2-letni Adaś wraca do zdrowia. Lekarze: to był cud. Rodzice chłopca: niesamowite uczucie
Dwuletni Adaś uratowany z głębokiej hipotermii nawiązał kontakt z rodzicami i lekarzami. Rusza rękami i nogami, sięga po zabawki. Samodzielnie oddycha. Lekarze w szpitalu w Krakowie sami nie dowierzają, że chłopiec, który był już właściwie na tamtym świecie, jest w tak dobrym stanie.
2014-12-04, 21:41
Posłuchaj
"To cud, unikalny przypadek w skali światowej". Tak o nawiązaniu kontaktu z 2-letnim Adasiem, który skrajnie wyziębiony trafił do krakowskiego szpitala, mówią lekarze. Tuż po przywiezieniu do placówki chłopczyk był wychłodzony do 12,7 stopni Celsjusza. Nigdy wcześniej na świecie nie udało się uratować człowieka o tak niskiej temperaturze ciała.
Profesor Janusz Skalski z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie powiedział dziennikarzom, że po wybudzeniu dziecka ze śpiączki, udało się z nim nawiązać kontakt. - O ile można mówić o intelektualnym kontakcie z dzieckiem 2-letnim, ale jakiś kontakt oczywiście jest, dziecko zostało ekstubowane jeszcze wczoraj późnym wieczorem, nie chcemy uprzedzać faktów, tym się bardzo cieszymy, ale nie wiemy co będzie dalej, jak długo będzie trwał proces leczenia - zaznaczył profesor Janusz Skalski.
- Chwile, gdy dziecko nawiązało kontakt, kiedy wyciągnęło rączkę po zabawkę, zaczęło spełniać podstawowe polecenia i chciało coś do picia - to były momenty wielkiej radości na oddziale, bardzo się z tego cieszymy - powiedział w rozmowie z TVP Info prof. Skalski.
Do tej pory lekarze nie zaobserwowali negatywnych objawów u dziecka. Jego organy wewnętrzne funkcjonują dobrze. Wciąż niewiadomą pozostaje stan mózgu po tak głębokiej hipotermii. - Cały czas prowadzone są obserwacje kliniczne, które wydają się optymistyczne. To, że chłopiec jest w kontakcie także wiele mówi - mówi rzecznik Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego Magdalena Oberc.
REKLAMA
Lekarz ostrzegł, że mimo wyraźnej poprawy, chłopca czeka jeszcze długie leczenie i można się spodziewać u malucha zapalenia płuc. Potrzebna też będzie troskliwa rehabilitacja.
źródło: TVN24/x-news
Profesor Janusz Skalski podkreślił, że dziecko by nie przeżyło, gdyby nie wzorowa postawa policjanta, który je odnalazł i następnie dalsza praca lekarzy, pielęgniarek, ale i wsparcie rodziców.
REKLAMA
Tuż po przywiezieniu do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, chłopczyk został podpięty do urządzenia ECMO, które umożliwia tzw. pozaustrojowe utlenowanie krwi. W środę przed południem lekarzom udało się wybudzić 2-latka ze śpiączki farmakologicznej, a wieczorem odłączono go od respiratora - dziecko zaczęło samodzielnie oddychać.
"Cieszymy się każdą minutą"
Z dziennikarzami rozmawiali również rodzice dwuletniego Adasia. Jego matka bardzo dziękowała wszystkim za wsparcie i trzymanie kciuków. Mówiła też o radości, jaką jest dla niej przebudzenie się syna.
- Dzisiaj przede wszystkim jest wielkie szczęście - zobaczyliśmy syna jak oddycha samodzielnie, otwiera oczka, reaguje na ruchy. To jest niesamowita radość dla nas - powiedziała. - Cieszymy się teraz każdą minutą, każdą chwilą spędzoną z synem - dodała.
Ojciec Adasia też mówił o swoim szczęściu po wybudzeniu chłopca. - Czuję samą radość z tego, że zobaczyłem syna, który otworzył do mnie oczy, to jest niesamowite uczucie. To tak, jakby drugi raz się narodził - stwierdził. - Chcieliśmy podziękować całej ekipie, lekarzom, panu policjantowi, który go znalazł, wszystkim, którzy nas wspierali - podkreślił.
REKLAMA
Źródło: TVN24/x-news
Sam w nocy na mrozie
Dwuletni chłopczyk w nocy z soboty na niedzielę był pod opieką babci i wymknął się z domu. Poszukiwania dziecka ruszyły w niedzielę rano. Chłopca, który był w samej piżamce, znalazł nad brzegiem rzeki ok. kilkuset metrów od zabudowań, zastępca komendanta komisariatu w Krzeszowicach Michał Godyń. Zaniósł je do najbliższego domu i tam prowadził reanimację do czasu przyjazdu karetki i transportu dziecka do szpitala.
Jak ustaliła policja babcia chłopca opiekowała się jeszcze dwójką dzieci. Była trzeźwa. Ok. 3 w nocy doglądała dzieci, które spokojnie spały, zniknięcie wnuka zauważyła nad ranem.
REKLAMA
Lekarze przypuszczają, że dziecko w nocy lunatykowało. W takim stanie mózg pracuje wolniej i potrzebuje mniej tlenu. To mogło go uratować od uszkodzenia.
Dr Tomasz Darocha z Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej, które działa w Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II przypomniał, że najbardziej wychłodzona osoba - kobieta ze Skandynawii - której udało się pomóc, miała 13,7 stopni C.
IAR, TVP Info, x-news, fc, mr
REKLAMA