Ryszard Czarnecki o wyborczej klęsce partii Timmermansa: mam nadzieję, że teraz przestanie zajmować się Polską
Wielkim przegranym wyborów w Holandii jest Partia Pracy, z której wywodzi się wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans. - Mam nadzieję, że po otrzymaniu czerwonej kartki od rodaków zacznie naprawiać kwestie Niederlandów, a przestanie zajmować się Polską - komentuje w rozmowie z portalem Polskiego Radia europoseł PiS Ryszard Czarnecki.
2017-03-16, 19:32
Jak ocenia pan wyniki wyborów w Holandii?
Nie było niespodzianki. Antyunijna formacja Geerta Wildersa poprawiła wynik z poprzednich wyborów, ale nie wystarczyło to do zajęcia pierwszego miejsca. Zwyciężyli ci, którzy mieli wygrać. Stało się tak między innymi dzięki świetnemu rozegraniu konfliktu z Turcją - podejrzewam, że został on po części rozkręcony przez władze w Hadze. Mark Rutte zastosował identyczną taktykę jak w przeszłości Nicolas Sarkozy. Lider zwycięskiej partii wyczuł nastroje społeczeństwa i przejął retorykę formacji będących od niego na prawo. Ta strategia zapewniła mu zwycięstwo.
Czy po osiągnięciu celu holenderski premier zdecyduje się odejść od antyimigranckiej retoryki?
Rutte jest częścią europejskiego establishmentu, w związku z tym zachowuje się identycznie jak unijne elity. Dlatego myślę, że w wymiarze krajowym będzie kontynuował narodową i antyislamską retorykę po to, aby utrzymać władzę. Natomiast na poziomie unijnym będzie bardziej spolegliwy Nie sądzę, aby eksponował język po który sięgał w kampanii wyborczej, ponieważ nie pozwala na to poprawność polityczna.
Wybory w Holandii były kolejnymi, w których wbrew wcześniejszym obawom, eurosceptykom nie udało się wygrać.
To co stało się w ubiegłym roku w Austrii i teraz w Holandii pokazuje, że liberalno-lewicowe media mocno eksponują formacje antyunijne po to, żeby zewrzeć szeregi establishmentu. Rzeczywistość wyborcza udowadnia, że ten eurosceptyczny diabeł nie jest taki straszny jak go malują.
Sugeruje pan, że te działania są celowe?
Uważam, że w Austrii specjalnie straszono Norbertem Hoferem, a w Holandii Geertem Wildersem po to, żeby wygenerować w społeczeństwie większy opór przeciwko tym kandydatom. W obu przypadkach media przesądzały ich zwycięstwo jeszcze przed wyborami, a następnie doznawali oni porażek. Dlatego radzę wszystkim zachować większy dystans do lewicowo-liberalnych mediów, zarówno polskich jak i zagranicznych.
REKLAMA
Dla polskiego rządu zwycięstwo Partii Ludowej to chyba pozytywna wiadomość.
Premier Beata Szyło jest w bardzo dobrych relacjach z obecnym premierem Holandii. Między rządami obu państw występują oczywiście poważne różnice zdań w kontekście polityki wschodniej. Przypomnę, że Holandia w referendum zawetowała umowę stowarzyszeniową między Unią Europejską, a Ukrainą, co było dla nas niekorzystne. Myślę jednak, że jest to kraj, który w zdroworozsądkowy sposób podchodzi do sprawy integracji europejskiej i na tym polu może być dla Polski partnerem.
Wśród wielkich przegranych holenderskich wyborów jest Partia Pracy, z której wywodzi się Frans Timmermans. Czy kontrowersyjna postawa tego polityka na arenie międzynarodowej mogła przyczynić się do wyborczej porażki jego formacji?
Wręcz przeciwnie. Timmermans podobnie jak prezydent Francji Francois Hollande należy do grona polityków, którzy wolą mówić o Polsce niż o braku zaufania wyborców do ich macierzystych partii. Wydaje mi się, że wpływ na postawę obu panów miało poczucie wyborczej klęski i utrata gruntu pod nogami. Polska była dla nich pretekstem do odwrócenia uwagi od rzeczywistych problemów. To właśnie dzięki błędom takich ludzi jak pan Timmermans, w Europie rośnie popularność ugrupowań antyunijnych.
Słaby wynik Partii Pracy rodzi pytanie o mandat społeczny Timmermansa do dalszego sprawowania unijnej funkcji.
Nie ma zasady wymiany komisarzy po zmianie rządu. Mam jednak nadzieję, że teraz, po otrzymaniu czerwonej kartki od rodaków, pan Timmermans zacznie naprawiać kwestie Niederlandów, a przestanie zajmować się Polską.
- rozmawiał Michał Fabisiak, PolskieRadio.pl
REKLAMA
REKLAMA