Referendum niepodległościowe w Szkocji. Mieszkańcy podzieleni
Walka pomiędzy "Yes Scotland" a "Better Together" będzie się toczyła do ostatniej chwili, bowiem sondaże nie dają żadnej pewności, co do ostatecznego wyniku referendum.
2014-09-17, 22:00
Posłuchaj
Jak wynika z sondażu ośrodka Ipsos MORI opublikowanego w przeddzień referendum niepodległościowego, 49 proc. ankietowanych (wzrost o 7 pkt proc.) jest za oderwaniem się Szkocji od Wielkiej Brytanii, a 51 proc. (spadek o 7 pkt proc.) opowiada się za pozostaniem Szkocji w składzie Zjednoczonego Królestwa.
W środę ogłoszono też wyniki sondażu przeprowadzonego przez instytutu badania opinii publicznej Panelbase. Za niepodległością Szkocji jest 48 proc. badanych, a za utrzymaniem status quo - 52 proc. Również ze zleconych przez dwa duże dzienniki "Scotsman" i "Daily Telegraph" sondaży wynika, że za oderwaniem jest 48 proc. Szkotów, a za zjednoczeniem - 52 proc.
Właśnie z tego powodu trudno jest przewidzieć obecnie, jaki będzie ostateczny wynik referendum i jaki czynnik lub argument ostatecznie nakłoni Szkotów do oddania głosu za niepodległością lub przeciw niej.
- O wyniku referendum zdecydują głównie osoby, które deklarują się jako niezdecydowane. Te 7 do 10 proc. wyborców przeważy w czwartek ostatecznie szalę - uważa redaktor naczelny dziennika "Scotsman" Ian Stewart.
x-news.pl, Bloomberg
Mieszkańcy Szkocji żyją tym referendum
Na placach, skwerach, w kawiarniach i pubach zwolennicy secesji i unii zabiegają o każdy głos, który może przesądzić o przyszłości brytyjskiej korony. Temat referendum dominuje także podczas zwykłych rozmów Szkotów.
- To referendum przejdzie z pewnością do historii bez względu na wynik. Jeszcze nigdy w najnowszej historii naszego kraju my, Szkoci, nie byliśmy tak zaangażowani w debatę na temat przyszłości naszego narodu. Pod względem politycznym jesteśmy podzieleni - to fakt, ale nie przeszkadza nam to rozmawiać i dyskutować o tym, co najważniejsze. Jest to piękne doświadczenie i życzymy czegoś podobnego także innym krajom - powiedział Ian Hay związany z kampanią "Yes Scotland".
O wadze i znaczeniu referendum przekonani są także jego przeciwnicy skupieni wokół kampanii "Better Together". Jak podkreślił aktywista na rzecz pozostania Szkocji w Wielkiej Brytanii Bryan Stewart, czwartkowe referendum na zawsze zadecyduje o przyszłości brytyjskiej korony. - Nie chcę nawet myśleć o tym, co wydarzy się, jeśli my, Szkoci, zagłosujemy za oderwaniem się od Wielkiej Brytanii. To będzie kompletna rewolucja, do której szkoccy politycy nie są gotowi, a konsekwencje odczujemy przede wszystkim my - zwykli ludzie - ocenił.
x-news.pl, RUPTLY
Wśród argumentów, jakie najczęściej wymieniają zwykli Szkoci za oderwaniem się od Londynu, pojawiają się chęć decydowania w pełni o polityce wewnętrznej, jak np. edukacji, służbie zdrowia, czy podatkach, oraz przekonanie, że niepodległość Szkocji po prostu się należy. Z kolei przeciwnicy oderwania Szkocji od brytyjskiej korony twierdzą, że nowe szkockie państwo nie udźwignie zarówno politycznie, jak i gospodarczo ciężaru tej decyzji.
- Niepodległość nam się po prostu należy. Chcemy mieć pełny wpływ na to, na co idą nasze podatki. Nie ufamy rządowi w Londynie, który nie raz nas po prostu oszukał. To jest swojego rodzaju nasz bunt - oświadczyła 24-letnia Lynne, która na jednej z głównych ulic Edynburga wręczała przechodniom ulotki, zachęcając do oddania głosu w referendum.
- Kompletnie nie rozumiem młodych Szkotów, którym tak zależy na wyjściu ze Zjednoczonego Królestwa. Nie docierają do nich argumenty, które pokazują jasno, że choćby zmiana waluty spowoduje duże straty finansowe i wycofanie się inwestorów i banków ze Szkocji. Niepodległość Szkocji rodzi pytanie, co z polityką obronną oraz co z członkostwem w Unii Europejskiej czy w NATO - stwierdził 65-letni Sean, właściciel sklepu na jednej z ulic Edynburga.
Większość świata ma nadzieję, że Szkoci powiedzą "nie"
Z uwagi na własne interesy i ze względów geopolitycznych wielkie mocarstwa od Pekinu po Waszyngton i od Moskwy po Delhi "modlą się w duchu, żeby Zjednoczone Królestwo pozostało całe, żeby nie powstał zaraźliwy precedens polegający na podziale jakiegoś państwa w niestabilnych czasach" - pisze agencja Reuters.
Spośród partnerów Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej Niemcy otwarcie oświadczyły, że wolałyby, żeby Wielka Brytania się nie podzieliła. Inne kraje UE, zwłaszcza Hiszpania, Belgia i Włochy, mają nadzieję, że szkockie głosowanie nie stworzy bądź nie spotęguje problemu ich własnej spójności narodowej.
Praktycznie jedyne grupy na świecie, które życzą Szkotom suwerenności, to narody bez własnych odrębnych państw - Katalończycy w Hiszpanii, mieszkańcy Kaszmiru w Indiach i Kurdowie, rozrzuceni w Turcji, Iraku i Iranie.
Stany Zjednoczone dały jasno do zrozumienia, że chcą, aby Wielka Brytania pozostała ich silnym i zjednoczonym partnerem. Prezydent Barack Obama zastrzegł jednak, że jeśli chodzi o niepodległość Szkocji, wybór należy do samych Szkotów.
Także poza Zachodem zaskakująco mało krajów życzyłoby sobie rozpadu Zjednoczonego Królestwa. Można by oczekiwać, że Indie - była kolonia brytyjska, która uzyskała niepodległość w 1947 roku - będą sympatyzowały ze Szkotami. Jednak nowa szefowa indyjskiej dyplomacji Sushma Swaraj, zapytana o ewentualny rozpad dawnego mocarstwa kolonialnego, powiedziała: "Uchowaj Boże".
Secesja i dążenia niepodległościowe są dla Rosji zbyt drażliwą kwestią, by do tego zachęcać, więc Kreml wyraża opinię, że przyszłość Szkocji jest wewnętrzną sprawą brytyjską. Chiny, które odrzucają interwencję z zewnątrz w swe rządy w Tybecie czy w stosunki z Tajwanem, obserwują Szkocję z pewnym zdumieniem i zdenerwowaniem.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
PAP, kk
REKLAMA