Epidemia Eboli. Pierwszy przypadek w USA
Mężczyzna zaraził się wirusem w Liberii skąd następnie podróżował do Teksasu - poinformowało amerykańskie Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom. Pacjent przebywa w jednym ze szpitali w Dallas.
2014-10-01, 10:42
Posłuchaj
Czytaj więcej na temat epidemii Eboli >>>
Pacjent, którego tożsamości oraz narodowości nie ujawniono, przebywa obecnie w izolatce w szpitalu Texas Health Presbyterian w Dallas w stanie Teksas, gdzie jest leczony - poinformowała stanowa służba zdrowia.
O sprawie został już poinformowany prezydent USA Baracka Obama, który wzywał niedawno na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ, aby więcej państw podjęło konkretne zobowiązania, jeśli chodzi o walkę z epidemią eboli w Afryce Zachodniej.
<<<Prezydent USA wzywa do walki z ebolą>>>
REKLAMA
U pacjenta zdiagnozowano symptomy chorobowe kilka dni po przylocie z Liberii do USA, gdzie odwiedza rodzinę. Jak poinformował podczas konferencji prasowej szef amerykańskiego CDC, Dr. Thomas Frieden, pacjent przybył do Stanów Zjednoczonych 20 września, a do lekarza zgłosił się po sześciu dniach. Władze zapewniły, że pacjent nie był chory podczas lotu, a przed wejściem na pokład samolotu do USA został poddany kontroli i nie wykryto u niego gorączki. Ponieważ Ebola nie zaraża, dopóki nie rozwiną się jej objawy, to nie ma szans, by pacjent zaraził kogoś podczas lotu - zapewnił dr. Frieden.
CNN Newsource/x-news
Przygotowani na Ebolę?
Szef CDC dodał przy tym, że przedstawiciele służby zdrowia będą szukali osób, które miały kontakt z zarażonym pacjentem. Wyraził przekonanie, że lokalna i federalna służba zdrowia powstrzyma potencjalne rozprzestrzenianie się śmiercionośnego wirusa w USA. Zapewnił, że USA były przygotowane na pojawienie się Eboli na terenie kraju i mają "odpowiednią infrastrukturę, by się tym bezpiecznie i skutecznie zająć".
REKLAMA
Przedstawiciele służby zdrowia w Teksasie podkreślili, że na razie jest tylko jeden przypadek zarażenia ebolą w USA. Nie ma podejrzeń, aby ktoś inny był zarażony. Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom ujawniło również, że od 27 lipca przebadano w USA 12 osób na obecność wirusa. Wszystkie testy dały wynik negatywny.
Zostali sami, nikt się nimi nie zajmuje
Największa w historii epidemia Eboli zainfekowała już ponad 6,5 tysiąca osób w pięciu afrykańskich krajach. Od początku roku w wyniku wirusa zmarło ponad 3 tysiące osób.
W wyniku epidemii, kilka tysięcy dzieci w Afryce Zachodniej zostało osieroconych. Potrzebują one pomocy, są w bardzo ciężkiej sytuacji - sugeruje ONZ.
Według oenzetowskiej agencji Unicef 3700 dzieci w Gwinei, Liberii i Sierra Leone straciło jedno lub dwoje rodziców.
REKLAMA
- Coraz więcej dzieci zostaje bez nikogo w domach, w których była Ebola. Zwykle karmią ich sąsiedzi, ale nic poza tym, nikt się nimi nie zajmuje - mówi radiu ONZ Manuel Fontaine z Unicef. Dodaje, że często dzieci przygarniają członkowie dalszej rodziny, ale czasem strach przed Ebolą jest silniejszy od opiekuńczego odruchu.
Umiera od 50 do 90 proc. chorych
Gorączkę krwotoczną Ebola wywołuje wirus należący do rodziny Filoviridae - jednoniciowych wirusów RNA. Jego rezerwuarem są prawdopodobnie owocożerne nietoperze, często spożywane w krajach Afryki (w Polsce nie występują). Zarazić się wirusem od człowieka można poprzez kontakt z wydzielinami osoby chorej, zwłaszcza krwią.
Objawy rozpoczynają się po okresie trwającym nawet 21 dni i początkowo przypominają grypę. Zarażony odczuwa bóle mięśni, dreszcze, ma wysoką gorączkę. Później pojawiają się wymioty, bóle klatki piersiowej i wysypka. Chory słabnie, następują obfite krwawienia wewnętrzne, z jam ciała, a nawet poprzez pory skóry. Umiera od 50 do 90 proc. chorych. Jeśli chory przeżył dwa tygodnie od wystąpienia gorączki, ma szansę wyzdrowieć.
Wirus Ebola jest stosunkowo mało odporny - niszczy go na przykład promieniowanie UV (także światło słoneczne), temperatura powyżej 60 stopni Celsjusza, a także powszechnie dostępne chemiczne środki do dezynfekcji. Przestrzeganie zasad higieny dobrze chroni przed wirusem. Szczególnie ważne jest odizolowanie osób chorych od zdrowych w odpowiednich ośrodkach i neutralizacja wirusa wydzielanego przez pacjenta. Wyjątkowo duży zasięg obecnej epidemii specjaliści przypisują, między innymi, brakowi właściwej izolacji chorych.
REKLAMA
IAR, kh
REKLAMA