Starcia podczas Marszu Niepodległości w Warszawie. "To prowokacja policyjnych agentów"

Szef stowarzyszenia Marsz Niepodległości Witold Tumanowicz podczas pochodu obarczał policję odpowiedzialnością za wywołanie zamieszek.

2014-11-11, 22:06

Starcia podczas Marszu Niepodległości w Warszawie. "To prowokacja policyjnych agentów"
Interwencja policji podczas Marszu Niepodległości. Foto: PAP/Jacek Turczyk

Posłuchaj

Szef stowarzyszenia Marsz Niepodległości Witold Tumanowicz: nie ulegajcie policyjnym prowokatorom (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Do uczestników marszu krzyczał, że agresywni uczestnicy, którzy wywoływali zamieszki to agenci policji, których zadaniem jest sprowokowanie starć i zablokowanie pochodu.

Tymczasem policja informuje, że osoby atakujące to pseudokibice.

Organizatorzy Marszu Niepodległości w Warszawie odcinają się od ataków na policjantów. Mimo iż apelowali oni o zachowanie spokoju, zamaskowani chuligani wszczynali burdy. W policjantów rzucano petardami, kamieniami i butelkami. Funkcjonariusze użyli między innymi gazu łzawiącego, armatek wodnych i broni gładkolufowej.

REKLAMA

TVN24/x-news

Podczas incydentów towarzyszących Marszowi Niepodległości w Warszawie rannych zostało kilkadziesiąt osób, w tym 23 policjantów. Funkcjonariusze zatrzymali 276 osób, które brały udział w starciach.

Burzliwe Święto Niepodległości. Zamieszki na ulicach Warszawy [relacja] >>>
W marszu wzięło udział około 30 tysięcy osób. Jego uczestnicy zebrali się na rondzie Romana Dmowskiego w centrum stolicy. Jeszcze przed rozpoczęciem marszu policja zatrzymała około 60 osób. Zatrzymani mieli przy sobie materiały pirotechniczne.
Marsz wyruszył po godzinie 15.00. Do pierwszego incydentu doszło w pobliżu dworca Warszawa - Powiśle. Zamaskowane osoby zaczęły przepychać się między sobą. W kierunku interweniujących funkcjonariuszy poleciały race, kamienie i butelki. Straż marszu usiłowała wspomagać policję i powstrzymać atakujących. Następnie przy wejściu pochodu na Most Poniatowskiego grupa kilkunastu osób rzucała petardy i kamienie w stronę funkcjonariuszy.
Do najbardziej gwałtownych starć chuliganów z policjantami doszło na Rondzie Waszyngtona. Z powodu zamieszek zatrzymano pochód, którego część znajdowała się jeszcze na Moście Poniatowskiego. Chuligani obrzucali kamieniami, petardami i butelkami policjantów kroczących w zwartym szyku. Reporter IAR był świadkiem wyrywania płyt chodnikowych i znaków drogowych. Napastnicy usiłowali rzucać w policjantów również miejskimi, bezpłatnymi rowerami. Policja użyła gazu łzawiącego, broni gładkolufowej oraz armatek wodnych ze specjalną farbą. Ułatwiało to rozbijanie najbardziej agresywnych grup oraz późniejszą identyfikację uczestników starć. W akcji uczestniczyli między innymi funkcjonariusze z policyjnych jednostek antyterrorystycznych.

REKLAMA

TVN24/x-news

Po opanowaniu sytuacji, marsz ruszył w kierunku Stadionu Narodowego, gdzie odbyły się przemówienia liderów Ruchu Narodowego i zaproszonych gości. Marsz Niepodległości zakończył się oficjalnie o 18.55.
Dyrektor Biura Bezpieczeństwa w stołecznym ratuszu Ewa Gawor zapewniła, że sytuacja na ulicach miasta została opanowana. Dodała, że jest za wcześnie na to, aby mówić o wysokości strat.
Komendant stołeczny policji Michał Domaradzki zwrócił uwagę na to, że funkcjonariuszom udało się oddzielić chuliganów, którym zależało tylko na awanturze, od uczestników Marszu Niepodległości. Jednocześnie przyznał, że część uczestników pochodu mogła uznać działania policjantów za zbyt brutalne.
Michał Domaradzki dodał, że zatrzymani mogą usłyszeć zarzuty udziału w zbiegowisku, którego uczestnicy zagrażają życiu ludzkiemu lub niszczą mienie. Grozi za to do trzech lat więzienia.

IAR, bk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej