Afera podsłuchowa uderza w rząd Ewy Kopacz [analiza]
Polityczne trzęsienie ziemi na szczytach władzy pokazuje słabość obozu rządzącego. Dymisje bohaterów tak zwanej afery podsłuchowej wymuszają pytania o to dlaczego dochodzi do nich dopiero teraz, rok po tym jak tygodnik "Wprost" ujawnił, że w kilku warszawskich restauracjach nielegalnie nagrywano rozmowy polityków i biznesmenów.
2015-06-10, 23:59
Posłuchaj
Dymisje w rządzie to początek kampanii wyborczej. Relacja Grzegorza Maciaka (IAR)
Dodaj do playlisty
Z rządowymi posadami żegna się: minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, minister skarbu Włodzimierz Karpiński oraz minister sportu Andrzej Biernat. Rezygnację z zajmowanych stanowisk złożyli ponadto koordynator do spraw służb specjalnych Jacek Cichocki a także wiceministrowie: Rafał Baniak, Tomasz Tomczykiewicz i Stanisław Gawłowski oraz szef doradców premiera Jan Vincent Rostowski.
(źródło: TVN24/x-news)
Podczas wieczornego briefingu szefowa rządu i przewodnicząca Platformy Obywatelskiej Ewa Kopacz poinformowała ponadto, że z funkcją marszałka Sejmu pożegna się Radosław Sikorski.
- Jako wiceprzewodniczącemu Platformy Obywatelskiej jej interes, jej szanse wyborcze, są dla mnie ważniejsze niż osobiste ambicje - oświadczył.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Kilka godzin wcześniej z publicznego życia postanowił wycofać się były szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz, który miał powiedzieć swoim współpracownikom, że "stał się celem przestępców i ich pomocników przy biernej postawie prowadzącej postępowanie prokuratury".
Rekonstrukcja rządu Ewy Kopacz dokonywana na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi nie wzmocni Platformy Obywatelskiej. Tym bardziej, że partia do tej pory nie potrafi otrząsnąć się i wyciągnąć wniosków z wyborczej porażki prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Ministrowie odchodzą w atmosferze skandalu wywołanego wyciekiem akt ze śledztwa i jak na razie brak jest odpowiedzi, dlaczego dymisje złożyli dopiero teraz a nie wtedy gdy światło dzienne ujrzały stenogramy z nielegalnych podsłuchów, czyli dokładnie 12 miesięcy temu. Wyraźnie poruszona całą sytuacją Ewa Kopacz tłumaczyła jedynie, że w okresie wyborczym Polacy czekają na programy i propozycję partii i PO ma dzisiaj "bardzo konkretną propozycję".
REKLAMA
- Wiemy jak wiele trudnych chwil mieli w ostatnim czasie, a może w ciągu ostatniego roku, wyborcy Platformy Obywatelskiej, którzy bardzo często oburzeni, poirytowani, słuchali tych nagrań. Im się należą przeprosiny. I ja dzisiaj w imieniu Platformy Obywatelskiej bardzo serdecznie przepraszam - powiedziała na koniec Ewa Kopacz.
Wyciek akt ze śledztwa dotyczącego afery podsłuchowej raz jeszcze pokazał, że współpraca między rządem a prokuraturą pozostaje wyłącznie na papierze. Premier już zapowiedziała, że nie przyjmie rocznego sprawozdania z prac Prokuratury Generalnej, co otwiera drogę do dymisji Andrzeja Seremeta. Rząd a także PO oskarżają prokuraturę o niedopełnienie obowiązków.
- Jeżeli kuleje jeden z ważnych organów państwa, to kulejemy my wszyscy i my wszyscy mamy problem – grzmiał podczas sejmowej debaty nad informacją Seremeta w sprawie wycieku akt poseł PO Robert Kropiwnicki. W mocnych słowach zaatakował prokuraturę. - Ponad 6 tysięcy prokuratorów będzie płaciło za błąd jednego prokuratora, bo od dzisiaj tak naprawdę wszyscy, którzy zeznają w prokuraturach, mają bardzo ograniczone zaufanie do prokuratorów, do policji, do ABW, do wszystkich służb. To naprawdę jest ogromne zagrożenie dla działalności państwa – oburzał się.
Ale Andrzej Seremet nawet nie myślał, by uderzyć się w piersi. Jeszcze przed wystąpieniem w Sejmie mówił w radiowej Jedynce, że nie poda się do dymisji.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Odrzucił wszelką krytykę działań śledczych zapewniając, że postępowali zgodnie z prawem. Co więcej, zarzucił parlamentarzystom tworzenie prawa oderwanego od realiów.
- Przez wiele lat to państwo jako twórcy prawa nie byliście zainteresowani wysłuchiwaniem głosów praktyków, że dane świadków są powszechnie dostępne stronom w śledztwie - mówił.
Jak dodał, aż do kwietnia tego roku - gdy w życie weszła przygotowana z inicjatywy byłego ministra sprawiedliwości Marka Biernackiego ustawa o ochronie i pomocy świadkom i pokrzywdzonym - prokuratorzy musieli "znosić hipokryzję w prawie", które z jednej strony pozwalało utajniać dane świadków incognito, a z drugiej - nakazywało wysyłać sądowi te dane, ale w oddzielnej teczce. - Jaki sens miało takie rozwiązanie? - pytał.
REKLAMA
Odpowiedzi się nie doczekał. A posłowie PiS, którzy od początku protestowali przeciwko oddzieleniu funkcji ministra sprawiedliwości od prokuratora generalnego już zapowiedzieli, że należy powrócić do starego modelu. Minister odpowiadałby wtedy za działalność prokuratury przed Sejmem.
(źródło: TVN24/x-news)
Afera podsłuchowa doprowadziła także do dymisji koordynatora do spraw służb specjalnych. Jak tłumaczyła Ewa Kopacz Jacek Cichocki "przyjął na siebie odpowiedzialność za niewystarczające działanie służb, szczególnie w ostatnim okresie, za zbyt mało skuteczne działanie służb, w których rolę wpisana jest profilaktyka”.
Ponad rok temu Najwyższa Izba Kontroli, kierowana przez dawnego polityka PO i ministra sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska Krzysztofa Kwiatkowskiego alarmowała, że służby specjalne nadzorują same siebie a premier nie ma prawnych narzędzi do ich skutecznej kontroli.
REKLAMA
- Przepisy ograniczają możliwość sprawowania skutecznego nadzoru nad służbami przez Prezesa Rady Ministrów. W istocie więc ustawodawca zobowiązał go do nadzoru nad służbami specjalnymi, dając mu ograniczone możliwości zweryfikowania przekazywanych przez służby informacji. Taki stan prawny powoduje, że w wielu obszarach służby pozbawione zewnętrznego nadzoru kontrolują same siebie – przekonywał w kwietniu 2014 roku Krzysztof Kwiatkowski.
Dziś widać wyraźnie, że nikt nie wyciągnął wniosków. A pospieszne dymisje na szczytach władzy bardziej przypominają gaszenie ognia za pomocą zapałek, niż rzeczywistą próbę oczyszczenia i wyjaśnienia afery podsłuchowej.
Afera taśmowa. Czytaj więcej >>>
Agnieszka Sopińska-Jaremczak
REKLAMA
REKLAMA