Zabójstwo Jarosława Ziętary. Aleksander G. tymczasowo aresztowany
Krakowski sąd zadecydował o trzymiesięcznym areszcie dla Aleksandra G. Były senator i biznesmen z Poznania jest podejrzany o podżeganie do zabójstwa dziennikarza śledczego Jarosława Ziętary.
2014-11-06, 15:20
Posłuchaj
Na trzy miesiące trafi do aresztu były senator Aleksander G., podejrzany o podżeganie do zabójstwa poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary. Krakowski sąd uwzględnił w czwartek wniosek prokuratury i zastosował wobec niego areszt do 4 lutego 2015 r.
Jak wynika z ustaleń PAP, jednym z dowodów przeciwko Aleksandrowi G. były zeznania świadków, w tym jednego z występujących w śledztwie świadków incognito.
Pełnomocnik Aleksandra G. zapowiedział złożenie zażalenia na decyzję o areszcie.
Z wnioskiem o aresztowanie Aleksandra G. wystąpiła w środę po południu krakowska prokuratura apelacyjna, prowadząca śledztwo w tej sprawie. Argumentowała, że za stosowaniem aresztu przemawia obawa matactwa, wysokie prawdopodobieństwo dopuszczenia się przez podejrzanego zarzucanego mu czynu i zagrożenie surową karą. Za podżeganie do zabójstwa grozi kara od ośmiu lat więzienia do dożywocia.
Zarówno posiedzenie, jak i uzasadnienie postanowienia odbywało się za zamkniętymi drzwiami. Prowadzony na salę Aleksander G. przywitał się z fotoreporterami i podziękował za zdjęcia.
Świadek incognito
Jak poinformowała rzecznik prasowa Sądu Okręgowego w Krakowie sędzia Beata Górszczyk, sąd - orzekając areszt - kierował się zarówno przesłanką dotyczącą wysokiego prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanego podejrzanemu przestępstwa, jak i zagrożeniem surową karą oraz obawą matactwa, a nawet jego ukrywania się lub ucieczki. Uznał zarazem, na podstawie obszernej dokumentacji lekarskiej, że stan zdrowia podejrzanego nie stanowi przeciwwskazań do aresztowania.
- Podstawą ustaleń o wysokim prawdopodobieństwie dopuszczenia się zarzucanego czynu są zeznania świadków, w tym jednego ze świadków incognito, które podlegały weryfikacji, a także materiały niejawne - powiedziała sędzia Górszczyk.
Zadowolenie z postanowienia sądu wyrażał po posiedzeniu prok. Piotr Kosmaty. - Z mojego punktu widzenia, jako prowadzącego sprawę, najistotniejsze jest to, że sąd powiedział, że zgromadzony materiał dowodowy wysoce uprawdopodabnia fakt, że Aleksander G. dopuścił się zarzucanego mu czynu. Ponadto sąd uznał również inne nasze argumenty, że przebywanie Aleksandra G. na wolności mogłoby wpływać na mataczenia, a także grożącą mu karę - powiedział prok. Kosmaty.
Badanie wariografem
Obrońca podejrzanego Marek Małecki powiedział z kolei dziennikarzom, że "sąd uniemożliwił jemu i jego klientowi jakąkolwiek skuteczną obronę". - Przede wszystkim nie wyraził zgody na to, abyśmy zapoznali się z wnioskiem prokuratury i załącznikami do tego wniosku - wyjaśnił. - Z tego względu oczywiście będziemy składali zażalenie - dodał.
Jak poinformował, jego klient nie przyznaje się do zarzutów, będzie się bronił i poddał się badaniu wariografem. - To by wskazywało na to, że ma bardzo poważne podstawy do tego, aby wykazywać swoją niewinność - podsumował adwokat.
- Potwierdzam, że było takie badanie (wariografem) - powiedział prok. Kosmaty. Jak wynika z nieoficjalnych informacji uzyskanych przez PAP z wiarygodnych źródeł zbliżonych do śledztwa, badanie takie przeprowadzono na wniosek podejrzanego.
Zabójstwo Jarosława Ziętary
Ziętara był dziennikarzem śledczym "Gazety Poznańskiej" (wcześniej "Wprost" i "Gazety Wyborczej"). Pisał o aferach gospodarczych. Zaginął 1 września 1992 r. w drodze do pracy.
W 1998 r. poznańska prokuratura uznała, że Ziętara został uprowadzony i zamordowany. Rok później śledztwo umorzono, bo nie udało się odnaleźć ciała. W kwietniu 2011 r. redaktorzy naczelni największych polskich gazet zaapelowali do władz i prokuratury o ujawnienie wszystkich okoliczności zaginięcia Ziętary i śledztwa w tej sprawie. Wcześniej apelowali o to członkowie Społecznego Komitetu "Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary". Spowodowało to analizę śledztwa w Prokuraturze Generalnej.
(TVP/x-news)
W połowie czerwca 2011 r. śledztwo podjęto na nowo w poznańskiej prokuraturze i przedłużono; decyzją prokuratora generalnego przekazano je do Krakowa. W toku śledztwa krakowska prokuratura zmieniła kwalifikację prawną śledztwa z uprowadzenia na zabójstwo. Przemawiały za tym - zdaniem prokuratury - analiza materiału dowodowego, przyjęte na tej podstawie wersje śledcze oraz fakt, że nie ustalono miejsca pobytu zaginionego.
W śledztwie prokuratura przesłuchała m.in. członków rodziny oraz członków Komitetu Społecznego "Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary", którzy prowadzili dziennikarskie śledztwo w sprawie zaginięcia kolegi. Zbadała odciski palców, które dotąd nie były badane; zainicjowała też badania biologiczne zabezpieczonych śladów metodami, które nie były znane w 1992 r. Poddała analizie obszerną dokumentację osób, które występują w aktach śledztwa. Współpracowała także z IPN w celu ustalenia sposobu działania "sprawców, którzy dokonywali uprowadzeń i zabójstw".
W październiku 2011 r. krakowska prokuratura otrzymała dokumenty z Agencji Wywiadu, z których wynika, że dziennikarza chciał zatrudnić ówczesny UOP. Były to nowe dowody w sprawie, ponieważ w toku poprzedniego śledztwa w 1994 r. MSW informowało, że Ziętara "nie pozostawał w zainteresowaniu UOP i nie figuruje w ewidencji, jak i materiałach archiwalnych UOP".
Śledczy zbierali także informacje na temat niezidentyfikowanych zwłok znalezionych od września 1992 do grudnia 1993 na terenie województw: wielkopolskiego, warszawskiego, łódzkiego, zachodniopomorskiego, lubuskiego i gdańskiego. Sprawdzono ok. 20 przypadków; w jednym przeprowadzono badania DNA, ale badane zwłoki nie były zwłokami Ziętary.
We wrześniu tego roku prokuratura ustaliła rysopis mężczyzny, który może mieć związek z zabójstwem Ziętary. Według prokuratury może to być osoba posługująca się językiem rosyjskim. Jak informowano wtedy, na początku lat 90. XX w. mężczyzna ten był wielokrotnie widywany w Poznaniu w towarzystwie polskiego biznesmena. Prokuratura ustaliła, że pochodził zza wschodniej granicy Polski. W środę Kosmaty potwierdził, że osoba widniejąca na tym portrecie była widziana w towarzystwie Aleksandra G.
REKLAMA
Zagadka zaginięcia Jarosława Ziętary >>>
Aleksander G. w 1989 r. zrobił fortunę na uruchomieniu sieci kantorów wymiany walut. Po ucieczce z kraju szefów Art-B, Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego, został prezesem tej spółki. Później był także krótko szefem upadającej wtedy fabryki ciągników Ursus. Od 1993 do 1997 r. był senatorem. Publicznie przyznawał, że w latach 70. pracował w SB.
W 2009 roku b. senator opuścił przedterminowo więzienie, gdzie odbywał karę dziewięciu lat więzienia za założenie grupy przestępczej, której celem było wyłudzanie podatku VAT. Suma wyłudzeń sięgnęła 9,5 mln zł. W 2012 r. G. trafił do poznańskiego aresztu na 350 dni, z powodu niezapłaconej grzywny w wysokości 170 tys. zł wynikającej z wyroku z 2009 r., wydanego przez Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów.
PAP/IAR, to
REKLAMA