. "Nie wystarczy urna wyborcza, by mówić o demokracji"

Nic wspólnego z demokracją, nie miało niedzielne referendum na wschodzie Ukrainy - przekonany jest włoski dziennik “Corriere della Sera”. Gazeta kolejny raz apeluje do Europy, by nie dała się wodzić za nos Putinowi

2014-05-12, 10:50

Referendum na Ukrainie. "Nie wystarczy urna wyborcza, by mówić o demokracji"

Posłuchaj

Czego chce Putin? - zastanawiają się hiszpańscy komentatorzy - relacja Ewy Wysockiej z Barcelony (IAR)
+
Dodaj do playlisty

- Nie wystarczy urna wyborcza i karta do głosowania, by mówić o demokracji - stwierdza “Corriere della Sera”. - Okoliczności, w jakich przeprowadzono referendum na wschodzie Ukrainy, przypominają plebiscyt, którego świadkami byliśmy w marcu na Krymie - piszą komentatorzy.

Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>
Zdaniem mediolańskiej gazety, referendum służy Putinowi do umocnienia w oczach świata własnej wersji wydarzeń. Celem, jaki stawia sobie Kreml i o czym otwarcie rosyjski rząd mówi już od dawna, jest “sfederalizowanie Ukrainy” poprzez osłabienie rządu w Kijowie i podporządkowanie wschodnich regionów kraju wpływom rosyjskim. W praktyce, konkluduje “Corriere della Sera”, to rozbicie ma służyć uniemożliwieniu jej przyłączenia się któregoś dnia do Europy.

TVN24/x-news

REKLAMA

"Co o referendum myśli Putin?"

Także Hiszpanie z niepokojem patrzą na rozwój wydarzeń na Ukrainie. Zastanawiają się czego chce Władimir Putin i ubolewają nad nieskutecznością działań dyplomacji europejskiej i światowej. Komentatorzy obawiają się, że w ślad Doniecka pójdą inne, ukraińskie miasta.

”89 procent za niepodległością” w Doniecku. Kijów: to przestępcza farsa [relacja na żywo] >>>
- Jakie konsekwencje będzie miało referendum w Doniecku? - pytają hiszpańscy komentatorzy. Ich zdaniem, rozwój wydarzeń na Ukrainie zależeć będzie od decyzji, jakie podejmie Władimir Putin. - Dla Europy wczorajsze głosowanie jest nielegalne. A co o nim myśli prezydent Rosji?- zastanawiają się autorzy artykułów.
Uważają, że Donieck nie podzieli losów Krymu, ale stanie się dla Putina argumentem w przetargach z Kijowem. A wszystko po to - twierdzą - by przywrócić wpływy Rosji na Ukrainie.

TVN24/x-news

REKLAMA

Eksperci przestrzegają zaś przed konsekwencjami niedzielnego głosowania. Obawiają się, że wkrótce referendum ogłosi Charków czy Odessa. - Czy sytuacja nie wymknie się spod kontroli? - pytają. Autorzy artykułów ubolewają nad brakiem skuteczności działań UE. - Ogłosiła sankcje, które wprowadziły w dobry humor Putina. Nie takich działań oczekiwali strajkujący zimą na Majdanie - czytamy w komentarzach do referendum w Doniecku.

Nieuznawane referendum

W niedzielę w okręgach donieckim i ługańskim odbyło się referendum, w którym pytano mieszkańców, czy opowiadają się za niepodległością tych regionów. Trudno jednak uznać to, za reprezentatywne referendum: można było głosować po kilka razy, a karty można było wydrukować samemu, bo nie miały one żadnych zabezpieczeń.

Dlatego - jak podkreśla sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Andrij Parubij - niedzielne wydarzenia można określić mianem farsy, a także politycznej awantury, afery oraz - fantazji grupy terrorystów, którzy chcą swoje działania uzasadnić fikcyjnym poparciem obywateli - jak twierdzi.

W wielu miejscowościach nie było w ogóle lokali wyborczych. Urny często ustawiano w parkach i koło bazarów. Zdarzyło się też, że zostały one przywiezione do jednego z zakładów przemysłowych, ponieważ jego kierownictwo nie zgodziło się, aby robotnicy pojechali głosować. Separatyści zażądali, aby wszyscy pracownicy poparli niepodległość obwodów donieckiego i ługańskiego.

REKLAMA

W poniedziałek prorosyjskie grupy w Doniecku ogłosiły, że 89 procent głosujących opowiedziało się za niezależnością obwodu. Według niezależnych obserwatorów to wynik nierealny. Plebiscytu nie uznaje Kijów ani państwa Zachodu.

''

IAR, bk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej