Pełnomocnik rządu Niemiec chce zbadania sprawy bomb kasetowych na Ukrainie
Pełnomocnik rządu Niemiec do spraw kontaktów z Rosją Gernot Erler uważa, że zarzuty wobec Ukrainy o użycie bomb kasetowych wobec ludności cywilnej muszą zostać zbadane przez niezależne międzynarodowe gremium. W konflikcie na Ukrainie nie ma "aniołów i diabłów".
2014-10-22, 11:25
Organizacja obrony praw człowieka Human Rights Watch oświadczyła we wtorek, że z zebranych przez nią dowodów wynika, iż w konflikcie na wschodzie Ukrainy siły rządowe stosowały amunicję kasetową i mogli jej także użyć prorosyjscy separatyści.
Rząd Niemiec nie dysponuje własną wiedzą na ten temat - zastrzegł Erler w środę w wywiadzie dla telewizji publicznej ARD. Jak zaznaczył, HRW jest poważną instytucją, która w dodatku podczas badania przypadków naruszania praw człowieka na Ukrainie współpracowała z redakcją dziennika "New York Times".
Nie można podejrzewać, że HRW chciała zaszkodzić rządowi Ukrainy - powiedział Erler. Jego zdaniem istnieje "pilna konieczność" wyjaśnienia tej sprawy przez niezależne międzynarodowe siły.
MSZ Ukrainy: HRW padł ofiarą prowokacji
MSZ Ukrainy oświadczyło, że organizacja zajmująca się ochroną praw człowieka - Human Rights Watch padła ofiarą inscenizacji przygotowanej przez separatystów. Organizacja oświadczyła dziś, że ukraińskie wojska stosują zakazane pociski kasetowe.
Według MSZ, separatyści postanowili wykorzystać Human Rights Watch do uprawiania własnej propagadny. Raport organizacji został oparty wyłącznie na wypowiedziach kilku mieszkańców okolic, gdzie jakoby nastąpił atak. Resort twierdzi, że na niektórych kadrach widać, że bojówkarze przygotowali teren, który odwiedzili eksperci umieszczając pociski w odpowiedni sposób.
MSZ oraz Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony oświadczyły też, że to separatyści wykorzystują pociski kasetowe, które otrzymują od Rosji. Ukraińscy wojskowi ich nie stosują i nie ostrzeliwują terenów zamieszkanych.
Pełnomocnik rządu Niemiec o agresji Rosji na Ukrainę
Erler podkreślił, że użycie bomb kasetowych nie jest jedynym przypadkiem łamania praw człowieka podczas konfliktu na Ukrainie. Wymienił w tym kontekście ponad 100 ofiar śmiertelnych walk na Majdanie, 46 osób, które zginęły w Odessie oraz zestrzelony malezyjski samolot pasażerski.
Dla pozytywnego rozwoju Ukrainy ważne jest, by przestępstwa nie pozostały bezkarne. Wszystkie strony konfliktu muszą przyczynić się do wyjaśnienia zarzutów - podkreślił Erler. "Każdy przypadek należy rozpatrywać oddzielnie. Nie sądzę, żebyśmy mieli do czynienia po jednej stronie konfliktu z aniołami, a z drugiej z diabłami" - powiedział. Wina leży po obu stronach - ocenił.
Zdaniem Erlera wybory stwarzają szansę na stabilizację na Ukrainie poprzez legitymizację parlamentu, który obecnie, według niego, - jeśli chodzi o jego skład - jest "z innego świata". Z takim parlamentem nie można prowadzić rozsądnej polityki - powiedział Erler. Wybory są szansą na "nowy początek", jednak warunkiem jest ich spokojny przebieg.
W wywiadzie dla ARD Erler powiedział, że "musimy pogodzić się z tym, iż 2 mln ludzi nie weźmie udziału w wyborach". Jak wyjaśnił, nie będzie wyborów na Krymie, który "nadal należy do Ukrainy", oraz w 12 z 32 okręgów wyborczych we wschodniej Ukrainie opanowanych przez separatystów. Zdaniem Erlera Rosja powinna wywrzeć presję separatystów w celu skłonienia ich do rezygnacji z własnych wyborów zapowiedzianych na 2 listopada.
Dowództwo prowadzonej we wschodniej Ukrainie rządowej operacji nazywanej antyterrorystyczną zaprzeczyło, by posługiwało się amunicją kasetową.
Kasetowe bomby lotnicze oraz pociski artyleryjskie i rakietowe zawierają do kilkudziesięciu mniejszych bomb odłamkowych lub przeciwpancernych, rozrzucanych na dużej przestrzeni po wybuchu głównego ładunku. Praktyka wskazuje, że pewna część bomb nie eksploduje od razu, zamieniając zbombardowany teren w pole minowe.
PAP/agkm
REKLAMA
REKLAMA