Żałoba narodowa na Ukrainie: w strąconym samolocie zginęło 49 osób. Walki trwają
Samolot wojskowy został zestrzelony przez separatystów pod Ługańskiem na wschodzie kraju. Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko zapowiedział zdecydowaną reakcję na wszelkie akty terroru.
2014-06-15, 10:47
Posłuchaj
Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>
Na Ukrainie wciąż trwają starcia. Prorosyjscy rebelianci zaatakowali posterunek Gwardii Narodowej koło Słowiańska, atak został odparty. Jak informuje gwardia, zginęło trzech napastników, dwóch schwytano. W nocy rebelianci dwukrotnie ostrzelali z granatnika lotnisko w Ługańsku. Nie odnotowano strat. Poprzedniej nocy właśnie nad tym lotniskiem zestrzelono podchodzący do lądowania samolot.
Żałoba narodowa
Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko zapowiedział na poniedziałek posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, która ma omówić zdecydowane działania na rzecz przywrócenia pokoju w Donbasie na wschodzie kraju. Prezydent oświadczył też, że oczekuje, iż Unia Europejska nasili sankcje wobec Rosji, jeśli wspierane przez nią ugrupowania zbrojne nie wstrzymają ognia na terytorium jego kraju.
REKLAMA
Po tragedii w Ługańsku szef MSZ Niemiec Frank-Walter Steinmeier oświadczył, że należy ukarać winnych. Szef Komisji Europejskiej Herman van Rompuy zaapelował do Rosji, podkreślając, że wspieranie i dozbrajanie rebeliantów na wschodzie Ukrainy jest niedopuszczalne. Z kolei kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Francois Hollande zatelefonowali do prezydenta Rosji Władimira Putina. Jak głosi komunikat, Hollande i Merkel "wyrazili głębokie zaniepokojenie kontynuacją walk na wschodzie Ukrainy, zwłaszcza w następstwie ataku, który w sobotę rano spowodował śmierć co najmniej 49 żołnierzy ukraińskiej armii". "Podkreślili znaczenie szybkiego wprowadzenia zawieszenia broni na Ukrainie" - dodano. Chodzi o stworzenie "konkretnych warunków do zmniejszenia napięcia w terenie, przede wszystkim poprzez unikanie napływu bojowników i broni przez granicę oraz poprzez wzywanie separatystów do zakończenia walk"
Prezydent Petro Poroszenko mówił też w sobotę, że ukraińska armia zaczęła przechodzić do kontrataku i z sukcesem wypiera rebeliantów z ich pozycji. Relacjonował, że w ostatnich dniach przywrócono kontrolę nad prawie 250 kilometrami granicy z Rosją i 11 miejscowościami.
(Wideo: przemowa prezydenta Poroszenki do Ukraińców, po tragedii w Ługańsk)
REKLAMA
Protest przed ambasadą
Po informacjach o zestrzeleniu przez prorosyjskich separatystów ukraińskiego samolotu wojskowego koło Ługańska, ludzie zaczęli się gromadzić przed rosyjską ambasadą w Kijowie. Pikieta, którą rozpoczęła się w sobotę w ciągu dnia, była kontynuowana w nocy i późnym wieczorem.
Zniszczono samochody należące do pracowników ambasady, budynek obrzucono jajkami, a według rosyjskich mediów - kamieniami. Zerwano z masztu rosyjska flagę. Media informują też o małym pożarze, który został wywołany rzuconym koktajlem Mołotowa. Mury ambasady ostrzelano z karabinków do paintballa.
REKLAMA
Zatrzymano kilka osób spośród uczestników tej akcji. Taką informację zamieszcza ukraiński MSZ na swojej stronie internetowej. "Rząd Ukrainy podejmuje wszelkie możliwe kroki, by protest przebiegał spokojnie i zostało przywrócone bezpieczeństwo przedstawicielstwa dyplomatycznego"- napisano w oświadczeniu. Podkreślono w nim, że manifestujący protestowali przeciwko agresywnej polityce Kremla i wsparciu Rosji dla terrorystów i separatystów, których działania doprowadzają do śmierci obywateli Ukrainy i wojskowych. Resort podkreśla przy tym, że oburzenie manifestujących zostało wykorzystane do prowokacji, które nie odpowiadają normom stosunków dyplomatycznych.
Późnym wieczorem na demonstrację przyszedł minister spraw zagranicznych Andrij Deszczyca, który rozmawiał z protestującymi i starał się ich uspokoić. Pośrednio poparł ich postulaty. Powtórzył nawet niektóre z haseł manifestujących.
W Radzie Bezpieczeństwa ONZ Rosja próbowała przeforsować rezolucję potępiającą atak na ambasadę w Kijowie. Jednak została ona zablokowana przez państwa zachodnie.
Spór o gaz
Trwa konflikt rosyjsko-ukraiński wokół cen gazu dostarczanego Ukrainie i spłaty jej zadłużenia wobec Gazpromu za dotychczasowe dostawy. Sobotnie negocjacje w Kijowie z udziałem przedstawicieli obu krajów i unijnego komisarza ds. energii Guenthera Oettingera nie przyniosły rozwiązania sporu. Oczekiwano wznowienia rozmów w niedzielę rano – teraz jednak ze strony Gazpromu dobiegają sygnały, że do spotkania tego dnia może nie dojść.
REKLAMA
Jak informował w sobotę ukraiński minister energetyki Jurij Prodan, Ukraina nalega, by cena rosyjskiego gazu wynosiła 268 dolarów za tysiąc metrów sześciennych, jednak jest skłonna zgodzić się na 326 dolarów.
Szef ukraińskiego Naftohazu Andrij Kobolew zaproponował cenę pośrednią - 326 dolarów za tysiąc metrów sześc. Tymczasem Moskwa informowała w ostatnich dniach, że ostateczna cena to 385 dolarów. Jednocześnie w poniedziałek upływa termin spłaty części ukraińskiego zadłużenia za dostawy paliwa. Jeśli spór nie zostanie rozwiązany, Rosja może całkowicie wstrzymać tego dnia dostawy gazu na Ukrainę.
PAP/IAR/agkm
REKLAMA
REKLAMA