Grudzień '70. Lech Wałęsa: jesteśmy zobowiązani szanować wolność
- Jeśli się nie opamiętamy, jeżeli nie zrozumiemy, że jednak trójpodział władzy jest niezbędny, to naprawdę, uwierzcie mi szczerze, że będę musiał jeszcze raz stanąć na czele i poprowadzić ten bój - powiedział były prezydent.
2015-12-16, 18:56
Posłuchaj
Lech Wałęsa uczestniczył w środę w gdańskim Europejskim Centrum Solidarności w wydarzeniu pod nazwą "Epitafium pamięci ofiar Grudnia'70" poświęconym 45. rocznicy Grudnia’70 i przypadającej 16 grudnia 35. rocznicy odsłonięcia Pomnika Poległych Stoczniowców w Gdańsku.
Były prezydent przyznał, że do tej pory unikał wystąpień publicznych przy okazji rocznic Grudnia '70. - Jako czynny uczestnik tamtych zdarzeń trochę to inaczej przeżywam. W 1970 roku próbowałem sterować tymi procesami. Zginęli ludzie, szczególnie w Gdyni, a zginęli tylko dlatego, że za wcześnie, bez porozumienia, się poddaliśmy - powiedział.
Jak podkreślił "ze względu na to, co się dziś dzieje w Polsce" postanowił jednak zabrać głos. - Nas naprawdę drogo kosztowało dojście do wolności i krew popłynęła, i straty wielkie. Dlatego jesteśmy zobowiązani szanować tę wolność. Przy takich rocznicach wspominać tych, którzy zapłacili tę cenę, ale też zwracać uwagę, by nie mogło się to powtórzyć - zaznaczył.
"To, co się dzieje w ojczyźnie zamieńmy na dobre"
- Jeszcze nie jest późno - ale uwierzcie, ja mam doświadczenie - to wszystko staje się coraz bardziej niebezpieczne. I jeśli się nie opamiętamy, jeżeli nie zrozumiemy, że jednak trójpodział władzy jest niezbędny, to naprawdę, uwierzcie mi szczerze, że będę musiał jeszcze raz stanąć na czele i poprowadzić ten bój - oświadczył.
Jego zdaniem, demokracja dopuszcza różne zachowania, także zdecydowane. - Nie ma tego złego, co na dobre może nie wyjść. I dlatego też to, co się dzieje w ojczyźnie zamieńmy na dobre - zaapelował.
Przypomniał, że będąc prezydentem chciał rządzić za pomocą dekretów. - Ale to było w tamtym czasie i też byłem okrzyknięty dyktatorem i przestrzegano przede mną, wtedy był system nieskuteczny - wskazał. - I ten system nieskuteczny do dzisiaj jest. Należy go poprawiać, należy wiedzieć, co się ma zrobić - dodał.
- Przez pół roku nie zamierzam mocno atakować, bo chcę popatrzeć, co to rozwiąże. Ale po pół roku, jeśli by to bardziej destabilizowało, jeśli to będzie niszczyło nasze zdobycze, naszą wolność, jeśli to będzie ubliżało Polsce na arenie międzynarodowej, to nie mamy wyboru. Trzeba będzie przez referendum uargumentować nasze zdecydowane postępowanie - zapowiedział.
- Wcale nie tak dobrze to wszystko w naszym kraju wygląda. Trzeba rzeczywiście potrząsnąć tym wszystkim - tylko nie za mocno, aby to się źle nie skończyło. I ja w to wierzę i w tym kierunku chciałbym jeszcze trochę popracować, a sukcesy muszą nastąpić - ocenił.
x-news.pl, TVN24
"Zorientowałem się, że nie mamy szansy na zwycięstwo"
Wałęsa wspominał też protest robotników w grudniu 1970 roku. - Ja na drugi dzień naszej walki zorientowałem się jako młody chłopak - miałem wtedy 27 lat - że nie mamy najmniejszej szansy na zwycięstwo - oświadczył.
Według niego protestujący nie byli zgodni co do charakteru swoich żądań. - Jak dobrze pamiętam, napisaliśmy wtedy 1700 postulatów - od rękawiczek po skarpetki - wskazał.
- 1970 rok - postanowiłem w tamtym czasie bardzo szybko go poddać. I stąd niektóre podejrzenia, że ja pracowałem z bezpieką. Nie - chciałem zaoszczędzić krwi na następną walkę - wytłumaczył.
- Spodziewałem się, że zawalczymy, ale już będziemy wiedzieć, jak walczyć należy, w tym czasie zbudujemy przyczółki, trochę się nauczymy, poznamy ludzi. I tak rzeczywiście za 10 lat się stało, przygotowani mogliśmy pójść do zwycięstwa - dodał.
"To było pierwsze wspólnotowe doświadczenie pokoleniowe ludzi"
Podsekretarz stanu w ministerstwie kultury i dziedzictwa narodowego Jacek Kurski podkreślił, że w grudniu 1970 roku budowała się tożsamość Gdańska.
- To było pierwsze wspólnotowe doświadczenie pokoleniowe ludzi, którzy przyjechali do Gdańska z bardzo różnych miejsc Polski - z Warszawy jak mój tata, ze Lwowa - jak moja mama, wszyscy tu byli skądś - podkreślił.
Zaapelował do dyrektora ECS Basila Kerskiego, ale także do prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, aby Europejskie Centrum Solidarności to było miejsce "wspólne", żeby "łączyło wszystkich bohaterów i Grudnia '70 i Sierpnia '80".
- Nie byłoby bezkrwawego Sierpnia '80 bez ofiar Grudnia '70. Ta dramatyczna lekcja dla społeczeństwa i władzy pozytywnie owocowała w bardzo trudnych dniach sierpnia 1980 - stwierdził Adamowicz.
W ECS otwarto także w środę wystawę pt. "Ukryte/Wypowiedziane/Przypomniane. Grudzień '70", odwołującą się do tryptyku filmowego Andrzeja Wajdy - "Człowiek z marmuru", "Człowiek z żelaza" i "Wałęsa. Człowiek z nadziei".
W ramach obchodów rocznicy Grudnia '70 w ECS pokazano także instalację "Trzy krzyże" artysty plastyka Andrzeja Pągowskiego, który wykonał w 1981 roku plakat do filmu "Człowiek z żelaza".
***
W grudniu 1970 roku, w proteście przeciw podwyżkom cen wprowadzonym przez władze PRL, przez Wybrzeże przetoczyła się fala strajków i demonstracji. W Gdańsku i Szczecinie protestujący podpalili gmachy Komitetów Wojewódzkich PZPR.
Zobacz serwis specjalny: Grudzień '70>>>
Aby stłumić protesty, władze zezwoliły milicji i wojsku na użycie broni. Według oficjalnych danych, w grudniu 1970 r. na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od kul milicji i wojska zginęły 44 osoby (w tym 18 w Gdyni, a 16 w Szczecinie), a ponad 1160 zostało rannych.
IAR, PAP, kk
REKLAMA
REKLAMA