Tragiczny pożar w Jastrzębiu Zdroju. Dariusz P. oskarżony o podpalenie

Według gliwickiej prokuratury mężczyzna podłożył ogień pod swój dom ponieważ chciał zabić swoją rodzinę. W pożarze zginęła jego żona oraz czworo jego dzieci. Dariuszowi P. grozi dożywocie.

2015-03-12, 11:36

Tragiczny pożar w Jastrzębiu Zdroju. Dariusz P. oskarżony o podpalenie
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: Rotorhead/freeimages.com/cc

Posłuchaj

Prokurator Piotr Żak z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach o sprawie (IAR)
+
Dodaj do playlisty

W czwartek gliwicka prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko 43-letniemu Dariuszowi P.
- Prokurator zarzucił oskarżonemu, że działając z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia Joanny P., Marcina P., Małgorzaty P., Agnieszki P., Justyny P. oraz Wojciecha P., sprowadził zdarzenie zagrażające życiu i zdrowiu wielu osób, mające postać pożaru. W jego wyniku pięć osób zginęło - poinformował prokurator Piotr Żak. Z pożaru ocalał najstarszy syn - Wojciech P.
- Oskarżony nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Jego wyjaśnienia były zmienne w toku procesu. Zdaje się, że dostosowywał je do gromadzonego materiału dowodowego - ocenił Żak.
Osoby, które zginęły w pożarze spoczęły w jednym grobie na cmentarzu w Jastrzębiu Zdroju. Żegnali ich członkowie rodziny, mieszkańcy miasta i metropolita katowicki abp Wiktor Skworc. Podczas uroczystości pogrzebowych duchowny wspominał zaangażowanie rodziny P. w życie Kościoła - 10-latek był ministrantem, jego starsze siostry działały w stowarzyszeniu Dzieci Maryi, a rodzice byli związani z ruchem "Światło-Życie". Dariusz P. miał opinię przykładnego ojca i wzorowego męża.
Tragiczny pożar
Według prokuratury 10 maja 2013 roku, ok. godz. 1.40 w nocy, Dariusz P., po opuszczeniu mechanizmów rolet zainstalowanych w oknach swego domu jednorodzinnego, "dokonał jego podpalenia podkładając ogień w sześciu miejscach". Opinia z zakresu mechanoskopii potwierdziła, że w domu nie było śladów włamania.
Z jeszcze innej opinii biegłych, którzy badali logowania telefonu podejrzanego, wynika, że P. - wbrew swym twierdzeniom - w czasie pożaru był w pobliżu domu. Inną badaną kwestią były sms-y z pogróżkami, które P. pokazywał śledczym, aby skierować śledztwo na fałszywe tory - chodziło o zasugerowanie, że podpalaczem jest inna osoba, która miała mu grozić. Podczas śledztwa znaleziono przy nim telefon, z którego wysyłano te wiadomości.
W śledztwie przeprowadzono też sekcję zwłok myszy podłożonej przez oskarżonego, by upozorować przypadkowe powstanie pożaru. Chodziło o zasugerowanie, że gryzoń przegryzł kable, doprowadzając do zwarcia, okazało się jednak, że zdechł wcześniej niż doszło do pożaru, na skutek urazu mechanicznego. Niezależnie od tego stwierdzono, że kabel został przecięty.
Motywem przestępstwa miała być chęć uzyskania pieniędzy z polis. Mężczyzna, jak ustalili śledczy, miał "znaczne zadłużenie w Urzędzie Skarbowym, a także z tytułu obowiązków alimentacyjnych". W okresie bezpośrednio poprzedzającym pożar zawarł szereg umów ubezpieczeń majątkowych i osobistych. Z domu wywiózł także część wartościowych przedmiotów. Część z nich przeniósł do piwnicy.
Pod koniec ubiegłego roku prokuratura otrzymała pisemną opinię biegłych psychiatrów i psychologa, którzy przez kilka tygodni obserwowali Dariusza P. w Szpitalu Psychiatrycznym przy Areszcie Śledczym we Wrocławiu. Specjaliści uznali mężczyznę za poczytalnego, co oznacza, że może on odpowiadać karnie.
P. symulował niepoczytalność m.in. czerpiąc wiedzę ze znalezionej u niego w domu książki "Psychiatria kliniczna i pielęgniarstwo psychiatryczne". W jednym ze swoich listów, relacjonując swoje dolegliwości, oparł się na znajdującym się w tym podręczniku opisie pacjentki ze schizofrenią. Swój stan psychiczny opisał jednak z pozycji lekarza, a nie pacjenta. Twierdził również, że do pewnych działań nakłaniał go nieistniejący Waldi. Ta osoba miała mu wskazywać, aby podpalił pewne elementy wyposażenia mieszkania, aby spowodować pożar.
PAP, kk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej