Jemen: zacięte walki w stolicy. Oddziały szyitów otoczyły siedzibę premiera
W wyniku starć w Jemenie między siłami rządowymi a rebeliantami szyickimi zginęło co najmniej 9 osób, a 67 zostało rannych. Wiceminister zdrowia Nasser Baoum powiedział, że wśród rannych są również osoby cywilne.
2015-01-19, 22:07
Rzecznik rządu Rajeh Badi poinformował, że bojownicy Huti otoczyli w poniedziałek 19 stycznia Pałac Republiki w centrum Sany, w którym przebywa premier Chalid Bahah. Kilka godzin wcześniej ostrzelany został konwój szefa rządu. Politykowi nic się nie stało.
Do ataku doszło po wyjściu premiera ze spotkania z prezydentem; celem ich rozmowy było rozwiązanie kryzysu politycznego, w następstwie którego doszło do starć szyickich bojowników z armią.
Rzecznik rządu oświadczył, że ostrzelanie konwoju było próbą zamachu na premiera.
Po ataku przedstawiciel wojska powiedział BBC News, że był on sprowokowany przez Huti. Z kolei kanał telewizyjny rebeliantów doniósł, że starcia wybuchły, gdy żołnierze zaczęli strzelać do patrolu rebeliantów.
O pokój w Jemenie zaapelowała Liga Arabska. Jej sekretarz generalny Ahmed bin Helly wezwał wszystkie siły polityczne kraju do zaprzestania przemocy i poszanowania legalnych władz.
Rebelianci opanowali stolicę kraju, Sanę, we wrześniu ub.r. Na mocy wynegocjowanego przez ONZ porozumienia pokojowego zgodzili się wycofać ze stolicy, gdy powstanie nowy rząd jedności narodowej. Jednak pozostali w Sanie i dodatkowo zwiększyli od tamtej pory obecność w głównie sunnickich częściach kraju - na zachodzie i w środkowym Jemenie.
Popierany przez Iran ruch Huti od lat żąda autonomii dla zajmowanych przez siebie terytoriów na północy Jemenu i oskarża prezydenta Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego o autokratyczne rządy. Rebelianci zaprzeczają, jakoby byli popierani przez władze w Teheranie.
Członkowie ruchu Huti są wyznawcami imamizmu - głównego szyickiego nurtu uznającego 12 imamów. Ugrupowanie bierze nazwę od Husejna Badra Edina al-Hutiego, zabitego przez wojsko we wrześniu 2004 roku.
Jemen jest jednym z najuboższych państw arabskich i przyczółkiem Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego (AQAP) - organizacji od kilku lat uważanej przez USA za najbardziej niebezpieczny odłam tej siatki terrorystycznej. Stanowi też ważny punkt transportu ropy naftowej z Arabii Saudyjskiej, która jest największym producentem tego surowca na świecie.
Liczący 25 milionów ludzi Jemen wciąż nie może odzyskać wewnętrznej stabilności po wieloletnich rządach obalonego w 2011 r. przez społeczną rewoltę dyktatorskiego prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. Konsolidację państwa utrudniają wywrotowa działalność Al-Kaidy i ujawniający się na południu separatyzm plemienny.
JU/IAR/PAP
REKLAMA
REKLAMA