Katastrofa smoleńska. Paweł Bielawny winny nieprawidłowości
Karę 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata, 10 tys. zł grzywny i 5 lat zakazu wykonywania zawodu funkcjonariusza BOR orzekł sąd wobec byłego wiceszefa BOR gen. Pawła Bielawnego, oskarżonego ws. nieprawidłowości przy ochronie wizyt VIP-ów w Smoleńsku.
2016-06-21, 12:11
Posłuchaj
Sędzia Paweł Dobosz uzasadniał wyrok, że generał Bielawny nie dopełnił obowiązków jako wiceszef BOR (IAR)
Dodaj do playlisty
Dzisiejszy wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie jest nieprawomocny. Według sądu Bielawny m.in. odstąpił od rekonesansu lotniska w Smoleńsku, zatwierdził zaniżony stopień ochrony wizyt, nie zapewnił ochrony samolotów w Smoleńsku. W efekcie sąd uznał, że oskarżony spowodował zagrożenie dla prezydenta i premiera.
Powiązany Artykuł

Jarosław Kaczyński: mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej wyroków
Sędzia Paweł Dobosz w uzasadnieniu wyroku podkreślił też, że sąd nie ma podstaw, by uznać, że przyczyną katastrofy smoleńskiej był zamach przy użyciu materiałów wybuchowych, a BOR prawidłowo sprawdził pod tym kątem Tu-154 przed lotem 10 kwietnia.
6. rocznica katastrofy smoleńskiej >>>
Sędzia Paweł Dobosz w uzasadnieniu wyroku podkreślił, że Bielawny nie dopełnił obowiązków, nie zlecając rekonesansu lotniska w Smoleńsku.
REKLAMA
Sędzia zaznaczył, że powszechną wiedzą podmiotów współorganizujących obie wizyty - w tym kancelarii premiera, jak i kancelarii prezydenta - było, że Smoleńsk-Siewiernyj było "lotniskiem zamkniętym". Tymczasem, według instrukcji HEAD, lądowanie samolotów z VIP-ami mogło następować tylko na lotniskach czynnych - dodał sędzia. Z przytoczonych przezeń zeznań świadków wynikało, że Rosjanie zapewniali stronę polską, iż lotnisko będzie czynne na wizyty premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego - 7 i 10 kwietnia 2010 r.
TVP INFO
Sąd uznał, że w tej sytuacji podmioty współorganizujące obie wizyty nie powinny w ogóle rozważać tego lotniska jako miejsca lądowania VIP-w. Sędzia Dobosz podkreślił, że nie jest rolą sądu w tej sprawie badanie odpowiedzialności podmiotów państwowych w tej sprawie.
Według sądu, w związku z taką sytuacją na BOR spoczywały dodatkowe obowiązki co do rekonesansu lotniska - którego nie przeprowadzono. - To bardzo poważny błąd przy planowaniu zabezpieczeń obu wizyt" - mówił sędzia. - To było nieodpowiedzialne, za co odpowiada oskarżony - dodał sędzia. Jego zdaniem Bielawny mógł to uczynić poprzez interwencję u Federalnej Służby Ochrony Rosji.
REKLAMA
Ponadto, według sądu, nie było sprawnego przepływu informacji między osobami zaangażowanymi w zabezpieczenie obu wizyt. Wynikało to z braku odprawy koordynacyjnej, którą powinien był zorganizować właśnie Bielawny - uznał sąd. - Część funkcjonariuszy nie wiedziała, kto jest dowódcą zabezpieczeń - powiedział sędzia Dobosz. Zdaniem sądu stwarzało to zagrożenie dla bezpieczeństwa ochranianych osób, bo np. "funkcjonariusze mogli nie wiedzieć, kogo się słuchać".
Sędzia Dobosz zaznaczył zarazem, że BOR nie mogło ingerować w czynności kontrolerów lotów. - Funkcjonariusz BOR nie miał też prawa zakazać lądowania w Smoleńsku ze względu na trudne warunki atmosferyczne - oświadczył sędzia.
Powiązany Artykuł

Katastrofa smoleńska
Sędzia ujawnił, że krótko po katastrofie z 10 kwietnia oficer BOR będący w Smoleńsku dzwonił do centrali BOR w Warszawie, by dowiedzieć się, "co się stało z samolotem". Według sędziego jest to dowód na to, "jak słaba była wymiana informacji, jak słabe było zabezpieczenie". Jego zdaniem jest to też "świadectwo, do czego może doprowadzić, że w określonym miejscu nie ma funkcjonariusza BOR. - To przejaw tego, co się określa mianem państwa teoretycznego - powiedział sędzia Dobosz. Dodał, że takie działania podważają zaufanie obywatela do państwa, skoro nie jest ono w stanie zapewnić należytej ochrony najważniejszym osobom w państwie.
***
REKLAMA
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie zginęło w niej 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński, jego małżonka oraz wielu wysokich rangą urzędników państwowych i dowódców wojskowych. Prokuratura wojskowa postawiła zarzuty dwóm rosyjskim kontrolerom lotów ze Smoleńska (nie zdołano im ich przedstawić) oraz dwóm wojskowym z rozwiązanego po katastrofie 36. pułku lotniczego. Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podawała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154 i jego "czarnych skrzynek".
pp/PAP/IAR
REKLAMA