Exposé Beaty Szydło. Plany rządu PiS dotyczące edukacji
Nadanie rodzicom prawa wyboru, w jakim wieku ich dzieci pójdą do szkoły, stopniowy powrót do ośmioletniej szkoły podstawowej i czteroletniego liceum, likwidacja tzw. godzin karcianych - to niektóre zmiany, jakie zapowiedziała premier.
2015-11-19, 11:16
Beata Szydło zadeklarowała, że w ciągu pierwszych stu dni rządu zostanie przeprowadzona zmiana dotycząca obowiązku szkolnego sześciolatków. - Polscy rodzice będą mieli prawo wyboru, bo lepiej znają swoje dzieci. To rodzice będą decydowali, czy ich dzieci pójdą do szkoły w wieku lat sześciu czy siedmiu - powiedziała w Sejmie.
Dyskusja na temat obniżenia wieku obowiązku szkolnego trwa od 2009 roku, kiedy w polskim systemie edukacji rozpoczęto stopniowe obniżanie wieku obowiązku szkolnego z siedmiu do sześciu lat. Przez pięć lat - do września 2013 roku - decyzję o tym, czy dziecko rozpocznie naukę w wieku sześciu czy siedmiu lat, podejmowali rodzice.
1 września tego roku po raz pierwszy do pierwszej klasy szkoły podstawowej poszedł obowiązkowo cały rocznik dzieci sześcioletnich, czyli urodzonych w 2009 roku. Rok wcześniej - we wrześniu zeszłego roku - obok siedmiolatków do pierwszych klas obowiązkowo poszła połowa rocznika sześciolatków.
Zobacz serwis specjalny EDUKACJA>>>
W ubiegłym tygodniu Ministerstwo Edukacji Narodowej, powołując się na dane zebrane ze szkół, podało, że w tym roku w klasach pierwszych naukę rozpoczęło 79 proc. sześciolatków. Pozostałym dzieciom z rocznika odroczono obowiązek szkolny na podstawie opinii poradni psychologiczno-pedagogicznych.
Według poprzedniego resortu edukacji powrót do rozpoczynania obowiązkowej nauki w szkołach w wieku siedmiu lat wywołałby ogromne perturbacje organizacyjne w systemie oświaty: w jednym roku nie byłoby w ogóle klasy pierwszej w szkole podstawowej, gimnazjum, ponadgimnazjalnej, na studiach.
MEN wskazało, że wraz ze zmianą pracę straciłoby co najmniej kilkanaście tysięcy nauczycieli. Spowodowałoby to też duże trudności ze znalezieniem miejsc w przedszkolach dla dzieci młodszych: trzy- i czterolatków, które musiałby odstąpić miejsca dzieciom starszym.
Od samego początku dyskusji nad wprowadzeniem obowiązku szkolnego dla sześciolatków towarzyszyły protesty części rodziców niegodzących się na tę zmianę, m.in. skupionych w ruchu "Ratuj Maluchy!" i Stowarzyszeniu Rzecznik Praw Rodziców.
Powrotu do rozpoczynania obowiązkowej nauki w wieku siedmiu lat dotyczyły dwa projekty obywatelskie odrzucone przez Sejm. Kwestii tej dotyczyło także jedno z pytań w odrzuconym dwa lata temu przez Sejm obywatelskim wniosku o ogólnopolskie referendum edukacyjne.
Powrót do ośmioletniej podstawówki
W exposé szefowa rządu zapowiedziała także stopniowy powrót do ośmioletniej szkoły podstawowej i czteroletniego liceum. - Proszę się nie obawiać. Naszym nadrzędnym celem będzie wykorzystanie państwa doświadczenia. Te zmiany będą miały charakter ewolucyjny - zapewniła nauczycieli.
Premier podkreśliła, że ta zmiana wprowadzana będzie w uzgodnieniu z nauczycielami "tak, by zawód nauczyciela zyskał należną mu pozycję i godność, by polskie dzieci były jak najlepiej kształcone i wychowywane przez polską szkołę i by wreszcie rodzice byli partnerami w procesie kształcenia swoich dzieci".
Gimnazja w polskim systemie oświaty ponownie pojawiły się 1 września 1999 roku, jako główny element reformy edukacji wprowadzanej przez rząd Jerzego Buzka. Jako świetnie wyposażone szkoły z bardzo dobrze przygotowanymi nauczycielami miały służyć wyrównywaniu szans edukacyjnych uczniów, szczególnie ze wsi i małych miejscowości.
Wprowadzając trzyletnie gimnazja jednocześnie zlikwidowano ośmioletnie szkoły podstawowe i czteroletnie licea ogólnokształcące, w ich miejsce wprowadzono sześcioletnie podstawówki i trzyletnie licea.
Od początku istnienia gimnazja spotykały się z krytyką. Podnoszono, że trafiają tam uczniowie wtedy, gdy są w najtrudniejszym rozwojowo i wychowawczo okresie życia. Krytycy gimnazjów uważali, że lepiej by było dla uczniów, aby w tym wieku nadal byli pod opieką nauczycieli, którzy znają ich od kilku lat.
Zwolennicy utrzymania gimnazjów podkreślają, że dzięki nim uczniowie o rok dłużej uczą się wspólnie, a to ma wpływ na wyższy poziom wiedzy ogólnej całej populacji. Na argument o trudnym wychowawczo okresie w nowej szkole odpowiadają, że trzeba wzmocnić w gimnazjach rolę pedagogów i psychologów, by pomóc w rozwiązywaniu problemów.
Związek Nauczycielstwa Polskiego ostrzegł, że likwidacja gimnazjów oznaczać będzie utratę pracy przez nauczycieli w nich pracujących.
REKLAMA
x-news.pl, Fakty TVN
Nowa minister edukacji Anna Zalewska w ubiegłym tygodniu jeszcze jako kandydatka na to stanowisko wyjaśniła, że nie będzie likwidacji gimnazjów, tylko ich wygaszanie. - Nie będzie to rewolucja, dzieci i młodzież tego nie zauważą, będą w tych samych środowiskach, w tych samych budynkach, z tymi samymi nauczycielami. Żaden nauczyciel nie zostanie zwolniony, a szkoły nie zostaną zamknięte - oznajmiła.
Likwidacja tzw. godzin karcianych
Szydło zapowiedziała też, że jedną z pierwszych decyzji minister edukacji narodowej w jej rządzie będzie zlikwidowanie tzw. godzin karcianych. Chodzi o dwie godziny w tygodniu, które każdy nauczyciel, niezależnie od swojego pensum dydaktycznego, czyli obowiązkowego wymiaru lekcji, musi przepracować z uczniami, np. prowadząc zajęcia wyrównawcze.
Premier oświadczyła: "odbiurokratyzujemy polską szkołę". - Polska szkoła ma uczyć i wychowywać, a polscy nauczyciele muszą mieć godne warunki, aby kształcić młode pokolenia Polaków - podkreśliła.
Godziny karciane, od samego ich wprowadzenia za rządu Leszka Millera, były krytykowane przez wszystkie związki zawodowe zrzeszające nauczycieli.
Pełne nauczanie historii, klasyczny kanon lektur
Premier obiecała kontynuację rozbudowy sieci przedszkoli, które mają być bezpłatne co najmniej dla osób mało zarabiających. W planach rządu jest także odbudowa szkolnictwa zawodowego i dostosowanie go "do rzeczywistych potrzeb rynku pracy i gospodarki". W szkołach mają znów pojawić się gabinety stomatologiczne i lekarskie.
Szydło oświadczyła też, że nowy rząd jest "przeciwko zwijaniu się państwa" z małych i średnich miejscowości. W tym kontekście wspomniała m.in. o zamykaniu szkół. Zapowiedziała, że proces zwijania musi być zatrzymany, a w wielu wypadkach odwrócony. - Nie nastąpi to oczywiście z dnia na dzień. Zostanie przeprowadzony powrót państwa na wieś i do mniejszych miejscowości - stwierdziła.
- Kolejna kwestia, która jest bardzo często podnoszona kiedy mówi się o oświacie, to tzw. system testowy - zauważyła. - Życie to nie test. Odnalezienie się w życiu wymaga realnej wiedzy oraz właściwej postawy. I właśnie wiedzę i postawę powinna kształtować szkoła - wskazała.
- Elementem tej postawy powinno być silne poczucie tożsamości narodowej i patriotyzm. Wysokie wymagania merytoryczne, wysokie wymagania wychowawcze i mocne kształtowanie świadomości to droga do sukcesu. Zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i narodowym - zaznaczyła. - Trzeba wrócić do pełnego nauczania historii i do klasycznego kanonu lektur - oceniła.
Słowa te spotkały się z długimi brawami.
***
Komentując exposé prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz ocenił, że zabrakło w nim konkretu ekonomicznego. - ZNP od wielu miesięcy domaga się zwiększenia nakładów na edukację, w tym na płace nauczycieli. Jeżeli chcemy mówić o wzroście prestiżu nauczycieli, to nie zrobimy tego samą ideologią i zmianą kanonu lektur - powiedział.
PAP, kk
REKLAMA